Przed Wami ostatni odcinek opowiesci o tej wedrowce, czyli przejscie Parku Narodowego Glacier. Okazal sie on przepieknym miejscem, wprost wymarzonym na finisz wyprawy. Radze Wam przytrzymywac szczeki - widoki zapieraja dech w piersiach :-)
Z mojego pobytu w East Glacier zrobil sie dzien nero, tak milo bylo pod dachem i jeszcze ta swiadomosc, ze to juz ostatnia miejscowosc...
W dalsza droge wyruszylam wczesnym popoludniem, a na horyzoncie od razu ukazaly sie gorskie szczyty.
Szlak pial sie w gore, widoki coraz rozleglejsze, niestety przymglone z powodu snujacego sie w powietrzu dymu.
Pamietacie pokryte gestym futrem kozy gorskie w Colorado? Latem stracily gesta siersc i teraz maja krotkie futerko. Male kozlatka podrosly i grzecznie podazaja za matkami.
Szlak opadl na dno doliny u brzegu Two Medicine Lake. Tam zrobilam znak oznaczajacy pokonanie 2800 mil.
Na biwakowanie w parku trzeba miec wykupione pozwolenie, ale kiedy dotarlam do budynku strazy bylo juz zamkniete. Nie pozostalo mi nic innego jak tylko rozbic sie na campingu. Jako ze moj namiot nie zajmuje wiele miejsca ktos pozwolil mi sie rozbic na swojej campingowej parceli.
Rano wykupilam biwakowe pozwolenie i obejrzalam obowiazkowy film o bezpieczenstwie w gorach. Prawde mowiac milo bylo popatrzec na swiecacy ekran :-). Wielu wedrujacych CDT ma klopot z wykupieniem pozwolen, bo biwaki bywaja zarezerwowane i sa zmuszeni pokonywac absurdalne odleglosci, np. jednego dnia moga przejsc tylko 8 mil, a drugiego musza robic 45. Mnie na szczescie udalo sie zaklepac rozsadny plan 26, 29 i 26 mil.
Niebiosa zlitowaly sie i wiatr przewial wreszcie dym pozarow i do konca wedrowki mialam piekna pogode, czyste niebo i galerie widokow.
Juz pierwsze podejscie na Pitamakan Pass zafundowalo mi piekny widok na Old Man Lake i polozone nad nim szczyty, a po drugiej stronie dluga i gleboka doline zwienczona kilkoma blekitnymi jeziorami.
W lesistej dolinie, w ktora musialam sie nastepnie opuscic ukrywal sie szumiacy wodospad.
Rosly tam gesto jarzebiny, juz dojrzewaja.
Wiatr wial dosc silny, wiec miejsce na przerwe trzeciosniadaniowa musialam znalezc zaciszne. Znajdowalo sie ono tuz przed kulminacja Triple Divide Pass. Przelecz ta to szczegolne miejsce - szczyt w ksztalcie piramidy znajdujacy sie powyzej stanowi potrojny wododzial. Strumienie z jednej doliny splywaja do Oceanu Atlantyckiego, z drugiej do Oceanu Spokojnego, a z trzeciej do Oceanu Arktycznego, konkretnie do Zatoki Hudsona.
Nie zgadniecie kto mnie tam dogonil! Top Notcha ostatni raz widzialam w Colorado, kiedy robilismy zakupy w Lake City. Dolaczyla takze Rabbit. Przeczekala sniezyce w namiocie, ale tego dnia zrobila 36 mil i tak udalo jej sie mnie dogonic. Widok byl obledny.
Na zejsciu byla zimowa lata sniegu. Juz nie stopnieje przed zima.
Szcyt po lewej to wlasnie Triple Divide Peak, a pod nim maly lodowiec.
Gorna czesc doliny byla zarosnieta wierzbami, w ktorych buszowaly losie. Nie widzialam jeszcze takich okazalych egzemplarzy! Byly bardzo blisko, spotkalam w sumie trzy sztuki, co razem daje 21 losi na cale CDT :-)
Selfie z losiem :-D
Dolna cyesc doliny byla calkowicie wypalona przez pozar. Po przejsciu przez wiszacy most dlugo krecilo mi sie w glowie.
Na swoje miejsce biwakowe dotarlam juz po ciemku. Spakowalam sie o swicie. Noca prowiant wisial na specjalnie przgotowanym antyniedzwiedziowym rusztowaniu.
Red Eagle Lake
Kolejny dzien byl dosc chlodny, wietrzny i z poczatku pochmurny. Wedrowalam wzdluz brzegu St Mary Lake, ale niewiele bylo widac.
Lepsze rzeczy znajdowaly sie wglab ladu - zarosla soczystych malin i cala masa wodospadow i kaskad.
Virginia Falls to bardzo popularny day hike, pomimo tloku warto sie tam wybrac, wiec jesli bedziecie w okolicy koniecznie zajrzyjcie, wodospady sa sliczne.
Szlak po chwili odbil od popularnej trasy i znow mialam gory dla siebie. Piegan Pass to kolejna fenomenalnie widokowa przelecz, nie dalo sie tam jednak spedzic wiecej czasu, bo wiatr urywal glowe. Schodzac musialam wielokrotnie zapierac sie kijkami i kilka razy tracilam rownowage.
Piegan Glacier
W dole widac bylo moreny i pozostalosci lodowca, ktory dawniej zalegal w dolinie.
Dolina urwala sie gwaltownie wielkim wodospadem. Nad strumieniem zalegal snieg i wlasnie zaczely kwitnac wiosenne lilie.
Czekal mnie tego wieczora kolejny night hike. 49 km w takim terenie zajmuje troche czasu... Kiedy dotarlam do Many Glacier bylo juz zupelnie ciemno. Mile przed campingiem, tuz obok oswietlonego hotelu spotkalam na sciezce niedzwiedzia nr 6. Sploszylam go swiatlem czolowki, ale widzialam jak jego oczy swieca w ciemnosci. Rozbilam sie na campingu razem z Top Notchem i Rabbit.
Nastepngo dnia mielismy wszyscz troje zakonczyc wedrowke Continental Divide Trail. Rano rozmawialismy o tym co czujemy - jedni juz uronili kilka lez, dla drugich ten dzien nie zapowiadal sie jakos szczegolnie.
Byl jednak szczegolny juz na wstepie - na zboczu gory zobaczylismy az cztery niedzwiedzie, samotnego samca i matke z dwojka mlodych.
Dlugo na nie patrzylam i puscilam znajomych przodem. Mialam nadzieje na kontemplacje w samotnosci, ale nic z tego nie wyszlo. Spotkalam dwojke bardzo halasliwych turystow, ktorzy bardzo popsuli mi humor. Jeden z nich byl section hikerem i wedrowal boso, drugi byl jego synem. Starszy caly czas mowil bardzo glosno, tak ze jego glos wypelnial cala doline. Masakra!
Bylam tuz za nimi kiedy z gory zbiegl duzy niedzwiedz grizzly i zajal sie posilkiem. Byl wspanialy, majestatyczny, jak Wladca Skalnej Doliny z powiesci Curwooda. Tych dwoch idiotow zaczelo sie do niego zblizac ze smartfonami i niedzwiedz przestraszyl sie i uciekl w krzaki. Dlatego mam tylko jedno zdjecie i zadnego filmu. Tak czy owak niedzwiedz nr 11.
Wyprzedzilam ich na szczescie przed Red Gap Pass, a widok stamtad przywrocil mi dobry nastroj. To miejsce zapadlo mi w pamiec jako final wyprawy, byl to bowiem ostatni gorski widok. Tam wlasnie zrobilam znak 2900 mil, choc to nie tam powinien byc. Calkiem pogubilam sie w dystanasach i mialam duze opoznienie, wiec 100ki byly calkiem symboliczne. Nie wiadomo tez ile naprawde liczy CDT. Z moich obliczen wynika, ze opuscilam 170 mil oficjalnego szlaku, co daje wynik 2930 mil na granicy Kanady - o ile CDT ma 3100 mil.
Mniejsza o statystyke, popatrzcie na te lodowce!
Poniej schodzilam juz w doline, z widokiem na Lake Elizabeth i wzdluz Belly River. To wlasnie alternatywna, pozarowa trasa CDT. Oficjalny szlak biegnie po drugiej stronie tego masywu.
Ostatni lunch na szlaku...
Ostatni wodospad
I ostatnie widoki na Gory Skaliste, ktore zostaly za moimi plecami.
Lagodne wzgorza przede mna to juz Kanada. Na koniec zostalo podejscie, bo granica znajduje sie wlasnie na grzbiecie.
Tutaj jest koniec szlaku, zauwazcie ze umieszczono tam znak CDT - szlak ten funkcjonuje jako oficjalny wariant. To mily akcent, bo wszystkim nam bylo bardzo smutno, ze z powodu pozaru nie mozemy zakonczyc wedrowki nad Waterton Lake.
Do granicy pozostalo mi jeszcze 100 m asfaltu. 1 wrzesnia o 20:40 stanelam na granicy USA i Kanady. Wyprawa zakonczona! Bylam ogromnie szczesliwa i nieco wzruszona.
Tak jak wspominalam, z moich obliczen wynika, ze pokonalam 2930 mil, czyli 4717 km. Jest to jedno z najdluzszych przejsc CDT w tym roku, kojarze tylko dwie osoby, ktore pokonaly dluzsza trase, byli to Lazy Larry i Robin.
Przenocowac chcialam po stronie USA, wiec nie moglam przekroczyc granicy i zrobic zdjecia z pomnikiem. Odlozylam to na rano i zawolalam "do zobaczenia rano" do straznika. Nie mial nic przeciwko mojemu biwakowaniu tuz przy granicy.
To wlasnie slupek graniczny i ja po kanadyjskiej stronie.
W tym momencie z wedrowca zamienilam sie w turyste i rozpoczelam podroz przez Kanade. Zaplanowalam przemiescic sie autostopem tego dnia az do Jasper, daleko na polnoc Gor Skalistych, gdie gosciny udziela mi Lukas, kolega z Czech, ktorego kojarzycie z Nowej Zelandii i kilku wspolnych wycieczek.
Plan zostal zrealizowany. Zabralo mnie az 8 kierowcow, a 700 km pokonalam w 11 godzin. Trasa wydawala sie prosta, ale byla dosc skomplikowana, zwlaszcza okrazenie Calgary bylo problematyczne. Po poludniu bylam juz na autostradzie transkanadyjskiej, a wieczorem mknelam droga nr 93 prosto na polnoc, jedna z najpiekniejszych tras samochodowych jakie widzialam. Pogoda sie popsula, od Pacyfiku nadciagnely chmury, a zreszta zdjecia z samochodu nigdy nie wychodza dobrze, wiec pokaze je Wam tylko na zachete.
Wieczorem bylam juz u Lukasa i tryumfalnie machalam kanadyjska flaga :-)
Dzisiejszy dzien spedzam w lozku, testujac wlasciwosci spiwora indoors. Co bede robic w Kanadzie dowiecie sie niedlugo :-)
Dziekuje wszystkim za wsparcie, trzymanie kciukow, komentarze i mile maile - bardzo mi pomogly w drodze. Continental Divide to wspanialy szlak, ogromnie sie ciesze ze udalo mi sie go pokonac. Dzis juz nigdzie nie ide :-)
Pozdrawiam Was wszystkich z Jasper!
Agnieszka "Zebra" Dziadek"
Gratulacje!!! Kolejny długodystansowy szlak zaliczony, a widoki przed samym finałem chyba najlepsze na całym szlaku:-)
OdpowiedzUsuńMisiowa statystyka mocno podskoczyła, a Grizzly na koniec chyba nie będzie ostatnim - w Kanadzie jest ich dużo więcej;-)
To teraz relax, ale pewnie nie za długo:-p
No to udanych jesiennych wędrówek po Kanadzie!!!
Paweł
Dzieki! Widoki znakomite i wreszcie grizzly. Pierwsza kanadyjska wycieczka juz zaliczona :-)
UsuńWelcome to Canada eh! :-)
OdpowiedzUsuńDzieki :-)
UsuńMogę sobie powiedzieć - niedźwiedzie to nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńAle oczywiście szczerze zazdroszcząc - gratuluję!
Ech... Niektórzy to mają dobrze... ☺
Oczywiscie, lepiej zeby niedzwiedzie trzymaly sie z daleka :-)
UsuńDziekuje!
Kolejny wielki wyczyn! Gratulacje Agnieszka :)
OdpowiedzUsuńPrzez te ostatnie trzy miesiące Twoja relacja była najlepszą lekturą, szkoda że kolejny rozdział tak szybko się skończył ;)
Pozdrawiam i życzę kolejnych wielkich przygód!
Marcin
Dziekuje! Beda nastepne rozdzialy, a kanadyjski powinien byc niezly :-)
UsuńGratulacje Aga, to była wspaniała wędrówka i świetne relacje, odpocznij nieco i... przejdź się gdzieś może? ;)
OdpowiedzUsuńDzieki! Juz sie przeszlam i wiecej mam w planie :-)
UsuńTadaaaam! Fanfary, owacje, gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńNiesamowite,że to już koniec... (no, nie całkiem). Nam czytelnikom też łezka w oku się kręci ;)
Ostatni odcinek naprawdę niezły. Megawisienka na torcie, krajobrazy i zdjecia -fantazja... No, i grizzly wreszcie dopisały. Sprayu na razie nie wyrzucaj :P
Wielkie dzięki za bardzo dokładna relację z Glacier, aż miło się podążało na mapie Twoim śladem, identyfikując widoki z fotek na przełęczach. Tym bardziej,że szłaś trasą alternatywną, co normalnie utrudniłoby sprawę.
Odpoczywaj i baw się dobrze w Kanadzie,a co tam jeszcze przejdziesz i zobaczysz -opisuj, opisuj, opisuj!
-J.
P.S. W charakterze fanfar, ponownie ;))) :
https://www.youtube.com/watch?v=1pyZt-BsgnI
Dziekuje :-) swietnie sie bawilam piszac relacje a tym razem nawet udalo mi sie zapamietac nazwy :-)
UsuńSpray mam, ale na razie tylko widzialam jelenie...
Gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz się odzywam, ale czytam wszystko od dechy do dechy.
To teraz PCT jeszcze i Triple Crown of Hiking dla Ciebie :)
Trzymam kciuki i pozdrawiam!
Dzieki! W dobrym momencie sie odzywasz :-) Lista jest dluga i kolejne pozycje czekaja :-)
UsuńNo szkoda , że już koniec - super wyprawa :) podziwiam Cię i twój mały plecak . Ja na tydzień pakuję się w 70 :). Musze dokładnie przeanalizować twój sprzęt.
OdpowiedzUsuńSzkoda, to fakt! Analizy sprzetowe oczywiscie beda, ale to dopiero za jakis czas. Dzieki :-)
Usuńco tu dodać? gratuluję i...oddycham z ulgą (na razie). Gekon
OdpowiedzUsuńDzieki... No, do nastepnego razu :-)
UsuńBrawo! Gratuluję i pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńDziekuje i tez pozdrawiam :-)
UsuńCongratulations Zebra!
OdpowiedzUsuńIt's been great looking back you posts and seeing how much the snow conditions changed; I didn't recognise some of the passes at all.
I stopped hiking the CDT at Old Faithful, skipped to East Glacier and hiked north on the Great Divide Trail. Finished last week and doing some shorter hikes before returing to complete the CDT. I might be in Jasper next week weather dependent.
Enjoy Canada and happy trails.
Goldilocks
-Aaron
Thank you and nice to hear from you! I realised I could have done the GDT too, but now it's too late... Congratulations and good luck with the rest of the CDT!
UsuńIf you're in Jasper next week let me know, I would love to meet. Tomorrow I'm going to try the Brazeau Loop and will be back in Jasper on Saturday.
Happy Trails!
Hey. Hope you enjoyed the Brazeau Loop. It was very busy in that area when I passed through but I hope the skies were clearer for you.
UsuńI'll be in Jasper tomorrow for the afternoon. Let's meet up for coffee/beers/food. Email me, aaronkhall@@gmail.com
Hi! It wasn't too busy, nice trail and I had waterfalls to myself. It rained all night... Otherwise blue sky!
UsuńI'll email you in a minute, very excited for the meeting :-)
...to naprawdę koniec? Aż trudno uwierzyć.
OdpowiedzUsuńGratuluję sukcesu i pozdrawiam
Gapcio
Tak, coz zrobic, to niestety koniec...
UsuńDziekuje i tez pozdrawiam
Wspaniała relacja, wspaniała trasa! Jedyne co, to zmartwiłem się, że tak dużo na tej trasie asfaltowych odcinków. Popatrzę na szlak Appalachów i Pacyficzny, to chyba dla mnie bardziej pociągające trasy
OdpowiedzUsuńCDT jest obiektywnie najpiękniejszy z tej trójki, tak fenomenalnych górskich widoków nie ma na żadnym innym szlaku, więc nie odrzucałabym go ot tak. W porównaniu z polskimi szlakami, na których głównie klepie się asfalt to te kawałki (głównie Nowy Meksyk) to nic takiego. Z tych 30% dróg znakomita większość to gruntowe dróżki.
Usuń