niedziela, 20 grudnia 2020

Bezpieczeństwo na szlaku - poradnik głównie dla kobiet

Każdy z nas boi się czegoś innego, ale jest pewien zestaw zdarzeń, które się przewijają w rozmowach o bezpieczeństwie na szlaku, w górach i w podróży. To sprawy o które często pytacie po moich slajdowiskach, zarówno mężczyźni jak i kobiety. Jest jednak kanon pytań, które z jakiegoś powodu kobiety zadają częściej.

Zazwyczaj unikam tematów "kobiecych", ponieważ uznaję taki podział za sztuczny. Uważam że wszyscy możemy robić to co chcemy, niezależnie od płci, a nasze doświadczenie wędrowania tudzież podróżowania u swoich podstaw niczym się nie różni - różni się tylko to jak jesteśmy traktowani przez innych ludzi. Niestety w różnych miejscach i sytuacjach będziemy potrzebować więcej odwagi do tego żeby robić to, na co mamy ochotę.

Outdoor jest zdominowany przez mężczyzn, a te kobiety, które podróżują i do tego jeszcze podróżują samotnie nierzadko kreują się na bohaterki. Dla wielu osób, w tym mnie, samotna podróż jest łatwiejsza niż w towarzystwie. Nie ma w tym doprawdy żadnej zasługi.

Okazuje się, że większość kobiet sama wpędza się w pewien rodzaj stereotypowego myślenia, według którego cnota odwagi należy do mężczyzn, podobnie jak możliwości obrony w sytuacji zagrożenia. Uwolnić się od tego można przede wszystkim za pomocą doświadczenia. Trzeba mieć jednak na uwadze, że doświadczenie przynosi nam zazwyczaj dokładnie to, czego oczekujemy. Musimy więc zmienić też nasze oczekiwania. Musimy też mieć na uwadze, że świat niekoniecznie nadąża nad naszą emancypacją i przejawy nierównego traktowania z pewnością napotkamy - facet, który nas zaczepi nie będzie pytał czy zaczepki idą w parze z naszymi poglądami. 

Nie chciałabym się teraz zagłębiać w podstawy naszego bezpieczeństwa w górach i na szlakach. O takich rzeczach jak  odpowiednie ubranie, zapas jedzenia czy kwestia nawigacji mam nadzieję, że nie trzeba nikomu przypominać. Tym razem chcę zająć się tym rodzajem bezpieczeństwa, które zależy bardziej od naszego sposobu myślenia i zachowania.





Dzicz - ciemny las i dzikie zwierzęta

Większość zagrożeń jakie jesteśmy skłonni widzieć w dzikiej przyrodzie jest wyimaginowana. Te, które rzeczywiście istnieją, po prostu musimy zaakceptować, jeżeli decydujemy się na wędrówkę w miejscu, w którym występują. 

Na czele irracjonalnych lęków stoi atawistyczny lęk przed ciemnością, niezbadaną przestrzenią, w której czyhają dzikie bestie. Czy jednak rzeczywiście w okolicy naszego biwaku roi się od niedźwiedzi, wilków, duchów i wampirów, gotowych się na nas rzucić? Oczywiście nie. Stosując zasady Leave No Trace i odpowiednio przechowując jedzenie w miejscu niedostępnym dla zwierząt (w specjalnym pojemniku lub powieszone wysoko na gałęzi i z dala od pnia) możemy się nawet uchronić od wizyty głodnego amerykańskiego czarnego niedźwiedzia. Tylko te, które są przyzwyczajone pozyskiwać jedzenie od turystów będą napastliwe - ale tak czy owak nie będą chciały zjeść samego turysty. Normalne dzikie zwierzęta panicznie boją się ludzi i nigdy do nich nie podchodzą. W ciągu wielu wieków polowań nauczyły się, że człowiek oznacza dla nich śmierć. Tylko dzięki temu jeszcze istnieją - gdyby stanowiły zagrożenie, zostałyby wytępione. 

Do wypadków dochodzi przede wszystkim z winy ludzi, którzy zbliżają się do zwierząt, na przykład żeby zrobić zdjęcie. Niedopuszczalne jest karmienie ich.





Zwierzęta możemy, owszem, usłyszeć. Bywa to stresujące, podobnie jak wszystkie inne podejrzane dźwięki, rozchodzące się w ciemności. Rozwiązanie tego problemu jest bardzo proste: zatyczki do uszu. 

Coś, czym swego czasu sama się bardzo przejmowałam wędrując przez okolice zamieszkałe przez niedźwiedzie grizzly jest problem miesiączki, a właściwie problem zapachu krwi, który dla niedźwiedzia bez wątpienia jest wyczuwalny z dużej odległości. Okazuje się jednak, że badania wykazały, że niedźwiedzie doskonale odróżniają ten zapach od zapachu krwi wydobywającej się z rany i nie wykazują zainteresowania.





Samotność


"Samotny biwak w lesie" - takie tytuły nosi wiele popularnych filmów na YouTube. "Nie boi się pani tak sama?" jest z kolei najczęstszym pytaniem jakie zadają osoby, które spotykam podczas wędrówek i widzowie podróżniczych prezentacji. Zadają je równie często mężczyźni, jak i kobiety.

Wszystkie dłuższe wędrówki odbywam samotnie - robię tak, bo tak wolę. Wiele osób woli podróżować w towarzystwie, jednak chyba jeszcze więcej preferuje samotność. Dziwi mnie trochę lansowanie samotnej wędrówki jako bardziej heroicznego wyczynu, a nawet wyrzeczenia - ci którzy chodzą samotnie robią to przecież dla przyjemności.

Samotność, choć działanie solo byłoby tu lepszym określeniem, niewątpliwie oznacza bycie zdanym na własne siły, ale przecież w dzisiejszych czasach nie jesteśmy wystawieni na pastwę losu. Prawie wszędzie jest zasięg, więc możemy zadzwonić po pomoc. Jeśli wędrujemy w miarę popularnym szlakiem, w razie kontuzji prędzej czy później trafimy na kogoś, kto będzie mógł sprowadzić pomoc nawet wtedy, kiedy zasięgu w danym miejscu nie ma. Jeśli bardzo się obawiamy możemy zabrać ze sobą lokalizator (np. SPOT czy InReach - za pomocą naciśnięcia jednego przycisku możemy wezwać pomoc tam, gdzie sieci nie ma), a nawet telefon satelitarny. Sama nie noszę takich rzeczy nigdy - są ciężkie, drogie, a prawdopodobieństwo potrzeby ich użycia jest bardzo niewielkie - ale to zależy też od tego gdzie się wybieramy, co innego GSB czy PCT, a co innego trawers Grenlandii.

Prawdą jest, że niektóre rzeczy trudniej robić samemu - myślę tu przede wszystkim o tym, czego sama się najbardziej obawiam, czyli przechodzeniu rzek. Mam zamiar poruszyć ten temat osobno. We dwójkę czy w większej grupie zawsze jest łatwiej. Jeśli porwie nas prąd ktoś będzie miał też szansę nam pomóc. 

Głównym postulatem będzie tutaj ostrożność - unikajmy ryzyka, postępujmy w sposób przemyślany, w razie wątpliwości wycofajmy się. Bardzo często jest tak, że będąc w towarzystwie innych osób chcemy pokazać swoją odwagę i robimy rzeczy, na które byśmy się nie zdobyli samotnie.




Wiele osób boi się chodzić po lesie czy spać samemu w lesie - powinniśmy uświadomić sobie, że to las jest naszą ostoją. A czy jesteśmy w nim sami czy nie nie ma żadnego znaczenia. Co ciekawe to przede wszystkim mężczyźni boją się lasu, mam wielu kolegów, którzy za nic w świecie nie rozbijają namiotu w lesie - wolą narazić się na wykrycie pod wsią czy na łące. O biwakowaniu napisałam już cały artykuł.






Ludzie

Współcześnie to nie ciemność i dzikie zwierzęta są naszymi wrogami - są nimi inni ludzie. Wymienione wyżej zagrożenia należą raczej do subiektywnie postrzeganych i dla wielu osób mogą wcale nie stanowić zagrożenia. Taki jest mój własny pogląd na tę kwestię, ale sądzę że największe zagrożenie stanowią przede wszystkim ludzie. Dlatego zawsze powtarzam, że właśnie w lesie będzie dla nas najbezpieczniej. To rada właśnie głównie dla kobiet - jeśli boicie się samotnych noclegów, szukajcie zacisznych miejsc w głębi lasu, niewidocznych z drogi czy wsi. Nie będzie tam ani gwałcicieli, ani złodziei, ani nawet grzybiarzy, nie wspominając o leśniczych. Po mieście ludzie snują się o każdej porze, natomiast większość lasu się boi i w żadnym wypadku nie będzie go penetrować po ciemku.


Przemoc i zaczepki

W USA bardzo często kobiety pytały mnie zupełnie serio czy noszę ze sobą pistolet do obrony. Wciąż jeszcze kobieta nie będąca w towarzystwie mężczyzny jest traktowana jako wolna, a więc do wzięcia. Należy się liczyć z próbami tego wzięcia, choć najprawdopodobniej będą to tylko nieprzyjemne zaczepki i nagabywania. Nie jest tak, że każda spotkana osoba źle nam życzy - tak naprawdę jest wręcz przeciwnie. Po prostu dobrze jest być przygotowanym na taką okoliczność.

Jakkolwiek chcielibyśmy żyć w idealnym społeczeństwie pozbawionym przemocy, nie żyjemy w takim. Chcąc wędrować samotnie np. po polskich nizinach, trzeba być na to przygotowaną. Nie zawsze będzie to coś bardzo chamskiego czy niebezpiecznego, a jednak zdarzyło mi się usłyszeć pytanie "nie boi się pani tak sama w lesie?" zadane przez spotkanego w lesie osobnika o niedobrym wejrzeniu (zajmował się tam kradzieżą drewna). 

Wybierając się w podróż warto dwa razy zastanowić się jakie zwyczaje panują w danym kraju. Z pewnością nie zagwarantuje nam to 100-procentowego bezpieczeństwa, ale im bardziej przyjazne, stawiające na równość społeczeństwo, tym większe szanse na pobyt bez tego rodzaju incydentów.

Jeśli macie obawy, wybierajcie miejsca, o których wiadomo, że są bezpieczne, zwłaszcza na początku przygody z outdoorem. Oczywiście nie chodzi mi o to, że w "zachodnim" kręgu jesteśmy wolni od przestępstw seksualnych, a na innym "mniej cywilizowanym" kontynencie na pewno coś nam się stanie. Po prostu jeśli zaczyna się przygodę z outdoorem lepiej najpierw ośmielić się gdzieś, gdzie z góry wiadomo, że jest bezpiecznie, a potem, mając już pewne doświadczenie, wypuścić się gdzieś, gdzie trzeba się zdobyć na więcej odwagi.

Z reguły bezpieczniejsze dla wędrowców, a zwłaszcza samotnych kobiet, są kraje w których jest kultura wędrowania. W takim kraju nie będziemy egzotycznym zjawiskiem, ale czymś zwykłym. Niestety, takich krajów nie jest bardzo wiele, lecz zawsze jeszcze pozostają góry - nawet jeśli dany kraj ogółem nie jest często odwiedzany przez turystów w ogóle, to jeśli ma góry, to można liczyć na to, że tam bardziej "znikniemy w tłumie". Takim właśnie krajem jest Polska.

Bywa różnie. Nawet w takim kraju jak Szwecja mojej znajomej zdarzyło się w przygotowanym miejscu biwakowym spotkać natrętnego ekshibicjonistę (policja zareagowała szybko i sprawnie, odbył się proces sądowy). Wędrując Appalachian Trail w USA z kolei sama udałam się w pościg za mężczyzną, który wtargnął nocą do hikerskiego hostelu w celu molestowania śpiących hikerek. Policja złapała delikwenta w kilka minut.





W takich nagłych przypadkach jak powyżej trzeba zawsze ocenić sytuację, zaalarmować kogoś, wezwać policję. Warto też pomyśleć o kursie samoobrony. Poczucie bezpieczeństwa poprawia noszenie ze sobą gazu pieprzowego, nosiłam taki kiedy zaczęłam chodzić po Polsce. A co kiedy tylko czujemy się niekomfortowo, ktoś nas zaczepia, ale nie wiadomo czego chce? Mam na to swoje sposoby.

W ludzkiej psychologii występuje pewne ciekawe zjawisko - ludzie nawet jeśli nie są "dobrzy" to lubią widzieć tak samych siebie i prezentować się tak przed innymi. Można wykorzystać to również do obrony. Jeśli ktoś się wokół nas kręci, zadaje dużo pytań, trzeba odwrócić sytuację. Nie przechodzić do defensywy, ale sprawić żeby namolny typ znalazł się w roli "rycerza", pomagającego niewieście. Spytajmy na przykład o najbliższy sklep spożywczy, godziny otwarcia, ofertę; o agroturystykę, księdza proboszcza w sąsiedniej wsi, odległość do niej - puśćcie wodze fantazji i przede wszystkim nie okazujcie lęku ani zdenerwowania. Niech wszyscy wiedzą, że wiecie co robicie, nie robicie tego pierwszy raz i świetnie się bawicie. 

Jeśli sytuacja budzi nasz niepokój nie bójmy się skłamać - jesteśmy nauczone być grzeczne i miłe, kłamać przecież nie wolno, a już szczególnie nie robią tego grzeczne dziewczynki. Jest to natomiast bardzo prosty sposób - nachalnego osobnika można zniechęcić mówiąc, że jesteśmy w grupie, że ktoś na nas czeka na skrzyżowaniu, że nasz chłopak jest od nas trochę szybszy i wędruje z przodu itd. Rzadko korzystam z tego sposobu, bo przeczy temu, co napisałam wyżej, ale w ten sposób spotkany człowiek myśli, że ktoś wie o naszym istnieniu i będzie nas szukał. Przypominam sobie, że zrobiłam tak na PCT, kiedy spotkałam dziwacznego faceta ubranego w dwa różne trampki, schodzącego ze szlaku przytykającego do PCT. Zbierał trujące grzyby i pytał czy może je jeść, po czym chciał się wdać w dłuższą pogawędkę. Akurat kilometr dalej był parking, więc powiedziałam, że spotkam się tam z resztą grupy i przyspieszyłam kroku. Takich osób nie spotyka się w dzikszych miejscach oddalonych od cywilizacji, ale właśnie w pobliżu parkingów i popularnych szlaków jednodniowych.

Podobnie jeśli ktoś nas nagabuje, można powiedzieć że się ma partnera niezależnie od tego czy to prawda czy nie. Nie było mi dane tego sprawdzać, ale ponoć w krajach Azji, gdzie bycie singielką nie jest akceptowane, znany sposób to zakładanie na podróż obrączki.






Autostop

Jeśli chodzi o podróże autostopowe, to wcale nie musimy się na nie decydować. Jednak wędrując długodystansowym szlakiem pieszym nie będziemy mieć wyjścia - w USA np. w górach nie funkcjonuje transport publiczny, a miasta znajdują się bardzo daleko od szlaku i kiedy potrzebujemy odnowić zapasy żywności musimy do sklepu pojechać właśnie autostopem. Na to kto się zatrzyma nie mamy wpływu. Na pewno bezpieczniej jest właśnie przy szlakach - mieszkańcy przyszlakowych miejscowości wiedzą kim są osoby z plecakami i są bardzo przyjaźnie nastawieni. 

Podczas podróży autostopem należy pamiętać, że nie trzeba wsiadać do każdego samochodu, który się zatrzyma. Jeśli macie cień podejrzenia, podziękujcie. Można zmyślić cokolwiek - że jest się z kimś i trzeba na tego kogoś zaczekać, że właściwie to czegoś zapomnieliśmy i musimy się wrócić. Mnie konieczność takiego manewru zdarzyła się tylko raz, a autostopem jeżdżę bardzo często, również autostradami, choć im mniejsze drogi, tym lepiej. Propozycje seksualne zdarzają się. Wielu mężczyzn żywi przekonanie, że kobieta podróżująca autostopem poszukuje towarzystwa. Sama propozycja nie stanowi jednak zagrożenia, wystarczy grzecznie odmówić. Zdarzyło mi się to dwukrotnie, a odmowa nie stanowiła problemu.





Kradzieże

Ryzyka kradzieży można uniknąć nie zostawiając swoich rzeczy bez opieki oraz ukrywając się przed ludźmi na biwaku. Tak jak już wspominałam leśny gąszcz i zupełne odludzie są najbezpieczniejszymi miejscami pod Słońcem. O ile ktoś może włamać się do naszego namiotu na kempingu, w głębokim lesie jest to zupełnie nieprawdopodobne.

W Szwecji zostawiłam raz w rzadko uczęszczanym miejscu swój sprzęt biwakowy na cały dzień, nie chcąc go wnosić i potem znosić ze szczytu Kebnekaise. Niewiele jest miejsc i krajów, w których można bez obaw zostawić swoje rzeczy i się od nich oddalić. Tak naprawdę gdziekolwiek są ludzie, można się spodziewać kradzieży. Na amerykańskich szlakach hikerzy ufali sobie nawzajem i można było być spokojnym o sprzęt na leśnym biwaku i pod wiatą, ale sytuacja zmieniała się diametralnie w pobliżu cywilizacji - kto spuścił z oka telefon ładujący się w plażowej toalecie najczęściej tracił go bezpowrotnie. Kradziono całe plecaki pozostawione na kilka minut pod szczytem - właściciel wspinał się ostatnie metry na lekko, a kiedy wracał plecaka już nie było (udawało się odzyskać takie rzeczy dzwoniąc na policję, która była bardzo sprawna w działaniu - pamiętam, że zgarnęli złodzieja ze szlakowego parkingu).

Znane są przypadki "włamań" do namiotów - złodzieje tną materiał i wyciągają rzeczy ze środka. Mogą też zablokować zamek sypialni i obrabować przedsionek tak, żeby właściciel nie mógł interweniować.

W miejscach choćby tylko trochę niepewnych kiedy nie śpię w namiocie - czyli pod wiatą czy jakimś budynku - zawsze pakuję cenne rzeczy (portfel, elektronikę) do śpiwora i trzymam je w nogach. To najbezpieczniejsze miejsce. Śpiwory mają najczęściej jakiegoś rodzaju kieszonki po wewnętrznej stronie, służące właśnie do tego, żeby można w nich było trzymać cenne przedmioty. Mają jednak tą wadę, że pozostają w jednym miejscu (a lepiej byłoby nie obracać się na brzuch razem ze śpiworem mając na przodzie plastikowe karty kredytowe).






Podsumowanie

To jak postrzegamy to, co się wokół dzieje, wpływa na to, co się dzieje. Nie narażajmy się bez potrzeby i dbajmy o swoje nastawienie - jeżeli wierzymy, że jesteśmy potencjalną ofiarą jest bardziej prawdopodobne, że nią zostaniemy. Jeśli się boimy, uważamy, że sobie nie poradzimy, automatycznie sprawiamy, że druga strona łatwiej wejdzie w oczekiwaną przez nas rolę. Im więcej jednak mamy dobrych doświadczeń, tym większą moc sprawczą odczuwamy. Wkrótce przekonamy się, że większość ludzi chce wykazywać się życzliwością, co z pewnością zmieni naszą wizję świata na bardziej pozytywną. 


niedziela, 6 grudnia 2020

Zjawiska optyczne - obserwacje w terenie

Kontynuując temat z poprzedniego wpisu, w którym omawiałam pogodę i możliwości samodzielnego jej prognozowania, tym razem zajmę się zjawiskami optycznymi, które możemy obserwować na niebie. 

Zjawisk tych jest dużo, ale o opiszę te, które zdarzają się dość często. W pewnym stopniu można je też przewidzieć - jeśli potrafimy rozpoznać okoliczności, w jakich występują (np. nadejście ciepłego frontu z wysokimi chmurami warstwowymi).

Zjawiska optyczne powstają pod wpływem światła: słonecznego lub księżycowego. Te spowodowane przez promienie Księżyca są słabsze, bledsze lub zupełnie bezbarwne. 

Żeby zjawiska optyczne rozróżnić trzeba dostrzec wystarczająco dużo szczegółów. Najważniejsze są zwykle położenie (po stronie słonecznej lub przeciwsłonecznej) i wielkość kątowa zjawiska. Niektóre kąty można łatwo ocenić za pomocą dłoni wyciągniętej ręki. Jeśli mamy do czynienia ze zjawiskiem w kształcie okręgu będzie to kąt opisania - można sobie wyobrazić że okrąg jest pomiędzy ramionami kąta.



Wieniec

Wieniec otacza tarczę Słońca lub Księżyca, która jest widoczna przez cienką warstwę chmur. Występuje najczęściej w chmurach altocumulus i altostratus, ale zdarza się i w innych. Składa się z aureoli wewnętrznej, poza którą znajdują się jeden lub więcej barwnych pierścieni. Aureola i pierścienie powstają na skutek dyfrakcji promieni światła w kropelkach wody w chmurach, tzn. promienie światła, napotkawszy drobne kropelki, zamiast przez nie przejść uginają się na nich.

Jeśli kropelki w chmurze są różnej wielkości widać tylko aureolę, bez pierścieni. Wewnętrzna aureola jest niebieskawo-biała (rzadziej niebieska lub fioletowa) i ma brązowo-czerwonawe obrzeża. Bezpośrednio otacza tarczę 'Słońca lub Księżyca. Jeśli kropelki są jednakowe, widać jeden lub więcej pierścieni widma, z kolorem fioletowym w środku i czerwonym na zewnątrz. Długość promienia pierścieni zależy od wielkości kropel - im mniejsze, tym będzie dłuższy (a więc większy wieniec).Kropelki w chmurze mogą być rozmieszczone różnie, dlatego wieniec może mieć różne kształty i zabarwienie oraz nieregularne zarysy (widać to na zdjęciach). 


Barwy widma optycznego widoczne na zewnętrznej części wieńca. Dolina Ivalojoki, Finlandia


Wieniec wokół Księżyca (powiększony ze zdjęcia poniżej)


Księżycowy wieniec widoczny w cirrostratusie ponad miastem Vancouver w Kanadzie


Zdarzało mi się również obserwować wieniec (księżycowy) na niskich, ale cienkich chmurach kłębiastych.


Bere Island, Irlandia


Park Narodowy Lemmenjoki, Finlandia


Gloria

Gloria składa się z serii barwnych pierścieni, pojawiających się w punkcie przeciwsłonecznym, kiedy światło słoneczne pada na chmurę lub brzeg mgły. Często widać ją z samolotów, ale możemy ją też podziwiać z górskich szczytów, wznoszących się ponad chmurą lub warstwą mgły. Obserwuje się wtedy glorię wokół swojego cienia, ale nie wokół cieni towarzyszy. Podobnie położenie glorii obserwowanej z samolotu zależy od miejsca, gdzie siedzi obserwator. Z większych odległości cień staje się mniej wyrazisty i widać wtedy samą glorię.

Barwy glorii są podobne do barw wieńca, przy czym fiolet znajduje się wewnątrz, a czerwień na zewnątrz. Tu także mogą pojawiać się liczne pierścienie i podobnie jak w innych zjawiskach związanych z dyfrakcją, im mniejsze kropelki chmury, tym większy promień pierścieni.

Barwnej glorii nie należy mylić z bezbarwną aureolą, która również pojawia się wokół cienia głowy obserwatora.


Gloria w paśmie Pikuja, chmura jest tu daleko i cień obserwatora jest bardzo mały. Bieszczady Ukraińskie. Fot. Szekspir

Widmo Brockenu

W pewnych warunkach, gdy chmura znajduje się bardzo blisko obserwatora, może pojawić się złudzenie optyczne. Cień, zamiast padać na mniej lub bardziej oddaloną powierzchnię, pojawia się w nieokreślonej odległości w obrębie ławicy chmury lub mgły, a różnice jej gęstości powodują, że cienie przybliżają się lub oddalają od obserwatora. W takiej sytuacji mózg ma problemy z postrzeganiem głębi. Odległość cieni jest wyolbrzymiona, a postacie wydają się być powiększone. Możemy nawet mieć wrażenie, że cień się porusza, podczas gdy to chmury się poruszają. 

Właśnie to złudzenie to nosi nazwę widma Brockenu (nie zaś sama gloria z cieniem obserwatora). Nazwa pogodzi od szczytu w Górach Harz w Niemczech, gdzie po raz pierwszy odnotowano ten fenomen. Istnieje tatrzańska legenda, wymyślona przez Jana Alfreda Szczepańskiego w 1925 roku, mówiąca jakoby człowiek, który zobaczył widmo Brockenu, umrze w górach. Ujrzenie zjawiska po raz trzeci „odczynia urok” i szczęśliwiec może już czuć się bezpieczny w górach.

Co ciekawe, różne źródła podają różne objaśnienia odnośnie tego fenomenu, przy czym większość zdaje się zrównywać widmo Brockenu z glorią. Tam gdzie opisuje się widmo wspomina się jednak o tym,  że chmura lub mgła znajdują się poniżej obserwatora, a jego cień pada w dół. Przez to jest on dłuższy, zwłaszcza ma dłuższe nogi.

Inne źródła mówią z kolei, że nie jest możliwe wykonanie zdjęcia widma Brockenu, właśnie dlatego, że jest ono złudzeniem i właśnie tej koncepcji jestem skłonna dać wiarę. Na zdjęciach widać tylko glorię wokół cienia głowy obserwatora. Od siebie dodam, że widać również resztę cienia, poza glorią, widać też tą część cienia towarzysza, która znajduje się poza glorią.

Spotkałam się też z tezą, jakoby za widmo Brockenu wystarczał sam cień obserwatora na "ekranie" z chmury lub mgły - bez glorii.


Chmura sięga do ziemi, w glorii i poza nią widać więc cały cień obserwatora, któremu jawił się(?) jako większy - jako widmo Brockenu. Pasmo Pikuja, Bieszczady Ukraińskie. Fot. Szekspir


Aureola

W polskim internecie można spotkać się z informacją jakoby aureola była inną nazwą wieńca, jednak z tego co czytałam jest to inne zjawisko, które występuje w punkcie przeciwsłonecznym, wokół cienia głowy obserwatora. Podobnie jak w przypadku glorii, obserwator widzi tylko światło otaczające jego własną głowę, a nie towarzyszy. Istnieją dwa różne mechanizmy powstawania aureoli. Najczęściej światło Słońca pada na pokrytą rosą trawę. Wiele gatunków traw ma krótkie źdźbła, na których rosa osiada ponad powierzchnią liści. Krople rosy i liście działają jak lustra, odbijające światło w kierunku jego źródła, czyli Słońca, tworząc jasny krąg. W drugim przypadku nie potrzeba rosy, wystarczy że powierzchnia złożona z wielu pojedynczych elementów odbija światło sama. Cień każdego elementu jest pogrążony w cieniu, dlatego każdy z nich wydaje się bardzo jasny.

Niestety nie mam zdjęcia tego zjawiska w swoim archiwum.


Iryzacja

Iryzacja należy do najczęstszych zjawisk optycznych. Ma postać barwnych plam w kolorach tęczy na obrzeżach cienkich chmur. Pojawia się zwłaszcza na altocumulusach, altostratusach i cirrocumulusach. Kolory iryzacji są zwykle delikatne. Podobnie jak wieniec, iryzacja jest związana ze zjawiskiem dyfrakcji, czyli uginania się promieni słonecznych, pojawia się jednak w różnych odległościach od Słońca. Występuje zawsze po tej samej stronie co Słońce. Iryzacja wywoływana jest też przez światło Księżyca.


Iryzacja w altocumulusach zaobserwowana podczas przerwy w pisaniu niniejszego tekstu

Blada iryzacja w tym samym czasie po drugiej stronie słońca, również altocumulus (na środku zdjęcia)


Tęcza

Jednym z najpiękniejszych, a zarazem najczęściej spotykanych zjawisk jest tęcza. Odpowiednie warunki do jej powstania to pogoda z przelotnym deszczem i słońcem na przemian. Najczęściej tęcze pojawiają się po południu, kiedy mamy do czynienia z przelotnymi opadami konwekcyjnymi (z chmur kłębiastych). Tęcza powstaje, gdy światło słoneczne pada na krople deszczu, odbija się w kierunku obserwatora i rozszczepia na widmo optyczne. Ponieważ światło odbija się wewnątrz kropel tęcza pojawia się po przeciwnej stronie niż Słońce. Ukazuje się część koła ze środkiem w punkcie przeciwsłonecznym. 




Natężenie barw zależy od wielkości kropel. Jeśli są duże, barwy są intensywne, a najbardziej jaskrawa jest czerwień. Jeśli są małe, barwy są bledsze, a zewnętrzny kolor przypomina bardziej pomarańcz niż czerwień. Widoczność kolorów zależy też od wysokości Słońca. Przed zachodem światło jest bardziej czerwone, a rozporszeniu ulegają fale o mniejszej długości. O tej porze można zaobserwować tęczę żółto-pomarańczowo-czerwoną, a nawet tylko czerwoną.


Wszystkie kolory tęczy nad Torneträsk, Szwecja

W doskonałych warunkach tęcza rozciąga się na całej przestrzeni nieba, a jej końce sięgają ziemi. To jak wysoko sięga tęcza zależy od wysokości Słońca - im jest wyżej tym niższa tęcza. Doskonałe półkole powstaje gdy Słońce jest na horyzoncie. Jest możliwe zobaczenie całego koła - z samolotu tub bardzo rzadko z wysokiego szczytu. Najczęściej widać tylko fragment, bo tylko część padającego deszczu jest oświetlona lub deszcz pada tylko na części nieba. 


Pojedyncza tęcza w pobliżu Björkliden, Szwecja

Najczęściej spotykana jest tęcza zwana łukiem pierwotnym  o promieniu 42°. Czerwień zawsze znajduje się na zewnątrz, a fiolet wewnątrz łuku. Ten rodzaj łuku pojawia się kiedy światło odbija się tylko raz od ściany każdej kropli. Dość często zdarza się jednak, że przed powrotem do oka obserwatora światło odbija się w tej samej kropli dwukrotnie. Wtedy pojawia się wtórny łuk o promieniu 51°, a kolejność barw jest w nim odwrócona: czerwony wewnątrz, fiolet na zewnątrz. Łuk wtórny zwykle jest bledszy.

Fragment nieba pomiędzy dwoma łukami jest ciemniejszy, bo krople w obrębie tego pasma odbijają światło w kierunku przeciwnym niż obserwator. Nosi on nazwę Pasma Alexandra.  


Chwilę później widać już oba łuki, pierwotny i wtórny i ciemny Pas Alexandra między nimi

Tęcza nad Torneträsk była zdecydowanie najpiękniejszą, jaką widziałam w życiu

W odpowiednich warunkach można dostrzec w obrębie pierwotnego łuku jeden lub więcej łuków dodatkowych (noszą nazwę nadliczbowych lub interferencyjnych), które pojawiają się, kiedy światło przechodzi przez krople deszczu drogą o nieco innej długości, dając barwy interferencyjne (jak na plamie ropy, światło opuszcza kroplę w różnych fazach). Łuki wtórne zazwyczaj mają mniej intensywne kolory, wydają się tylko różowo-fioletowe albo zielonkawe, a tylko w bardzo rzadkich przypadkach są tak jaskrawe jak w głównym łuku (jak na zdjęciu poniżej). 


Łuk pierwotny z łukiem dodatkowym oraz łuk wtórny - moja druga najpiękniejsza tęcza, która ukazała mi się na pożegnanie Great Divide Basin w Wyoming na Continental Divide Trail

Tęcza jest też widoczna tam gdzie światło odbija się w kropelkach wody innych niż deszczowe - np. w wodospadach.


Tęcza w kroplach wody podrywanej przez silny wiatr z wodospadu w Irlandii

Tęcza w kroplach wody spadających na dno kanionu Slåttdalskrevan w Parku Narodowym Skuleskogen. Höga Kusten, Szwecja, luty 2021

Zdarza się też, aczkolwiek bardzo rzadko, tęcza "księżycowa", kiedy krople deszczu odbijają silne światło księżyca. Kolory takiej tęczy są bardzo blade, ale identyczne jak te powstające w dzień.

Istnieje również tęcza biała, która powstaje w bardzo drobnych kroplach mżawki lub mgły, w których światło w ogóle się nie odbija i nie załamuje, ale ugina. Znikają wtedy barwy. Biała tęcza podobnie jak łuk pierwotny zwykłej tęczy ma promień 42°. 


Halo

Halo to cały szereg różnych zjawisk, które zachodzą w kryształkach lodu wysokich chmur. Składają się na nie kręgi, łuki i plamy światła. 

Wielobarwne pierścienie halo można dostrzec dookoła Słońca lub Księżyca w cirrostratusach i sporadycznie w cieńszych altostratusach. Jest ono efektem rozszczepiania i załamywania się  promieni słonecznych na kryształkach lodu. Najczęściej spotykaną postacią halo jest pierścień o promieniu 22° (patrz rysunek na początku). Powstaje gdy światło przechodzi przez dwie nieprzylegające do siebie ścianki sześciobocznego kryształu, ustawione pod kątem 60°. Ponieważ kryształki są różnie ukierunkowane, krąg bywa niepełny lub ma zróżnicowane natężenie.

Czasem można zobaczyć drugi pierścień halo o promieniu 46°. Rzadko widuje się go w całości, bo zajmuje wielki obszar nieba. Jest nieco bledsze, a powstaje gdy światło przechodzi przez podstawę i ścianę sześciobocznego kryształu pod kątem 90°.

Posiadam wyłącznie zdjęcia 22-stopniowych pierścieni halo.


Halo w diamentowym pyle. Vindelfjällen, Szwecja, luty 2021

Łuk halo w diamentowym pyle - bardzo mroźny poranek i opad słupków lodowych. Ammarnäs, Szwecja, luty 2021


Halo nad rozlewiskiem rzeki Jutuaa w pobliżu Inari, Finlandia

Halo nad górną Ivalojoki, Finlandia



Halo wokół Księżyca nad Ivalojoki w Finlandii, widać tylko górną część łuku

To samo halo wokół Księżyca z widoczną dolną połową


Słabo widoczny pierścień małego halo. Ostatni dzień na Pacific Crest Trail. Tutaj ostatni raz widziałam słońce - wędrówkę zakończyłam po ciemku. Piękne pożegnanie!


Słońce poboczne

Słońce poboczne (na zdjęciu poniżej), czyli parhelion to jasna plama światła, która ukazuje się po jednej lub rzadziej obu stronach Słońca. To najczęstsze po małym halo zjawisko optyczne. Położenie słońca pobocznego zależy od wysokości Słońca - im Słońce jest wyżej tym dalej od pierścienia halo znajduje się słońce poboczne. Jeśli jest nisko, słońca poboczne nakładają się na halo. 

Słońce poboczne powstaje kiedy światło załamuje się w normalnych sześciokątnych kryształkach lodu w postaci płytek, jeżeli ich płaska powierzchnia leży poziomo. Zazwyczaj dzieje się tak kiedy opadają na ziemię. Słońca poboczne zawierają wszystkie barwy widma, które są dość jaskrawe. Zdarza się, że widać je bez halo. Najjaśniejsze słońca poboczne mają jakby "ogon", rozciągający się na tej samej linii co Słońce, ale w przeciwnym kierunku. Powstają wskutek padania światła na kryształki lodu pod różnym kątem i w różnej odległości od Słońca. Wachlarze światła zachodzą wtedy na siebie, a barwy znikają z wyjątkiem zewnętrznego czerwonego obrzeża halo. 

Taki ogon jest bardzo podobny do fragmentu poziomego koła horyzontalnego:

Poziome koło horyzontalne

To z kolei biały łuk, który biegnie wokół nieba równolegle do horyzontu. Jest on wynikiem odbicia - płaskie kryształy, które powodują słońca poboczne, opadają w powietrzu z płaską powierzchnią równoległą do gruntu, a krótszą ścianką prostopadłą. To od tych krótszych ścianek odbijają się promienie Słońca tworząc koło horyzontalne. Rzadko widać je w całości (poza obszarami polarnymi i kontynentalnymi).

Ponieważ w tym przypadku barwy słońca pobocznego nie znikły, myślę, że zaobserwowałam właśnie fragment poziomego koła horyzontalnego.


Widoczne jakiś czas później niż na poprzednim zdjęciu po prawej stronie Słońca jasne słońce poboczne z częścią poziomego koła horyzontalnego. Ostatni dzień na Pacific Crest Trail


Z pozostałych zjawisk, których zdjęć nie posiadam, warto zwrócić uwagę na:

Łuk zenitalny: jasny łuk, którego środek znajduje się w zenicie, dokładnie nad głową obserwatora. Pojawia się tylko przy małej wysokości Słońca (5-30°). Powstaje w tych samych kryształkach lodu co duży łuk halo.

Łuk horyzontalny: jeszcze bardziej intensywny łuk biegnący równolegle do horyzontu, ściśle związany z łukiem zenitalnym, ale widać go tylko kiedy wysokość Słońca przekracza 58° (58-80°), dlatego że leży poniżej najniższego punktu pierścienia dużego halo (nie można go zobaczyć w dużych szerokościach geograficznych - blisko równika). 

Górny i dolny łuk styczny: powyżej i poniżej dużego pierścienia halo.

Łuki Parry'ego: jasne łuki powyżej i poniżej małego pierścienia halo.

Zdarzają się też, bardzo rzadko, pierścienie halo o nietypowej wielkości 9°, 18°, 20° i 35°.


Miraż

Zupełnie innego rodzaju zjawiskiem jest miraż, który powstaje, kiedy na jakimś obszarze występuje duży pionowy gradient temperatury (różnica w pionie). Powietrze o różnej temperaturze ma różną gęstość, a jej zmiany powodują zmiany wielkości ugięcia światła. W mirażach to ugięcie wywołuje zniekształcenie obrazu. Miraż występuje pod dwiema postaciami: mirażu dolnego, w którym obiekty wydają się być położone niżej i mirażu górnego, w którym wydają się być wyżej.


Miraż na styku mroźnego powietrza i ciepłej wody Jeziora Wener. Szwecja, luty 2021

Zjawisko to występuje także w normalnych warunkach, kiedy gęstość powietrza maleje wraz z wysokością. Np. o wschodzie i zachodzie Słońca są uginane w atmosferze w dół, w kierunku Ziemi i dlatego Słońce jest jeszcze widoczne, podczas gdy znajduje się już poniżej horyzontu.