Relacje z podróży i wędrówek do 1000 km

Szlaki długodystansowe

Sprzęt i porady

YouTube & Instagram

Festiwale, spotkania, prasa

piątek, 13 maja 2022

Finanse na szlaku długodystansowym - 16 sposobów na budżetową wędrówkę

Na długim szlaku spotkacie wielu różnych ludzi, będą wśród nich zarówno milionerzy, jak i osoby posiadające bardzo skromne fundusze. Bardzo fajnym aspektem wędrówek jest to, że na szlaku wszyscy są równi i stanu portfela nie można się domyślić na pierwszy rzut oka. Wszyscy są tak samo brudni i zaniedbani. Nie bez powodu thruhikerzy są czasem myleni z bezdomnymi. Dopiero w cywilizacji to się zmienia. Jednych stać na wszelkie dobra, a innych nie. Ale czy to że nas na wszystko nie stać jest powodem do zmartwień? Moim zdaniem nie. Znaczna część wędrowców nie ma nieograniczonych funduszy, a wyczerpanie środków finansowych jest często podawana jako przyczyna, dla której wędrowcom nie udaje się przejść szlaku.

Bezpiecznym rozwiązaniem jest określenie budżetu z uwzględnieniem nieprzewidzianych wypadków. Dobrze jest mieć na koncie więcej, nawet dwa razy więcej niż sądzimy, że będziemy potrzebować. Jeśli uda się zmieścić w budżecie lub nawet nieco zaoszczędzić, będziemy mieli już środki na następną wyprawę, nowy sprzęt itp.

Mówi się, że statystyczny hiker potrzebuje aż 1000 $ na miesiąc życia na szlaku, co do niedawna można było przeliczyć na 4 tys. PLN, ale obecnie daje 4,5 tys. PLN. Suma ta określana jest bez kosztów dojazdu. W takim przypadku na 4-miesięcznej wędrówce wydamy aż 18 000, a 6 miesięcy 27 000 PLN.

Choć dla osób bardziej zamożnych może to być jak najbardziej do zaakceptowania, wielu z nas na taki wydatek nie może sobie pozwolić – albo po prostu nie chce, woląc żyć skromniej i przeznaczyć posiadane środki na coś innego.

Mój pierwszy szlak długodystansowy, Te Araroa w Nowej Zelandii, kosztował sporo – 20 000 PLN. To tyle ile wydaje statystyczny hiker, choć razem z bardzo kosztownym przelotem. Zazwyczaj jest tak, że pierwsza wyprawa wychodzi drogo, a dopiero potem zaczynamy szukać sposobu na to, żeby na szlaku wydawać mniej. Nie inaczej było w moim przypadku. Na następnym szlaku (i wszystkich pozostałych) dołożyłam wszelkich starań żeby wydatki ograniczyć. Jeśli wędrówka staje się naszym sposobem na życie i przynajmniej połowę roku spędzamy w podróży, a w trakcie drugiej połowy nie zarabiamy kokosów, musimy się zastanowić jak to zrobić żeby życie na szlaku było mniej kosztowne. Moja strategia polega na tym żeby unikać wszystkich wydatków, które nie są niezbędne. W związku z tym obecnie większość kosztów to zakup jedzenia (tutaj nie jestem skłonna do wyrzeczeń). Wydaję też trochę na pamiątki, ale uwaga, nie wliczam ich do kosztów, bo jest to rzecz opcjonalna i indywidualna, więc nie pomoże Wam w planowaniu.
Muszę Was ostrzec, że nie każdy będzie skłonny do takich wyrzeczeń. Wiele osób nie da rady. Jestem z natury oszczędną osobą i nie sprawia mi to przykrości, że żyję trochę jak bezdomny, ale nie każdemu musi to odpowiadać. Muszę też zaznaczyć na wstępie, że mniejsze wydatki to też zasługa życzliwych ludzi, których spotykam po drodze, a którzy zapraszają mnie do siebie. Nie wszędzie i nie zawsze się to zdarza.


Oto jak przedstawiały się koszty dotychczasowych wypraw:

Te Araroa: 20 000 PLN, 150 dni, 4000 PLN na miesiąc, z czego 40% to jedzenie
Appalachian Trail: 10548 PLN, 122 dni, 2512 PLN na miesiąc, z czego 47 % to jedzenie
Continental Divide Trail: 12800 PLN, 128 dni, 3011 PLN na miesiąc, z czego 54 % to jedzenie
Pacific Crest Trail: 12512 PLN, 132 dni, 2781 PLN na miesiąc, z czego 44 % to jedzenie
Sverige p lngden: 5618 PLN, 90 dni, 1873 PLN na miesiąc, z czego 49 % to jedzenie
Chorwacki Szlak Długodystansowy: 4453 PLN, 65 dni, 2226 PLN na miesiąc, z czego 61 % to jedzenie


Po każdej wyprawie robię podsumowanie włącznie z podsumowaniem finansowym i krótką analizą. I i na co wydałam możecie sprawdzić w poniższych wpisach:

Te Araroa
Appalachian Trail
Chorwacki Szlak Długodystansowy



Koszty można podzielić na wydatki przed startem i na te w trakcie wędrówki. 

Przed wędrówką:

1. Nie warto oszczędzać na sprzęcie, bo jeśli chcemy go używać powinien być porządny. Zabrania ciężkich i niepraktycznych rzeczy będziemy żałować. Na początku swojej kariery outdoorowej wydałam dużo i kupiłam dużo sprzętu, nie dało się oczywiście uniknąć błędów, ale bardzo wiele rzeczy służy mi do dziś. Warto zawsze kupić najlepszą rzecz, na jaką nas stać. Co nie oznacza że musimy kupować najdroższe rzeczy ani kupować ich dużo. Skupmy się na butach, dobrym śpiworze, lekkim namiocie i nie za ciężkim plecaku, przy reszcie możemy trochę odpuścić.

2. Warto dużo wcześniej kupować bilety – w 2017 roku poleciałam do Nowego Jorku za 750 złotych nie licząc bagażu, zakupiwszy bilety na marzec w październiku. Cel podróży ma oczywiście znaczenie – prom do Szwecji jest tańszy niż samolot do Nowej Zelandii, na to nie da się nic poradzić.

3. Jeśli macie mieszkanie możecie je wynająć, a ono będzie zarabiać w czasie kiedy was nie ma


Na szlaku najważniejsze jest to, żeby wydawać pieniądze tylko na to, co jest niezbędne


W czasie wędrówki:

1. Noclegi tylko w namiocie, pod wiatami, u trail angeli – za darmo. Nie sypiamy w hostelach, motelach, kempingach itp. Jeśli musicie skorzystać z płatnego noclegu podzielcie koszty i wynajmijcie jeden pokój jako grupa. Mój rekord to 9 osób w 4-łóżkowym pokoju, ale nie każdy motel na to pozwala. Unikanie noclegów w hostelach może wpłynąć na nasze relacje na szlaku – nasi znajomi pewnie będą nocowali w hostelach i spędzali czas w miasteczkach. Podobnie jest w przypadku restauracji – znakomita większość hikerów pierwsze kroki w miasteczku skieruje do baru z hamburgerami.





2. Nie jadamy w restauracjach. Należy wspomnieć, że dodatkowy koszt stołowania się w barach w USA to napiwek, ale są w kraje w których dawanie napiwku jest źle widziane, np. w Szwecji, gdzie dodatkowe wynagrodzenie stoi w sprzeczności z równym traktowaniem pracowników. Choć zasadniczo unikam restauracji czasami chcę spędzić czas ze znajomymi, a poza tym czasami marzyłam o czymś, czego sama nie ugotowałam, więc założyłam, że na hamburgera pozwolę sobie raz w miesiącu.




 

3. Również na zakupie prowiantu w sklepie można zaoszczędzić. Wpływa na to rodzaj jedzenia – wiele osób kupuje najgorsze tanie jedzenie, takie jak zupki chińskie z makaronem ramen i słodycze. Z moich obserwacji wynika, że jest więcej osób które oszczędzają na jedzeniu niż na noclegach. Ja robię odwrotnie, bo uważam, że oszczędzanie na jedzeniu odbija się na naszym zdrowiu. Nie żeby mój prowiant był szczególnie zdrowy, ale w porównaniu z zawartością worków z jedzeniem innych hikerów, na pewno zdrowszy.








4. W niektórych krajach na popularnych szlakach znajdziemy tzw. hiker box'y, czyli pudła wypełnione rzeczami, których inni wędrowcy pozbyli się i zostawili żeby inni mogli skorzystać. Takie pudła można znaleźć np. na pocztach i w hostelach czy informacjach. Często można tam znaleźć bardzo dużo jedzenia, bo wiele osób wysyła sobie paczki z jedzeniem, którego potem nie chcą jeść lub mają za dużo.

5. Trail magic i trail angele to wspaniałe zjawisko na szlaku – osoby życzliwe hikerom i chcące zrobić coś dobrego przywożą na szlak jedzenie, urządzają pikniki i częstują przechodzących wędrowców albo zostawiają na szlaku przenośne lodówki z napojami i przekąskami. Wiele osób mieszkających przy szlaku oferuje darmowe noclegi albo zaprasza spotkanych np. w supermarkecie wędrowców. Należy pamiętać, że trail magic to nie hiker box i nie należy czynić spustoszenia - każdy powinien mieć szansę skorzystać z tej dobroci.










6. Nie warto wysyłać depozytów z jedzeniem - sama przesyłka kosztuje, a w niektórych miejscach chcą opłaty za przetrzymywanie. Choć zdarzają się miejsca, gdzie chcą zarobić na hiekrach i mają ekstremalnie wysokie ceny z reguły koszt wysłania paczki tą różnicę wyrównuje. Wiedząc, że czeka nas takie miejsce możemy je odpuścić całkiem, albo ponieść więcej z poprzedniego miasteczka.

7. W wielu przypadkach jednak trzeba mieć do dyspozycji dodatkowy sprzęt – np. buty na wymianę lub sprzęt zimowy. Takie rzeczy zazwyczaj przesyła się od poczty do poczty paczką zwaną bounce box. O metodzie już pisałam w osobnym artykule. Dobrze jest ten dodatkowy sprzęt kupić dużo wcześniej w promocji, wiedząc co się zużyje zaplanować wymianę. Przesyłanie bounce box-u kosztuje, ale zazwyczaj się opłaca i jest bardzo wygodne. W USA nie płaci się za "popchnięcie" paczki bez otwierania do kolejnej poczty.






8. Bardzo dużo kosztują dni zero, więc lepiej ich nie robić. Najlepiej pod względem ekonomicznym opłacają się dni nero, czyli takie, kiedy robimy krótki dystans, dostajemy się do miasta, z którym spędzamy dzień załatwiając konieczne sprawy, a wieczorem opuszczamy miasto. W ten sposób nie musimy płacić za nocleg. Ewentualnie zostajemy w mieście na jedną noc, podczas kiedy dzień zero zazwyczaj oznacza dwa noclegi w mieście.

9. Wędrując szybciej spędzamy mniej czasu na szlaku, a im dłuższe przejście tym bardziej kosztowne. Oczywiście to nie każdemu odpowiada i wiele osób wybiera się na szlak właśnie po to, żeby spędzić na nim więcej czasu. Na tej samej zasadzie krótszy szlak jest tańszy od dłuższego.

10. Na zakupy do miasta wybieramy się tylko autostopem, nigdy nie korzystając z tzw. shuttles – na szlakach funkcjonuje wiele firm oferujących podwiezienie, osoby które się boją łapać stopa często z nich korzystają. Wiele hosteli ma darmowe shuttles jeśli się u nich nocuje. Ale autostop jest całkowicie darmowy.




 

11. Pranie wykonujemy w miejscach, gdzie można to zrobić za darmo w umywalce – na stacji benzynowej, w bibliotece czy muzeum. Możemy też wyprać ubrania biorąc prysznic (nie wszędzie jest to dozwolone).

12. Umyć się również możemy w umywalce, zwłaszcza mycie włosów w ten sposób jest bardzo dobrym sposobem. Czasem jednak dobrze jest wziąć prawdziwy prysznic – kąpię się w jeziorach i rzekach, ale bez użycia mydła czy szamponu. Prawdziwy prysznic można czasami wziąć za darmo – w USA są czasem darmowe prysznice, a w innych miejscach np. na plaży. Oczywiście również u trail angeli. Jednak czasami nie ma wyjścia i trzeba zafundować sobie płatny prysznic. Nie trzeba w tym celu kupować całego noclegu, wiele hosteli oferuje sam prysznic za drobną opłatą, podobnie bywa na campingach i stacjach benzynowych które mają prysznice np. dla kierowców ciężarówek. Zawsze warto zasięgnąć języka i zapytać.





13. Jestem daleka od sugerowania, że ubezpieczenie na podróż to jest coś, na czym warto oszczędzać, jednak muszę powiedzieć, że na europejskich szlakach ubezpieczenia nie miałam i również z tego względu europejskie wędrówki kosztowały mnie mniej. Ubezpieczenie jednak warto mieć, raz korzystałam i bardzo się to opłacało.


Na YouTube publikuję też film na ten sam temat, gdybyście woleli wersję filmową: https://youtu.be/opqZdBy9HyU


Na pewno są jeszcze inne sposoby na oszczędności w trakcie wędrówki, ale powyższe wydały mi się najistotniejsze. Jeśli macie jeszcze jakieś, podzielcie się nimi proszę w komentarzach. Zarówno autorka jak i czytelnicy bloga na pewno skorzystają :-)



11 komentarzy:

  1. Nigdy nie wysyłałam sobie paczek w Europie, ale na Arizona Trail wysłałam aż 5. Po przejściu szlaku myślę że jednej mogłam uniknąć, za to jedne zakupy w miasteczku przypłaciłam zatruciem, więc żałowałam, że tam nie było paczki. Wysyłka średniej wielkości pudelka, które wystarczało mi na ok 10 dni (General delivery- na pocztę) kosztowała 15 dolarów, jedzenie kupiłam wcześniej w dużym sklepie i w dużych opakowaniach i pomimo kosztu wysyłki wyszło to troszkę taniej. Główna różnica polegała na jakości, wiele zdrowych rzeczy jest nie do kupienia na szlaku. Suszone warzywa np są w Stanach dostępne tylko w internecie i bardzo drogie, wzięłam je z Polski, kotlety z fasoli były zdobyte w Stanach w internecie i nigdzie nie widziałam ich w sklepie. Podobnie nie do zbycia po drodze były suszone rybki i wiele innych dobrych rzeczy. Moje jedzenie jest tanie, ale raczej zdrowe i niestety wymaga to przygotowań, planowania itp. Stąd paczki. Co do reszty potwierdzam, noclegi w mieście są do uniknięcia, jedzenie w restauracji nie kusi jeśli jada się na co dzień przyzwoicie prysznic można sobie też zrobić polewając się wodą z butelki w krzakach, ja też nie używam w naturze mydła, ale po takim oblaniu z wyszorowaniem (np skarpetą) czuję się wystarczająco czysta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla osób, które mają jakąś specjalną dietę paczki bywają konieczne. Wiesz że nigdy nie słyszałam o kotletach z fasoli. Wiem, że oni tam jedzą refried beans i nawet namaczają je na zimno, ale nie próbowałam.
      Myślę, że mamy podobne doświadczenia z kąpielami :-) Ależ się cieszę na Twoją relację z Arizony!

      Usuń
    2. zostało mi kilka kotletów chcesz spróbować? :)

      Usuń
    3. Nie wiem czy się odważę, ale chyba powinnam przetestować :-)

      Usuń
    4. niestety kotlet mi się bardzo pokruszył (smak powinien pozostać ten sam :)), wrzuć to do posolonego wrzątku (ja wrzucałam do wywaru z warzyw), dodaj troszkę oleju czy masła. wystarczy poczekać kilka minut i smakuje jak ugotowany kurczak. Pewnie są inne możliwości nie sprawdzałam. Smacznego :)

      Usuń
    5. Chyba wolałabym żeby smakował jak fasola, a nie jak gotowany kurczak ;-D

      Usuń
  2. Ciekawy artykuł, można bardzo wiele się nauczyć

    OdpowiedzUsuń
  3. Ze swojej strony mogę dodać, że są mydła w 100% naturalne i całkowicie bezpieczne dla środowiska, których można używać w rzekach, jeziorach itp. Korzystałam z takich w Nowej Zelandii i były naprawdę super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnego mydła, obojętnie czy jest naturalne czy nie, nie wolno używać w rzekach i jeziorach. Nigdy i pod żadnym pozorem. Biodegradacja następuje w ziemi z udziałem bakterii humusowych, a nie w wodzie. Oprócz tego mydło zmienia napięcie powierzchniowe wody i przez to owady, które żyją na powierzchni toną.

      Usuń
  4. Umycie się mydłem nie jest jakimś większym problemem.
    Są składane miski (50-100 gram) w których można mieć wodę którą się spłuczemy z dala od wody. 5-6 litrów spoko starcza.
    Mam taką michę, chwalę sobie. (pod nią podkładam taką karimatkę do siedzenia, akurat pasuje)
    Nawet jak się nie umyję cały to wlewam do niej 0,5-0,6 litra wody. Odmaczam stopy, myję je. Tam gdzie nie ma wody, a mogę sobie pozwolić na użycie do mycia tej co mam.
    W niej robię również pranie. Chodzenie kilka razy po wodę do płukania jest co prawda upierdliwe. Ale sumienie nie gryzie.

    Zamiast miski.
    Masz butelki z wodą? Masz? Nakrętka dodatkowa z dziurkami. 2 litry wystarczy by umyć
    całe ciało. Na długie włosy, ekstra 1-2 litry.

    Myłem się tak dziesiątki razy.
    Nawet gdy było +5 (wtedy by mieć ciepłą wodę mieszam zimną z zagrzaną w ognisku).

    Odradzam jednak gąbki. Pierwsze użycie OK. Ale przy następnych użyciach swędzi skóra. Najwidoczniej coś na nich rośnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miska jest niepotrzebna, prościej jest używać butelek (tak jak wspominasz) i garnka. W krajach gdzie są chaty turystyczne są często wiadra, można je też znaleźć czasem na polach namiotowych w toaletach. Można sobie zrobić doskonały darmowy prysznic w ten sposób. Osobiście preferuję 8 litrów wody.
      Naturalne gąbki pozostają przyjemne w dotyku, ale potrafią zgnić, zresztą nie potrzeba ich nosić - wystarczy jakiś mały element garderoby, który wypierze się przy okazji.
      Powyższy artykuł dotyczy w dużej mierze szlaków, na których nie ma dostępu do wody na biwakach.

      Usuń