Relacje z podróży i wędrówek do 1000 km

Szlaki długodystansowe

Sprzęt i porady

YouTube & Instagram

Festiwale, spotkania, prasa

środa, 2 listopada 2016

Test: Skarpety Smartwool PhD Outdoor Light Micro

Skarpety Smartwool PhD Outdoor Light Micro użytkuję od 2013 roku. Mam ich wiele par w różnych długościach: Crew, Mini i Micro, jednak Micro przeszły najwięcej - zużyłam dwie pary podczas przejścia Nowej Zelandii i to ich dotyczy test (czas użytkowania każdej z nich to dwa miesiące - codziennie). W tym sezonie (2016) zmienił się nieco design, skład, nie miałam jednak sposobności ich obejrzeć na żywo.
 
Tak wyglądają kiedy są nowe:
 
 
A tak zużyte:
 
Testowane skarpety to prawdopodobnie model 2013, który aż do lata 2016 się nie zmieniał.


Skład:
69% wełna merino
29% nylon
2% elastan
 
Para skarpet waży 44 g (rozmiar M).
 
PhD Outdoor Light to moje ulubione i podstawowe skarpety, których używam 3-sezonowo od kilku lat. Choć wolę długość do kostki Mini mam też kilka par Micro - kiedyś można je było kupić w dobrej cenie (30 zł). Długość pod kostkę w niczym jednak nie przeszkadza, skarpetki się nie zsuwają, a w gorące dni każdy centrymetr mniej na nogach przynosi ulgę. Zawsze jest też mniej do suszenia.
Wszystkich trzech długości używam do niskich butów biegowych Altra Lone Peak, czasem także La Sportiva Bushido. Nigdy nie nosiłam PhD Outdoor Light z wysokimi butami (w tym przypadku byłaby to wersja crew), uważam je za nie dość grube. Wersja Outdoor Midweight Crew bardziej nadaje się do tego celu, posiada frotę także na łydce, choć nadal nie ma jej na wierzchu stopy. Midweight pod stopą jest tak samo gruba jak Light
Skarpety występują w czterech rozmiarach, w wersji damskiej (S, M, L) i męskiej (M, L, XL), które nie różnią się niczym poza kolorem. Warto zaznaczyć, że nie ma też różnicy między modelem Outdoor a Run. Mając stopę w rozmiarze 37,5 skarpety z serii PhD wybieram rozmiar M (nominalnie 38-40). Mam szerokie stopy i lubię mieć swobodę w skarpetkach, ważne jest dla mnie żeby pasowały w sam raz, ale nie były zbyt opięte, szczególnie że najczęściej noszę je z drugą parą skarpet "linerów" pod spodem. Istotna jest też różnica między serią PhD a Hike - Hike są o wiele luźniejsze, tutaj bardziej pasuje mi S.
 
Komfort
Skarpetki bardzo dobrze leżą i dopasowują się do stopy, pozostawiając przy tym palcom sporo swobody - przód jest wystarczająco szeroki. W śródstopiu są najbardziej dopasowane, co podobno ma wspomagać pracę ścięgien. Nie ma podziału na prawą i lewą, ale jak to zwykle bywa z czasem skarpetki przybierają kształt stopy.
Mają strefy o różnej gęstości splotu. Z zewnątrz są gładkie, od wewnątrz wyściełane gęstą frotą, z wyjątkiem wierzchu, gdzie dzianina jest cieńsza, co ma odpowiadać za lepszą oddychalność. Frota oprócz podeszwy otacza też mały palec i pierwszy staw dużego palca - miejsca, w których najczęściej powstają otarcia. Posiadają elastyczny ściągacz wokół kostki, od strony pięty wywinięty tak aby zapewnić maksymalną ochronę przed otarciami. Na wierzchniej stronie skarpet, na wysokości palców przebiega poprzeczny szew, ale jest miękki i schowany w frocie.  
 
Skarpety są bardzo przyjemne w dotyku, miękkie, mięsiste. Cechują się średnią amortyzacją, frota zbiła się o połowę w ciągu kilku pierwszych dni i taka już została. Jest fizycznie niemożliwe żeby fabryczna puszystość się utrzymała, ale powstały pod wpływem nacisku pozostały "filc" nadal bardzo dobrze amortyzuje i chroni przed otarciami. Grubość "light" najbardziej mi odpowiada, "ultralight" w mojej ocenie nie zapewnia wystarczającej amortyzacji.
 

 
 

PhD Outdoor Light nie rozciągają się i nie marszczą, jak to bywa w przypadku innych skarpet (miałam na tym tle bardzo nieprzyjemne doświadczenia ze skarpetami Icebreaker Hike Light, które notorycznie się marszczyły).

Termika i oddychalność
Smartwool PhD Outdoor Light to skarpety 3-sezonowe, wystarczająco ciepłe nawet przy temperaturze poniżej zera. W czasie upałów mogą być zbyt ciepłe.
W ciepłe dni (tzn. powyżej 10 stopni) skarpetki wilgotnieją od potu i dla mnie jest to odczuwalne kiedy mam na sobie pojedynczą warstwę skarpet. Wydaje mi się, że to zjawisko dotyczy wszystkich skarpet z dużą zawartością wełny. Przykre odczucie stanowi wilgotność nie tyle skarpet co stóp - skarpety bez palców nie są w stanie wchłaniać potu spomiędzy palców. W ten sposób od czasu do czasu sprzyjało to powstawaniu pęcherzy. Zaznaczam, że mam bardzo delikatną skórę, która łatwo doznaje uszkodzeń.
Rzadko zakładam tylko jedną parę skarpet, przeważnie stosuję dodatkowo linery (cienkie skarpetki noszone pod trekkingowymi). W duecie ze skarpetami pięciopalczastymi Injinji Toe Socks Smartwoole spisują się doskonale - nie czuję żadnej wilgoci, dopiero po zdjęciu butów jestem w stanie stwierdzić, że obie pary są wilgotne. Linery mają za zadanie przetransportować wilgoć do skarpet wierzchnich i tak rzeczywiście się dzieje. Podczas całego przejścia Te Araroa stosowałam taki właśnie wariant, który w połączeniu z odpowiednio dobranymi do moich stóp butami sprawił, że pomimo permanentnie mokrych warunków i niełatwego terenu nie miałam ani jednego pęcherza. Myślę, że przez połowę czasu użytkowania skarpety były ciągle mokre, często przechodziłam w nich strumienie, błotniste szlaki.
 
 
 
Wytrzymałość
 
Jedną parę Smartwooli Phd Outdoor Light Micro wykończyłam w ciągu dwóch miesięcy codziennego noszenia, co przekłada się na jakieś 1200km przebiegu. Przetarcia pojawiły się jednak dużo wcześniej.
 
Skarpety regularnie cerowałam pod koniec użytkowania, wymieniłam na nowe kiedy cerowania wymagały co drugi dzień. Nie potrafię stwierdzić jednoznacznie kiedy pojawiła się pierwsza dziura – w jednej parze było to już po czterech tygodniach, w drugiej po ośmiu, zależało to również od stanu wkładek w butach i ilości piasku/brudu.
 
 
Za wytrzymałość odpowiada domieszka nylonu - im jest go więcej, tym dłużej skarpety wytrzymają. Smartwoole nie znajdują się w czołówce jeśli chodzi o wytrzymałość, jednak komfort użytkowania jest na tyle duży, że jestem w stanie się z tym pogodzić.
 
PhD Outdoor Light wypadły pod względem trwałości dużo lepiej niż używane przeze mnie na tej samej wyprawie PhD Run Ultralight, które jako nieco cieńsze były bardziej odpowiednie w ciepłym tropikalnym klimacie, ale przecierały się bardzo szybko - już po 600 km, czyli miesiącu użytkowania.
 
Na zdjęciu górna niebieska skarpetka to PhD Outdoor Light, dolna zielona PhD Run Ultralight.
 
Miejsce występowania przetarć zależy od sposobu chodzenia – u jednych dziury pojawią się najpierw na piętach, u innych pod palcami. U mnie występują zawsze najpierw pod śródstopiem - taki mam sposób chodzenia, z wyraźnym odbiciem ze śródstopia, więc stopa prześlizguje się wtedy odrobinę po wkładce. Jako że mocniej staję na zewnętrznej krawędzi stopy dziury pojawiły się właśnie po zewnętrznej stronie podeszwy. W dalszej kolejności przetarły się nad dużym palcem (mam wystające paznokcie), potem materiał stał się bardziej przejrzysty na piętach, nie doczekałam jednak dziur w tym miejscu.
 

Jak w każdych wełnianych skarpetach także i w przypadku Smartwooli występuje lekkie zmechacenie w miejscach zwiększonego tarcia - na zapiętku i pod śródstopiem. Zmechacenie jest niewielkie, a przy tym dużo mniejsze niż w przypadku serii skarpet Smartwoola przeznaczonej do pieszych wędrówek - Hike. Te w pełni frotowe grube skarpety mechaciły się bardzo szybko. Nie miało to jednak wpływu na użytkowanie, jedynie na estetykę. Kuleczki można po prostu odrywać.
Często taplałam się w błocie, lecz dlatego, że zawsze noszę stuptuty rzadko do wnętrza butów dostaje mi się brud, jedynie o małej frakcji, skarpety nie były więc nigdy poddawane dodatkowemu tarciu. Dopiero kiedy w butach przetarły się wkładki miało to wpływ na degradację skarpet.
 

Smrodliwość
 
Obie pary testowanych skarpet nosiłam przez dwa miesiące codziennie, piorąc je rzadko (raz na 7-14 dni). Nie noszę skarpet na zmianę z wyjątkiem jednej pary przeznaczonej wyłącznie do spania. Nie należę do osób, którym skarpety prędko zaczynają wydzielać nieprzyjemny zapach, nie przejmuję się też tym zbytnio.
 
Chodzenie całymi dniami w mokrych skarpetach i butach potęguje oczywiście powstawanie brzydkiego zapachu, toteż czas użytkowania do momentu prania różni się w zależności od tego czy warunki są mokre czy suche. W suchych lub sporadycznie mokrych skarpetach spokojnie chodzę przez dwa tygodnie, a mój obecny rekord wynosi 22 dni noszenia bez prania. Pranie w terenie jest czynnością kłopotliwą i zabiera cenny czas, który można przeznaczyć na marsz lub sen, toteż z reguły pranie przeprowadzam w cywilizacji. Do prania skłania mnie nie tylko brzydki zapach, ale też sztywność i ilość wtartego brudu, która może powodować otarcia - kłaczki frotte robią się szorstkie.
 

Pranie
 
Jeśli miałam okazję prałam skarpety, robiłam to przeważnie ręcznie w umywalce. Najpierw starałam się wypłukać jak najwięcej błota, a następnie szorowałam z użyciem detergentu (takiego, do jakiego akurat miałam dostęp: mydła w płynie, płynu do mycia naczyń). Zdarzało mi się czasem prać je również w pralce, w zwykłym proszku. Z moich obserwacji wynika, że rodzaj detergentu nie ma znaczenia, skarpety prędzej się podrą niż stracą właściwości.
 
Na zdjęciu prane są akurat Smartwool PhD Run Ultralight - cieńsza wersja opisywanych tutaj skarpet, która zawiodła mnie pod względem wytrzymałości.
 
 
Pranie w pralce jest bardziej efektywne w usuwaniu brudu, jednak brzydkiego zapachu łatwiej jest się pozbyć piorąc ręcznie. Zapach utrzymuje się także po praniu, ale po wyschnięciu jest ok. Nie udało mi się nigdy sprać brudu do końca, skarpety zszarzały, a od czerwonej wyściółki butów także się zafarbowały. Sprawy nie ułatwia ich jasny kolor, warto zatem wybrać Smartwoole w ciemniejszym kolorze.
 
 
Po praniu nigdy się nie skurczyły ani nie wyciągnęły, mają dokładnie taki sam kształt jak za czasów nowości.
 

Schnięcie
 
Rzadko zdarzało mi się prać Smartwoole i suszyć na powietrzu zamiast na nogach. Po praniu ręcznym i wykręceniu wody powieszone pod dachem czy pozostawione w pokoju hostelowym rano były zazwyczaj wciąż wilgotne. W terenie suszyłam je czasem tak jak to zwykle robię na butelce Nalgene wypełnionej gorącą wodą/herbatą. Wyprane w domu, odwirowane i wywieszone na słońcu schną oczywiście dużo szybciej.
 
W sprzyjających warunkach, tzn. przy suchej, słonecznej, wietrznej pogodzie nie wykręcane w butach do biegania wysychają w marszu w ciągu trzech godzin. W mniej sprzyjających, wilgotnych warunkach zajmuje im to cały dzień. Uważam to za zupełnie normalne i zadowalające.
 
W ciągu dnia nigdy też ich nie wyżymam, bo albo szkoda mi na to czasu, albo nie ma to sensu z uwagi na kolejne zanurzenia. Woda wyciska się z nich sama i w sumie nie ma też takiej potrzeby. Tutaj uwidacznia się przewaga nad skarpetami, które miałam poprzednio - Icebreaker Hike Light. Icebreakery pozostają mokre dużo dłużej, nie wysychają na stopie, nawet jeśli się je wykręci. Nie wiem czy jest to spowodowane większą zawartością wełny czy czymś innym, jednak dla zmacerowanej skóry stóp jest to ogromna różnica.
 

Podsumowanie
 
Reasumując byłam bardzo zadowolona z tych skarpet, a kilka kolejnych par (również 30zł/parę) czeka na następne wyzwania. Nienajlepszą wytrzymałość rekompensuje komfort użytkowania.
 
Zalety:
komfort
amortyzacja
odporność na łapanie zapachów
 
Wady:
dość słaba wytrzymałość
trwałe zabrudzenia

2 komentarze:

  1. Właśnie znalazłem link do twojego testu na hikinginfinland.com w cotygodniowym przeglądzie sieci.
    Fajnie, że co jakiś czas można tam zobaczyć także artykuły z Polski.
    Gratuluje

    OdpowiedzUsuń