Po 38 godzinach podrozy znalazlam sie w Auckland. Wszystkie loty przebiegly bez problemow. Szanghaj wcale nie przypadl mi do gustu, choc widzialam go tylko z gory no i z lotniska, na ktorym spedzilam 15 godzin (spiac na lawce i czytajac). Halas i az szaro od smogu... Nie to co Helsinki. Samoloty fajne, ale zarcie jakies takie strasznie sztuczne, czulam sie jakbym konsumowala zapasy na stacji kosmicznej. Auckland fajne, bardzo kolonialne, tropikalny Londyn. Palmy, tropikalne drzewa, cieplo. Noc spedzilam w hostelu, a caly dzien bezskutecznie szukam jakiegos miejsca do przechowania bagazu. Chyba odesle torbe do Polski. Czas mnie goni, powinnam juz jechac na polnoc, a jestem w rosole... Niestety biblioteczny computer nie wykrywa mojego aparatu (stary numer z kablem), wiec na razie nie bedzie zdjec. W sprzyjajacym momencie uzupelnie, a na razie pozdrawiam wszystkich czytelnikow :-)
Edit: wreszcie zdjecia :-)
Balice
Prawie Helsinki
A to juz Cape Reinga z samolotu
Okazalo sie, ze w Auckland spedzilam jeszcze jeden dzien, torbe ostatecznie upchnelam w hostelu YHA, za co musialam slono zaplacic, wiec dalej szukam innej opcji. Wieczorem spotkalam znajomych z lotniska, Patrycje i Marcina i tak wyszlo, ze spedzilam noc w ich hostelowym pokoju na glebie. Nastepnego dnia mielismy razem pojechac na polnoc. Zeby nie tracic czasu postanowilam przejsc odcinek Te Araroa idacy przez miasto, okropnie lalo, ale dalam rade. Tylko widokow nie bylo i bylam strasznie przemoczona (co za rozum zakladac spodnie przeciwdeszczowe kiedy juz dawno jest sie mokrym).
Auckand by night i w dzien
Wyzera :-)
Patrycja, Marcin i ich pokoj, w ktorym goscilam
Te Araroa Auckland...
Wyjaśniam, że chodzi o torbę bardzo UL- jakieś 5 kg pusta , służącą do przewiezienia plecaka w całości :-)
OdpowiedzUsuńramol
Ramol, czy Ty tak jak ja jesteś tylko kibicem, czy też Autorka ma jakieś wsparcie logistyczne online w Polsce do pomocy w rozwiązywaniu takich, czy innych problemów?
OdpowiedzUsuńAgnieszka idzie sama i niestety nie bardzo ktokolwiek może jej pomóc. Od wczoraj nie mam z nią kontaktu, ale prawdopodobnie , po noclegu w ruderze dojechała stopem na początek szlaku- czyli północny cypel wyspy.
OdpowiedzUsuńramol
Tak jak myślałem , dwa dni temu rozpoczęła marsz. Widoki piękne , pogoda też, ale zasięgu brak.
OdpowiedzUsuńramol