Relacje z podróży i wędrówek do 1000 km

Szlaki długodystansowe

Sprzęt i porady

YouTube & Instagram

Festiwale, spotkania, prasa

sobota, 5 sierpnia 2023

Test: Kuchenka na drewno Nomadic Bushbuddy Trekker Ultra

Kuchenkę na drewno Nomadic Trekker Ultra posiadam od 8 lat. Była jedną z tych fajnych rzeczy, które odkryłam w pierwszych latach swojej aktywności outdoorowej, w których posiadanie miałam wielką ochotę wejść. Zawsze podobał mi się bushcraft, palenie ognisk i gotowanie na ogniu. Łatwość znalezienia opału gwarantowała niezależność. 

Kuchenkę zobaczyłam u kogoś na blogu lub filmie, przekonało mnie to, że powstała na potrzeby wyprawy na Alaskę - kuchenek na drewno jest wiele (znane są też pod nazwą HOBO stove - kuchenka bezdomnych), ale ten szczególny typ  jest wyjątkowo wydajny i wygodny w obsłudze.

Wiele kuchenek na drewno to tylko ścianki, ograniczające małe ognisko w środku - takie rozwiązanie mnie nie interesowało. Czymś zupełnie innym jest kuchenka na gaz drzewny (wood gas stove). 

Wybrałam Nomadic Trekker Ultra, bo była dostępna w Europie. Kupiłam ją w niemieckim sklepie Trekking Lite Store, pamiętam że była dość droga, ale nie pamiętam ile dokładnie kosztowała. Obecnie kosztuje 149,90 euro. Obecnie nazywa się Nomadic Bushbuddy Trekker Ultra.

Nomadic Trekker Ultra jest produkowana na licencji kuchenki Bushbuddy, wykonana z cieńszej blachy niż oryginał. Dzięki cieńszej blasze waży tylko 144 g, ale za to wcześniej się przepali (co na razie nie nastąpiło). 



Kuchenka na gaz drzewny jest miniaturą pieca zgazowującego drewno, który wykorzystuje technikę spalania zrealizowaną w postaci pieców blaszanych z wymuszonym obiegiem powietrza. Powietrze do spalania jest wtłaczane do komory spalania w dwóch warstwach. Pierwsza warstwa powietrza do spalania częściowo spala paliwo, tworząc gaz. Druga warstwa powietrza do spalania spala dym, tworząc czysty, gorący płomień. Piece na gaz drzewny są nawet 10 razy bardziej wydajne niż otwarty ogień (np. na kominku).

Gazyfikator drewna wykorzystuje wióry drzewne, trociny, węgiel drzewny, węgiel, gumę lub podobne materiały jako paliwo i spala je niecałkowicie w palenisku, wytwarzając gaz drzewny, stały popiół i sadzę, z których te ostatnie muszą być okresowo usuwane, tym bardziej z małej kuchenki, gdzie palenisko jest bardzo małe - trzeba to robić po każdym użyciu. Rano wytrząsam popiół pozostały po wieczornym gotowaniu zanim nałożę patyków na poranną kawę. 

Oto jak taki piec (kuchenka) działa:




Źródło: https://www.appropedia.org/w/images/6/68/Microgasifier_schematic.png


Podczas użytkowania rzeczywiście można zobaczyć jak zapala się gaz - pomarańczowy płomień powstaje u wylotu otworów w wewnętrznym walcu kuchenki. 

Gaz drzewny ma zmienny skład, ale składa się przede wszystkim z wodoru (około 20% objętości), tlenku węgla (około 20%) i niewielkich ilości metanu oraz niepalnego azotu (około 50-60%) a także dwutlenku węgla i pary wodnej, które powstają podczas jego spalania.






Nomadic Trekker Ultra składa się z dwóch części - dwuścianowej kuchenki z paleniskiem na metalowej kratce oraz nakładki, na której stawia się garnek. Nakładka po odwróceniu wpasowuje się do paleniska, więc nie zabiera dodatkowego miejsca. Cała kuchenka idealnie mieści się do około litrowego ultralekkiego garnka - została zaprojektowana tak, żeby mieścić się w popularnym kubku Evernew ECA 267 900 ml, tym samym którego używam na wszystkich swoich głównych wyprawach. Pasuje również do Toaksa 1,2 l, jak również do wszystkich innych garnków, które mieszczą  średni kartusz gazowy 230 ml.





Użytkowanie takiej kuchenki jest bardzo proste. Im większą wprawę mamy w rozpalaniu ognia, tym łatwiej nam pójdzie. Potrzebne są małe patyczki (trzeba je mieć na tyle małe, żeby mieściły się w palenisku, lepiej żeby nie wystawały przez otwór. Na początek można wkładać oczywiście paliwo od góry, jako podpałki można użyć tego samego, co przy rozpalaniu ogniska - suchych traw, kory brzozowej, przy wilgotnych patykach np. parafiny ze starej świeczki. Jak tylko ogień zapłonie można postawić garnek. Najlepiej rozpalać ogień już od razu z nakładką zamiast nakładać ją kiedy w kuchence już są płomienie. Kiedy na kuchence jest już garnek dokłada się do ognia przez otwór do tego przeznaczony. Ponieważ małe patyki szybko się spalają dokładać trzeba praktycznie cały czas. Palenisko jest małe i trudno jest za jednym paleniem gotować więcej niż jedną porcję wody czy potrawy - nie ma tyle miejsca na żar. Przed kolejnym paleniem trzeba wyrzucić popiół i zrobił miejsce. Istnieją większe kuchenki tego typu, które mieszczą więcej opału, więcej żaru i więcej popiołu.

Należy uważać na gorącą blachę, łatwo jest się sparzyć.

Ponieważ palenisko znajduje się na kratce w połowie kuchenki, a kuchenka posiada metalowe dno, na które spada popiół można bezpiecznie kłaść kuchenkę nawet na palnych powierzchniach, tzn. na stole czy ławce. Wielokrotnie tak robiłam i nic się nie stało.






Nomadic Trekker Ultra używałam w sumie na czterech dłuższych wędrówkach:
UKK Reitti i kilku parkach narodowych w Finlandii (razem 700 km)
GR48 w Hiszpanii (600 km) 
Heltermaa - Sarve Trail w Estonii (250 km)
Jordan Trail w Jordanii (600 km)
oraz na krótkich wypadach, zwłaszcza "bushcraftowych"




Bardzo podoba mi się to, że dzięki tej kuchence unika się zakupu paliwa. Coraz bardziej męczy moje sumienie kupowanie kartuszy z gazem, sprowadzanych z Korei. Najpierw wydobywa się gaz, potem transportuje do Korei tylko po to, żeby wcisnąć w kartusz, a następnie odsyła w dalekie kraje i do sklepu. Kartusze nie zawsze można oddać do recyklingu, a zresztą i tak nie wiadomo co się z nimi dzieje. Są też kosmicznie drogie i ciężkie (230-gramowy kartusz waży 148 g pusty, 378 g pełny). Nie wszędzie można je kupić, zawsze ma się jakąś resztkę paliwa, zawsze się człowiek boi, że paliwo się skończy. Palnik gazowy zawsze może się zepsuć (co już mi się zdarzyło z MSR-rem). W porównaniu z tym wszystkim kuchenka na gaz drzewny wydaje się mieć same zalety:


1. Paliwo jest dostępne w terenie, prawie wszędzie, za darmo. Po przyjeździe do danego kraju nie trzeba szukać sklepu, w którym można kupić gaz

2. Najbardziej ekologiczna kuchenka, nie używa paliw kopalnych ani nie wykorzystuje transportu paliwa

3. Kuchenka zużywa bardzo mało paliwa. Do przygotowania drewna nie potrzeba narzędzi, gdyż są to małe patyczki łamane w palcach

4. Paliwo jest dostępne w dowolnych ilościach, nie trzeba się bać, że się niespodziewanie skończy

5. Najlżejszy zestaw do gotowania, ponieważ w plecaku nosimy tylko samą kuchenkę i zapalniczkę - nie musimy nosić paliwa ani nawet pojemnika na nie


Nomadic Trekker Ultra i podobne do niego kuchenki w przeciwieństwie do zwykłych kuchenek na drewno (nie na gaz drzewny) też mają wiele zalet:

1. Łatwo się je rozpala, łatwo "łapią cug"

2. Są o wiele bardziej wydajne

3. Patyczków dokłada sie przez otwór w trakcie gotowania, bez zdejmowania garnka z kuchenki

4. Paląc najdrobniejszymi patyczkami da się utrzymywać bardzo mały ogień i naprawdę coś gotować

5. Kuchenkę można stawiać na ławce czy stole, między paleniskiem a spodem kuchenki jest na tyle duży dystans, że nie ma ryzyka zapalenia się powierzchni, na której stoi


Kuchenki na drewno mają też jednak wady:

1. Palenie ognia w deszczu nie jest przyjemne ani łatwe. Lepiej więc używa się kuchenki w suchym klimacie lub tam, gdzie są jakieś wiaty

2. W wilgotnym klimacie trudniej o suche patyki na opał. W terenie bezdrzewnym też bywa trudno. Używałam kuchenki w tundrze, ale rzeczywiście trudno było o suche patyczki. Nie miałam natomiast problemów na pustyni - zawsze jakieś szczątki roślinności mogłam znaleźć

3. Na wietrze ciepło jest wywiewane, więc wtedy gotowanie trwa dłużej. Trzeba szukać osłony od wiatru, ale nie da się gotować w namiocie (przypuszczam że da się pod tarpem)



To wszystko sprawia, że nie używam jej zawsze, tylko na niektórych wędrówkach. I na tych wędrówkach ją uwielbiam. Oprócz zalet praktycznych daje też namiastkę obozowego ogniska. Ogólnie rzecz biorąc polecam używanie kuchenek na gaz drzewny, a Nomadic Trekker Ultra w szczególności, jako bardzo lekkiej. Choć bardzo ją lubię i używam ostatnio częściej, wciąż myślę, że nie zabrałabym jej na bardzo długie dystanse. Na tego typu wyprawach pozostaję przy kuchence gazowej, ze względu na łatwość użytkowania i najmniejsze zużycie czasu przy gotowaniu. Może jednak zmienię zdanie w przyszłości i przetestuję Nomadic Trkker Ultra na długim dystansie - nie wykluczam tego.