poniedziałek, 28 grudnia 2015

Te Araroa: Taumarunui - Wanganui (Tongariro National Park, Wanganui River)

Zgodnie z rpzewidywaniem nie udalo mi sie w miedzyczasie dorwac do bloga, wiec tym razem duzo atrakcji w jednym poscie.

Najpierw 42 Traverse - dosyc nudna trasa rowerowa, od ktorej szlak odbil w niezle chaszcze. Urozmaiceniem byly strumienie.


 

1100 km!

A Tongariro juz na horyzoncie!


Nocleg pod wulkanem i dalej duzo wulkanu :-) , wstalam wczesnie zeby zdazyc przejsc Tongariro Alpine Crossing przed nadejsciem zlej pogody, zalapalam sie na wschod slonca.




Pierwsze jezioro, a dalej dymiace otwory, wszedzie czuc bylo siarke. Chmury na chwile sie rozeszly i udalo mi sie zobaczyc Emerald Lakes.




Szczyt Red Crater 1886 m npm to najwyzszy punkt Te Araroa na Wyspie Polnocnej.




Lancuchy to nic specjalnego, po prostu Crossing to jeden ze szlakow Great Walks, zaprojektowanych dla niewprawnych turystow, wiec wspaniale przygotowanych, zwirek na sciezce, trawersy - najlatwiejszy szlak jaki dotad tu widzialam.




Akurat na zejsciu zklapaly mnie opady sniegu, a nizej deszczu. Przemarznieta przenocowalam w hostelu, a nastepnego dnia bylo pieknie. Niestety zapadlam w miedzyczasie na angine i kiepsko sie czulam. W National Park wzielam dzien zero, czulam sie naprawde nieciekawie. Spotkalam sie z Annette i pojechalysmy do Taumarunui autostopem po jedzenie i do apteki. Spotkalam tez Nica i Caro, bardzo sympatyczni ludzie.




Zarezerwowalysmy kajak, ale nad rzeke Wanganui (nastepny etap to 6-dniowy splyw) trzeba bylo jeszcze dojsc 50 km. W miedzyczasie minelo 1200 km. A nad rzeka niespodzianka - jedna z chatek DOC i druga niespodzianka - Lukas z Czech, ktorego nie widzialam 1000 km i Rose z Holandii. Wszyscy wyplynelismy nastepnego dnia, wraz z innymi ludzmi, ktorzy splywali rzeka (Wanganui Journey to takze Great Walk).




Niestety pierwszego dnia wywalilysmy sie w wode, wszystko szlo dobrze, tylko nagle pojawila sie skala, w ktora sie wpakwoalysmy. Aparat mialam w kieszeni, wysechl, ale pelno w nim osadu. Zdjecia beda kolezanki.

 Pola namiotowe nie roznily sie niczym specjalnym od tych standardowych, ale widoki byly super. Na rzece takze pieknie - skaly, gleboki kanion, jaskinie i mostwo malych wodospadow.




Wigilie spedzilismy na rzece, mielismy ciasto w rodzaju piernika i cydr :-)






Downes Hut to jak dotad najbardziej klimatyczna chatka. Tam odbylo sie wielkie suszenie ekwipunku :-)


W rzeczywistosci 1300 km minelo troche wczesniej, ale przegapilam ten moment.





No i doplynelismy szczesliwie do Wanganui bez dalszych przykrosci :-)

9 komentarzy:

  1. Będzie druga część ? Nie skracaj :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spływasz w kajaku czy w canoe?

      Usuń
    2. Splynelysmy z Annette w dwuosobowym kajaku, canoe za wszelka cene chcialam uniknac, bo wolno plynie i nie wiem jak sie z tym obchodzic. Dobry wybor, zgrabnie sie plynelo.

      Bedzie druga czesc, ale zdjecia kolezanki nie chcialy sie zaladowac w bibliotece z powodu wolnego internetu (czas jest limitowany), takze dokleje przy nastepnej okazji.

      Obecnie wszystkie zdjecia maja plame z blota... Gdyby ktos trafil na jakas naprawe aparatow w Wellington bede wdzieczna, nigdzie nie chca wyczyscic obiektywu.

      Usuń
  2. Jak z głębokością wody w tej rzece? Pytam z czystej ciekawości, bo raczej będę chciał ją obejść. Przewodnik dopuszcza taką możliwość, ale dopiero od miejscowości Pipiriki. Także będzie trochę kilometrów do nadrobienia pieszo:-) Mam plan żeby możliwie maksymalnie przejść ten szlak pieszo, oczywiście za wyjątkiem Cieśniny Cooka, której przecież nie przeskoczę:-)

    Odnośnie Twojego aparatu, to czy mocno był on zamoczony? Wykończyłem tak kilka lat temu służbowego smartfona i działał jeszcze kilka dni, aż płyta główna zaczęła korodować i telefon padł:-( Serwisy zalecają, żeby rozkręcić aparat do możliwie najmniejszej części i wysuszyć, ale przecież nikt nie nosi ze sobą zestawu narzędzi serwisowych. Obym nie był złym prorokiem.
    Ja zabieram - planuję zabrać - smartfona i kamerę GoPro. Chciałbym też mieć ze sobą moją nieodłączną lustrzankę Canona, ale to ponad 1 kg wagi dodatkowo:-( Czas pokaże, co będzie niezbędne, a z czego trzeba będzie zrezygnować. Do planowanego wyjazdu mam jeszcze nieco ponad 9 miesięcy:-)

    Przyjmij jak najlepsze życzenia na nadchodzący 2016 rok. Przede wszystkim ukończenia całego szlaku Te Araroa i innych zaplanowanych w tym nadchodzącym roku:-)

    Pozdrawiam przed-sylwestrowo:-)

    Paweł




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byl calkowicie mokry, ale wysyszylam i dziala, tyle ze nikt mi go nie chce wyczyscic z blota w obiektywie. Innym ludziom odplynelo gopro....

      Tak, czowysicie mozna isc asfaltem wzdluz rzeki, ale to okropna trasa, rzeka przyjemniej.

      Dzieki za zyzcenia i pozdrawiam

      Usuń
  3. Re-we-lacja! Chyba muszę wrzucić swoje zdjęcia z Pilicy, choć nie są aż tak piękne.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, gdyby nie aparat, to byłoby całkiem super, a tak jest tylko super... ;-)
    Wszystkiego dobrego na Nowy Rok i czekamy na kolejne relacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki, juz zaopatrzylam sie w nowy aparat, ale jak z relacjami to nie wiem, bo Wyspa Poludniowa to pustynia internetowa :-(

      Usuń