W ciągu ostatnich 8 lat aktywności w górach dorobiłam się sporego zestawu rękawic. Wiele czasu zajęło mi dojście do tego, które są mi naprawdę potrzebne. Czy każdy potrzebuje aż takiego wielkiego zestawu? Zdecydowanie nie, jednak potrzebnych będzie kilka par.
Rękawic uniwersalnych nie ma. Zbyt różne są warunki, w których je użytkujemy. Jesteśmy skazani na zakup kilku par i łączenie ich w zestawy stosowne do panujących warunków, zakładając warstwy, dokładnie tak jak w przypadku innych elementów odzieży. Bezpośrednio na ręce zakładamy najcieńsze rękawiczki: linery lub mięsisty Polartec Powerstrech, w razie potrzeby dodajemy warstwę termiczną - izolacyjna (preferuję gruby polar), a na wierzch, również w razie potrzeby, rękawice chroniące przed wodą/śniegiem i wiatrem - hardshell.
Dłonie znajdują się na dalekich rubieżach naszego ciała, ciepła krew dociera do nich najpóźniej, już schłodzona. Rękawice nosimy żeby zapewnić dłoniom izolację, chronić od zimna i wilgoci. Wilgoć jednak produkują nasze dłonie kiedy się pocimy, rękawice muszą więc dobrze "oddychać", dobrze transportować wilgoć z dala od skóry. Wszystkie elementy zestawu muszą zapewniać odpowiednią, mniejszą lub większą termikę, dobrze oddychać, a tylko ostatnia warstwa, którą de facto będziemy zakładać rzadko, powinna być membranowa.
Należy pamiętać o wyborze odpowiedniego rozmiaru. Linery powinny być przylegające, lecz nie obcisłe, warstwa izolacyjna swobodnie ma opatulać pierwszą warstwę, a warstwa ostatnia, hardshell, móc w stanie to wszystko pomieścić.
Rękawice ocieplane - NIE
Zacznijmy od tego czego nie warto kupować: ciepłych zimowych rękawic z wszytą na stałe ociepliną. Niestety sklepy są wypełnione właśnie tego typu rękawicami, zupełnie niepraktycznymi w terenie. Najczęściej posiadają membranę, syntetyczne wypełnienie np. Primaloft i szereg wzmocnień, nadających profesjonalny wygląd.
Nie pozwalają regulować ciepłoty dłoni, więc często okazują się za ciepłe. Łatwo je zapocić, ale bardzo trudno wysuszyć - wilgoć uwięziona wewnątrz nie ma szans odparować, zaczyna się gromadzić. Zamiast takich rękawic szukamy zestawu, który możemy łączyć i rozdzielać.
Tego typu rękawice mogą się przydają się tylko do jazdy na rowerze na mrozie lub narciarstwa zjazdowego.
Linery
Linery to bardzo cienkie rękawiczki, zakładane jako pierwsze, blisko ciała. Same w sobie posiadają niewielkie właściwości izolacyjne, ale zapewniają doskonałą termoaktywność. Odprowadzają wilgoć do kolejnej warstwy. Ponieważ są cienkie, nie ujmują nic z precyzji ruchów. Niektóre posiadają dodatkowe ogumowanie na wnętrzu dłoni.
Jako pojedyncza warstwa sprawdzają się tylko powyżej zera, poniżej zera tylko przy bardzo intensywnym wysiłku i przy braku wiatru.
Ich wytrzymałość jest słaba, prędko pojawiają się przetarcia i dziury.
Używam linerów z wełny merino (Icebreaker, starsze modele). W sprzedaży są też linery z dzianin syntetycznych, te jednak w dotyku nie są tak przyjemne i wydają się zimne. Linery z jedwabiu cechuje wytrzymałość jeszcze gorsza niż wełnianych.
Ciepłe linery/rękawiczki streczowe
Jeśli któreś z rękawic, które posiadam miałabym nazwać uniwersalnymi to byłyby to palczaste rękawiczki z materiału Polartec PowerStrech Pro, które dostałam od Kwarka przed wyjazdem na Continental Divide Trail i których używam do dziś. Bez nich nie wyobrażam sobie żadnej wędrówki. Są wystarczająco cienkie, żeby pełnić rolę linerów i wystarczająco ciepłe żeby zapewniać izolację w zwykłych wiosenno-jesienno-wysokogórskich warunkach. Są przy tym niezwykle lekkie - para waży zaledwie 32 g.
Powerstrech posiada dwuwarstwową strukturę składającą się z zewnętrznej dzianiny i wewnętrznego futerka, skłębionych luźnych włókien, które magazynują ciepło. Z czasem warstwa puszysta się zbija i rękawiczki nie są już tak ciepłe jak w czasach kiedy były nowe.
Pro w nazwie oznacza dodatek nylonu w zewnętrznej nazwie, który odpowiada za zwiększoną wytrzymałość. Rzeczywiście jest bardzo zadowalająca, pierwsza dziura pojawiła się na kciuku dopiero po kilku tysiącach km na szlaku.
W przypadku zamoczenia takiej warstwy łatwo ją wysuszyć. Albo wyschnie sama na rękach albo można jej pomóc - nakładając na butelkę z gorącą wodą (herbatą), jak na kaloryfer. Tą samą metodą suszy się w terenie skarpetki.
W posiadaniu mojej mamy są rękawiczki Kanfor Furio, również wykonane z Polartec Powerstrech Pro. Wyglądają bardziej puszyście, gdyż są mniej intensywnie użytkowane. Posiadają praktyczne ogumienie na wewnętrznej stronie dłoni, zapewniające lepszy chwyt, ale są cięższe.
W mojej kolekcji znajdują się też rękawiczki Arc'teryx Rivet, wykonane z Polartec Hardface. Po wewnętrznej stronie dłoni posiadają wzmocnienie ze skóry. Materiał ma podobną strukturę jak Powerstrech, ale warstwa futerka jest cieńsza. Wierzch jest bardzo gładki. Miałam je na początku Appalachian Trail jako ciepłe linery pod łapawice.
Chwilowo się gdzieś zawieruszyły, ale mam też rękawiczki z wełny merino Icebreakera (Realfleece)o podobnej budowie jak Powerstrech - gładkie z zewnątrz, z futerkiem od środka. Są mniej wytrzymałe i cięższe, ale dostosowują się bardzo dobrze do różnych temperatur.
Warstwa izolacyjna
Para rękawic polarowych, które najlepiej nadają się na izolację przydaje się tylko zimą. Widoczne poniżej rękawiczki Kwark wydobył na marcowy pobyt w fińskiej Laponii. W niskich temperaturach (-5 - -20) najważniejsza była oddychalność, tak żeby wewnątrz rękawic nie gromadziła się wilgoć. Podobną rolę pełnią dołączone do łapawic Arc'teryxa linery z Polartec Highloft, choć mają budowę strefową - od strony dłoni i w czubkach palców są cieńsze. Musiałam dorobić do nich wkładkę na duże mrozy.
Softshell
Najmniej przydatny rodzaj rękawic to rękawice typu shoftshell, z syntetycznego materiału, nie zawsze ze membraną. Mają bardzo wąskie zastosowanie, dlatego rzadko ich używam - przede wszystkim na rowerze jesienią i zimą. Posiadam parę Arcteryx Venta (starszy model), rękawic zaopatrzonych w membranę Gore Windstopper, która jest membraną wiatro-, ale nie wodoodporną, w związku z czym jednocześnie chroni przed wiatrem i dobrze oddycha. Szwy nie są podklejane. Rękawiczki od wewnątrz są pokryte bardzo cienką warstwą polaru o kratkowanej strukturze.
Hardshell
Warstwą ostatnią, membranową mogą być zarówno pięciopalczaste rękawice jak i łapawice - rękawice z kciukiem. Te pierwsze przydadzą się jeśli uprawiacie jakiś bardziej wyrafinowany rodzaj narciarstwa lub alpinizm. We wszystkich pozostałych przypadkach lepsze będą łapawice - dużo łatwiej ogrzać palce, które są blisko siebie.
Od kilku lat moimi ulubionymi łapawicami, zapewniającymi komfort w kiepskich warunkach, zarówno w deszczu jak i wietrze i śniegu były Arcteryx Beta AR Mitts. Są bardzo mocne i doskonale wodoodporne. Składają się z dwóch części, które można stosować oddzielnie: membranowej łapawicy z Gore Tex Pro oraz wewnętrznej łapawicy z Polartec Highloft (grubego fleece'u). Niestety nie są już produkowane. Obecnie w ofercie Arc'teryxa jedynymi "rozdzielnymi" łapawicami są Alpha SV Mitts.
Ponieważ powyższe łapawice mam w rozmiarze nie pozwalającym na wciśnięcie kilku grubych zimowych warstw zakupiłam ostatnio nowy egzemplarz Salewa Ortles PTX 3LOvermitt. Te łapawice są sprzedawane jako pojedyncza warstwa wodoodporna - wielka rzadkość na rynku outdoor, choć to niezbędny element szafy sprzętowej każdego piechura czy narciarza backcountry. Membrana nie wygląda tak solidnie jak Gore Tex Pro Arc'teryxa, ale przynajmniej jest 3L (poszukiwania tego typu łapawic naprowadzą Was też na modele z Gore Tex Paclite, którego unikajcie - nie jest wystarczająco wodoodporny). Wewnętrza strona dłoni jest pokryta grubą syntetyczną tkaniną. Jak się sprawdzą pokaże nadchodzący sezon.
W trakcie swoich przejść długodystansowych rezygnuję z niektórych rzeczy na rzecz obniżenia wagi - rezygnuję z porządnych łapawic membranowych, bo wiem że wytrzymam. Zamiast nich używam cienkich i bardzo lekkich (14 g) łapawic z cienkiego sinylonu, wykonanych przez Robertsa, a które sama uszczelniam klejem silikonowym. Niestety ich wytrzymałość jest niewielka, silikon szybko znika i łapawice przemakają.
W sytuacji awaryjnej można zaopatrzyć się w gumowe rękawice kuchenne, lecz nie należy liczyć na ich wytrzymałość. W kontakcie z kijkami trekkingowymi szybko się rozpadają.
Membranowe rękawice 5-palczaste z wyjmowaną wkładką to jeszcze rzadsze zjawisko niż łapawice, ale istnieją, np. Rush SV Arc'teryxa. Będą bardziej precyzyjne, ale odizolowane od siebie palce szybciej zaczną marznąć.
Jak złożyć odpowiedni zestaw
Oczywiście nie zakładam wszystkich moich rękawic na raz. Nie chcę też nosić w plecaku dodatkowych par - to kłóciło by się ze sprzętowym minimalizmem. Jakie więc wybrać i które łączyć ze sobą tak żeby zestaw był najbardziej funkcjonalny i składał się z możliwie najmniejszej ilości elementów? Mam trzy ulubione zestawy. Oto one.
Zestaw minimalistyczny, thru-hikerski, którego używałam w ostatnich latach w trakcie przejść wszystkich trzech szlaków Potrójnej Korony: ultralekkie łapawice sinylonowe oraz rękawiczki Kwark Power Strech Pro. Zestaw nadający się do regularnego użytkowania w suchych warunkach w temperaturze od kilku stopni powyżej zera do kilku stopni poniżej zera. Można w nim przetrwać sporadyczne załamania pogody z opadami zimnego deszczu lub śniegu, ale należy liczyć się z tym, że zewnętrzne łapawice chronią głównie przed wiatrem, gdyż silikon z sinylonu zdziera się bardzo szybko i łapawice przemakają. Tylko dla świadomych użytkowników, godzących się na niedostatki w jego funkcjonowaniu.
W warunkach bardziej skrajnych lub kiedy zdecydowanie poszukuję komfortu wybieram solidniejsze łapawice - dotąd były to Arcteryx Beta AR, z których najczęściej zabierałam tylko część membranową.
Poniżej widzicie mój zestaw zimowy, sprawdzający się w temperaturach od kilku stopni powyżej zera do -20, a nawet mniej (w czasie aktywności). Składa się on z rękawiczek Kwark Power Strech Pro, polarowych rękawic Kwarka oraz łapawic membranowych Salewa Ortles PTX 3L, jeszcze nie przetestowanych (dotąd Beta AR). Można go jeszcze uzupełnić o dodatkowe łapawice z polaru, w które mam zamiar się zaopatrzyć. To bardzo uniwersalny, a jednocześnie lekki i nie zabierający wiele miejsca zestaw, zważywszy surowe warunki do których jest przeznaczony.
Wszystkie elementy są tak dopasowane rozmiarem, że wygodnie nosi się je jedne na drugie. Pierwsza warstwa jest w moim zwykłym rozmiarze, druga o rozmiar większa i trzecia sporo za duża. Ważne jest aby wewnątrz można było uwięzić dużo ciepłego powietrza i oczywiście żeby krew mogła swobodnie krążyć. Pozostaje jeszcze miejsce na chemiczny ogrzewacz tudzież dodatkowe ocieplenie.
Korzystając z takiego zestawu możemy zawsze zdjąć którąś z warstw i włożyć do kieszeni - jeśli zrobi się za ciepło lub jeśli potrzebujemy precyzji - do gotowania, robienia zdjęć, rozbijania namiotu itd.
Zestaw rowerowy, przydatny też na spacer, narty biegowe itp. - wszystkie jednodniowe wycieczki, kiedy nie spodziewam się deszczu i nie babrzę się w śniegu. Świetny także na zimowe eskapady z nartami i pulkami, ale tylko jeśli chce się Wam go nosić - nie jest niezbędny. Składa się z rękawiczek z Windstopperem i wełnianych linerów. Windstoppery zakładam na rower kiedy temperatura spada poniżej 10 stopni, poniżej 5 stopni dokładam linery. Bez roweru w odpowiednio niższych temperaturach.
Inne
Poza sezonem zimowym zawsze noszę rękawiczki rowerowe, na pewno widzieliście je na zdjęciach w moich relacjach. Noszę je, ponieważ od kijków robią mi się pęcherze, ale dodają też trochę ciepła. Pod nie w razie potrzeby zakładam linery.
Łapawice puchowe to najrzadziej używany przeze mnie rodzaj rękawic, ale i takie w swojej szafie posiadam. Dużo bardziej efektywne jest zakładanie oprócz kurtki spodni puchowych i botków, dopiero jeśli to nie wystarcza, w czasie dużych mrozów i na biwakach przydadzą się puchowe łapawice. Bardziej docenią je alpiniści, ale będzie to pewnie bardziej rozbudowany model niż mój (customowy wyrób Robertsa na Pertexie Microlight, puch 850 cui).
Leśna! Najlepsze świąteczne życzenia!
OdpowiedzUsuńW kwestii rękawiczek, to ile ja kombinacji przetestowałem! Kiedyś w czasach wspinaczkowych, też miałem inne potrzeby. Ale obecnie stosuję analogiczną zasadę.
Istnienie ocieplanych łapawic tłumaczę tym, że można na nich więcej zarobić. Innego pomysłu nie mam. W użytkowaniu, o ile mamy kaloryfer w domu to nie ma sprawy. Ale w warunkach "frontowych" dosuszanie wnętrza" na biwaku, w chacie, to mordęga.
Z ciekawostek: zwracam twoją uwagę na rękawiczki BD Heavyweight wooltech. To polar z domeszką wełny. To jednak nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest solidne skórzane obszycie. Do kijków narciarskich idealne. Z linerem bez łapawicy ciepłe i oddychające.
Fajnie, że wynalazłaś te Salewy. Dziś "goła" łapawica to rzadkość.
Z pozdrowieniami
Wesołych Świąt Pim :-)
UsuńRzucę okiem na BD przy okazji. Salewy wynalazł Coolish, kiedy ja już straciłam nadzieję. Zobaczymy jak się sprawdzą w warunkach frontowych.
Pozdrowienia!
Jak się sprawiają Salewy z perspektywy czasu? Poleciłabyś?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mało je nosiłam, tylko zimą, a nie miałam zbyt wiele złej pogody. Na pewno wybrałabym mniejszy rozmiar, kupiłam S, która jest bardzo obszerna. XS mogłabym zabierać latem.
UsuńCześć, dziękuję za cenny wpis.
OdpowiedzUsuńKupiłem teraz łapawice hardshelowe Salomon Bonatti z membraną Pertex Shield. Mają też możliwość odsłonięcia palców niestety z racji, że mam małe dłonie to nawet najmniejsze XS/S są o jakiś centymetr za długie, pomimo drugich Powerstretch'owych pod spodem. Gdybym dorzucił jeszcze jedne polarowe to na długość powinno być w sam raz, ale wtedy będzie już pewnie za wąsko. Potestuję jeszcze trochę, ale całkiem możliwe, że je odeślę.
Tak więc aktualnie poszukuję hardshelowych łapawic i w związku z tym mam kilka pytań:
1) Jak jest z wodoodpornością Pertex Shield?
2) Czy w ogóle są teraz na rynku jakieś "gołe" hardshelowe łapawice?
Od siebie tak jak pisałem mogę polecić do sprawdzenia te Salomony Bonatti, o ile ta membrana jest coś warta ;)
Cześć. Sama mam kłopot ze znalezieniem godnego następcy, bo Arc'teryxy już naprawdę się zużyły, a membranowe łapawice bez izolacji coraz trudniej znaleźć. Pertex Shield bardzo lubiłam w kurtce Patagonii, więc dałabym mu szansę. Wszsytko zależy od tego czy materiał jest dość mocny i wnętrze dłoni dobrze wyłożone czymś chwytnym, najlepiej skórą. Na mnie zawsze rękawiczki są trochę za długie, ale powiem szczerze że nigdy nie stanowiło to jakiegoś problemu. Lepiej żeby w środku było trochę miejsca na polarowe rękawiczki.
UsuńWidziałam jeszcze tego typu łapawice Hestra i mam Dynafit, ale kupiłam duże na zimę i na lato są trochę za duże.