środa, 5 kwietnia 2017

Appalachian Trail: Dicks Creek Gap - Winding Stair Gap (Georgia/Polnocna Karolina)

Kolejny etap za mna, tak jak zapowiadalam nastepnego dnia po ostatniej bytnosci w cywilizacji pozegnalam Georgie i obecnie jestem w Polnocnej Karolinie. Na zmiane albo jest burzowo i leje albo swieci slonce i jest upal. Granica wypadla wlasnie w burzy...










Slyszalam, ze kazdy stan wyglada troche inaczej i mozna to poznac od razu - rzeczywiscie, w Polnocnej Karolinie nie ma juz pachnacych sosen, za to jest buczyna i zarosla rododendronow. Niestety jest jeszcze za wczesnie na kwaty. Jesienia byly tu pozary i cale polacie runa lesnego sa wypalone. Okolica nadal dzika, ktos widzial niedzwiedzia, ktos inny weza, ja tylko rozne nieznane mi ptaszki, a nocami pohukuja sowy.










Na jednym ze szczytow (podejscie skaliste i strome, ale to tutaj rzadki przypadek jak na razie) byla wieza widokowa, stara wieza przeciwpozarowa, z ktorej mozna bylo zobaczyc cala okolice. Zaraz za wieza osiagnelam 100-a mile. Znak na wiezy byl bledny, 100ka w rzeczywistosci wypadla na zejsciu, wiec mam dwa zdjecia. 






Tam gdzie las nie jest wypalony zaczyna sie slynny zielony tunel i przyjemny cien, ktory doceniam w skwarze dnia. Ludzie tutaj maniakalnie filtruja wode nawet z najczystszych zrodelek, wiec naturalnie budze zdziwienie pijac prosto ze strumyka.





Dostac miejsce pod wiata wcale nie jest latwo, kiedy pada deszcz nie ma szans, ale ostatniej nocy mi sie udalo. Niestety section hikerzy, czyli ludzie ktorzy przechodza tylko krotki odcinek wyrwali mnie ze snu o 5:30, uznajac ze skoro oni wstali to wszyscy inni tez musza sie obudzic... W Polnocnej Karolinie nie ma juz stalowych lin do wieszania jedzenia dla ochrony przed niedzwiedziami, wiec musialam powiesic sama na galezi swoj worek. Na szczescie nie jest to takie trudne, problemem jest tylko znalesienie odpowiedniej galezi.






Rano przeszlam 4 mile do przeleczy, skad podjechalam 10 mil autostopem do miasteczka Franklin, gdzie zrobilam zakupy, wzielam pierwszy na trasie prysznic i jak widac dopielam sie do komputera. Oto jak wyglada moje poparzenie, pecherze zeszly szybko i tylko zlazi skora... Pare dni pochmurnych dobrze mi zrobi. 




Nastepna cywilizacja to Nantahala Outdoor Centre, a potem Fontana Dam, ale tam pewnie nie bedzie internetu. Dalej czeka mnie przejscie Parku Narodowego Great Smoky Mountains, czyli Smokies. Jutro ma padac snieg...

15 komentarzy:

  1. Mamy chyba podobną pogodę, ale u mnie już jesień;-( Leje już piąty dzień i kilka rzek wylało w tym Whanganui. Jakieś nowe osuwiska itp. Ale weekend podobno ma być słoneczny;-) Śniegu się raczej nie spodziewam:-) Ale co to tam śnieg dla Ciebie:-) Masz w końcu odpowiedni śpiwór itp. Dasz radę!

    Pozdrawiam z Carterton

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwietniu snieg moze byc, jak pojedziesz w Tararuas to na pewno, a tutaj z kolei Smokies sa z tego znane... Dam rade :-)

      Usuń
  2. Dasz rade!!!! Cały czas trzymamy kciuki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dasz rade!!!! Cały czas trzymamy kciuki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Stare dobre południowe Appalachy ;-)
    Rododendrony kwitną tam koniec maja początek czerwca więc jeszcze za wcześnie. Z wodą uważaj w upalne i duszne lato, bakterie lubią się rozmnażać. Żródełka są bezpieczne, strumyki różnie. Ale orócz lekkiej biegunki nic poważnego. W Smokies są stalowe linki i faktycznie może być zimno o tej porze.
    Dasz rade ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda ze przegapie rododendrony... Staram sie wybierac mniejsze cieki wodne, po ostatnich ulewach wszystkie zrodla maja wode. Zaplanowalam na jutro 20 mil ale czarno to widze :-)

      Usuń
  5. U nas w kraju też sypnęło śniegiem. W Tatrach ogłosili dwójkę lawinową.
    Powodzenia i czekam na kolejne wpisy

    OdpowiedzUsuń
  6. Rododendrony są świetne. Ciekawe, czy w Polsce można by trochę nasadzić, żeby "dziko" rosły i kwitły wiosną. Klimat chyba podobny?
    mavis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rododendrony nie bardzo chca u nas rosnac, w moim ogrodzie nie wytrzymaly. Chyba za sucho, wydaje sie ze podobny klimat a jednak niezupelnie. Maja je w ogrodach botanicznych.

      Usuń
  7. good luck and keep going ty vole!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Thanks Lukas, I know I just have to walk, ty vole!

    OdpowiedzUsuń
  9. Uświadomię Ciebie, że w Polsce też już zwyczaje z USA zagościły. Ostatnio widziałem jak pito wodę oczyszczoną filtrami ok 100 m od źródła przez grupę surwiwalowców ;) W górach jeszcze nie zdarzyło mi się pić wody z wykorzystaniem filtrów :)

    OdpowiedzUsuń