Ostatni tydzien byl w calosci deszczowy. Dlugo sie zbieralo na deszcz no i sie wreszcie zebralo... Erwin opuscilam jeszcze wieczorem i dobilam do pierwszej wiaty. Pierwszy dzien po uzupelnieniu zapasow jest zawsze trudny, bo dzwiga sie caly plecak ciezkiego jedzenia. Podejscie na Unaka Mountain wydawalo mi sie trwac wiecznie. Po drodze ciagle wiosenne kwiatki, drobne zolte lilie i pomaranczowe salamandry.
Nastepnego dnia kolejna atrakcja, Roan Mountain. W tym miejscu
pozdrawiam Piotrka, jego familie i cale Saskatchewan :-) Na szczycie
zalegala mzawkowa chmura, a swierkowy las byl nasiakniety woda. Wiata na
Roan Mountain to prawdziwa chatka, co prawda bez zadnego wyposazenia,
ale z drzwiami, oknami i stryszkiem do spania. Bylam tam tylko na drugie
sniadanie, poniewaz nocleg zaplanowalam w miejscu jeszcze
atrakcyjniejszym!
Gonila mnie burza, wiec musialam naciagac nogi, ale prawdziwa ulewa nadeszla dopiero noca, kiedy smacznie spalam w najfajniejszej chyba wiacie na calym szlaku - Overmountain Shelter, starej stodole przerobionej na wiate. Mnostwo miejsca i tylko troche myszy, a do tego nie trzeba bylo wieszac worka z jedzeniem, co jest najbardziej upierdliwa czynnoscia w zyciu thru-hikera.
Deszzce poki co byly przelotne, a pomiedzy chmurami trafialy sie piekne widoki z odslonietych wierzcholkow, ktore przypominaly mi Bieszczady. Jednego poranka dokladnie w tym samym czasie odlamaly mi sie groty od kijkow. Da sie chodzic bez, ale mam nadzieje, ze uda mi sie kupic nowe. Powinnam byla wymienic przed wyjazdem, bo kijki maja juz spory przebieg - jakies 6000 km.
Wreszcie skonczylo sie kluczenie pomiedzy Polnocna Karolina a Tennessee - teraz juz tylko Tennessee, ze spora iloscia skal i wieloma strumieniami, a takze wodospadami. Przy najladniejszym minelo 400 mil.
Potem zaczelo juz lac na calego i nieprzerwanie, szlakiem plynela woda, a rzeki wezbraly. Schronilam sie w hostelu prowadzonym przez doswiadczonego wedrowca, ktory doskonale zna szlak i wszystkich, ktorzy nim podazali, Bob Peoples okazal sie gadatliwy, nieco zwariowany i bardzo mily, a ja sie tak cieszylam ze mam dach nad glowa, ze zapomnialam zrobic zdjecie :-(
Po deszczu nastala mzawka, a wody bylo coraz wiecej, raz musialam kilkaset metrow obejsc wariantem wyznaczonym na wypadek powodzi, bo huczaca rzeka zagradzala droge. Potem byly juz mosty i tylko Watauga Lake, w zasadzie zapora, przysporzyla nieco problemow na szlaku, ktory ja okrazal, ale nie trzeba bylo odchodzic od szlaku.
Widoki troche jak na Kaszubach... Ale tylko chwilami, bo tutaj jest duzo wiecej lasu. Zaczely juz kwitnac mountain laurels - krzewy nieco mniejsze od rododendronow i zolte azalie. W runie lesnymi wziac ostrozki, fiolki i rozne inne.
Pod wiata naturalnie bylo ciasno, ale jakos sie pomiescilismy (wyzebralam siodme miejsce w szescioosobowym schronieniu). Widok mokrych namiotow nie jest zachecajacy... Na chwile blysnal zachod slonca, ale nazajutrz ciag dalszy mzawki.
Zbieram nadal szczypiorek i liscie czosnku niedzwiedziego, znalazlam tez miete na herbate. Bogactwo tutejszych lasow jest niezwykle. Tylko ptakow wydaje sie byc mniej niz u nas, nie jest az tak glosno jak byc powinno o tej porze roku. Wstalam dzis akurat na wschod slonca (niezbyt sie rozni od zachodu, ale zaswiadczam, ze to wschod) zeby wczesnie byc w cywilizacji.
Trzy mile przed Damascus przekroczylam granice Tennessee i Virginii. Trzy stany mam juz zaliczone, ale Virginia jest najdluzsza, szlak w jej granicach ma 550 mil, wiec jej przejscie zajmie mi troche czasu...
Damsascus to najbardziej znane miasteczko na Appalachian Trail, odbywa sie tu festiwal "Trail Days", w tym roku 15-18 maja, co oznacza, ze bede daleko na polnoc, troche szkoda, bo wedrowcy swietnie sie tu bawia. Niekotrzy dojezdzaja z innych punktow szlaku, wiec kto wie, moze jeszcze sie tu pojawie? Na razie ide sie nacieszyc hamburgerem... Pogoda jak widac dzisiaj wysmienita! Pozdrawiam!
Dzięki za pozdrowienia i pozdrawiamy również.
OdpowiedzUsuńMiło popatrzeć na wiosnę na południu, u nas będzie tak może za miesiąc ;-) Dobrej pogody i ciśnij dalej.
ps/ Roan znowu się nie popisał ;-)
Dzieki! Wiosna cudna, tylko strasznie burzowa. Kijki juz naprawione :-)
UsuńLeśna! W liście sprzętu nie znalazłem sudoku! Jestem zaniepokojony...czyżby sudoku zarezerwowane dla pustych chat na północy?
OdpowiedzUsuńPim
Zgadles - rozrywki sa zarezerwowane na dlugie wieczory na polnocy. W nz przez jakis czas nioslam zagadki, ale predko odeslalam - nie ma na to czasu.
UsuńAż się zimno robi na widok tych deszczy i mżawek, no ale i tu tego nie brakuje. Azalie leśne cudne! Gek.
OdpowiedzUsuńMzawki i deszcze da sie przezyc, nie sa az takie zimne... Azalie i wszystko inne kwitnie jak szalone!
Usuńhahaha
OdpowiedzUsuńOglądam obrazki, myślę: "okolica jakaś połoninowata", a Ty fotkę niżej piszesz, że też Ci się Bieszczady przypominają.
mavis
Taki to juz syndrom wedrowca, wszystko cos przypomina :-)
UsuńAgnieszka pozdrawiam z Górek Świętokrzyskich tu w wielu miejscach leży jeszcze śnieg a od wielu dni zimno, siąpi, wieje i słońca jak na lekarstwo więc wiem co czujesz, niestety tu niema chatek. Po trzech noclegach mam śpiwór wilgotny choć nigdzie go nie zamoczyłem. Napisz coś jeszcze o amerykańcach, o prawdziwych-wędrowcach, ich charakterach i sprzęcie. Czemu tam jest ich więcej niż u nas? Jeszcze raz pozdro, trzym się i hej
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod pytaniem przedmówcy. Też jestem ciekawy na ile tam ludzie różnią się od tych tutaj :)
UsuńPzdr
Tutaj na szczescie sniegu nie ma, w Polsce wiosna w tym roku wyjatkowo paskudna! Zawilgocenie spiwora to norma, ale z reguly pozostaje na stalym poziomie zawilgocenia... ;-)
UsuńHm, ludzie wszedzie sa podobni, ale rzeczywiscie czyms tam sie roznia od nas :-). Bardzo malo doswiadczonych wedrowcow na tym szlaku, wiekszosc wedruje od dwoch miesiecy i mysla ze zjedli wszystkie rozumy. Filtruja wode jak szaleni, pala marihuana i jakos pelzna do przodu :-) Wiekszosc nie jest przyzwyczajona do chlodu i narzeka na zimno. Zycie tutaj dosc monotonne, pare zdan zamienimy i idziemy spac...
Tak się rozpędziłaś, że z marszu jeszcze szlak pacyficzny zrobisz ;)
OdpowiedzUsuńCo prawda przy wjezdzie nie powiedzieli mi jak dlugo moge zostac, ale zakladam ze mam pozwolenie na 6-miesieczny pobyt, co oznacza ze sie nie wyrobie :-)
UsuńZdjęcie jeziora zaporowego z całą okolicą bardzo podobne do tych "jeziorek" spod Auckland:-) Skoro już niektóre widoczki takie "bieszczadzkie" to może w końcu spotkasz niedźwiedzie;-) W Polandii zima wreszcie odpuszcza, ale na dłuższe wycieczki wybiorę się przed moim "geburtstagiem" czyli w drugiej połowie maja! Na razie mi się nie chce:-(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paweł
Tak! Dokladnie to samo sobie pomyslalam, identycznie jak pod Auckland. Ale duzo fajniej :-) Niedzwiedzie zaliczone, sztuk dwie! Pozdrawiam!
UsuńTe pomarańczowe jaszczurki są rewelacyjne ;) Kolorystycznie do mojej roboty pasują ;)
OdpowiedzUsuńTez mi sie bardzo podobaja, to salamandry, plazy, nie jaszczurki, takie cos jak u nas czarne w pomaranczowe laty :-)
UsuńSpotkałaś Piotrka z familią w US? Mam nadzieję, że zdążą wrócić przed naszym przybyciem do Saskatoon 😉. Ale to odległa przyszłość. Na razie jeszcze w Ontario.
OdpowiedzUsuń