poniedziałek, 1 października 2018

Kanada: Jasper NP i Mt Robson PP - Mt Fitzwilliam Trail, Old Fort Point, Saturday Night Lake Loop

Kolejne dni pobytu w Jasper to dalsze jednodniowe wycieczki. Opisze je Wam zanim przejde do dalszej podrozy po Kolumbii Brytyjskiej.

Mount Fitzwilliam Trail

Ten 25-kilometrowy szlak (2x12, bo trzeba wrocic ta sama droga) polozony jest w Mt Robson Provincial Park, obszarze chronionym sasiadujacym z Parkiem Narodowym Jasper. Znajduje sie on po zachodniej stronie Gor Skalistych, w Kolumbii Brytyjskiej. Wbrew nazwie szlak ten wcale nie ma na celu wyprowadzic wedrowca na szczyt gory, a jedynie do polozonej u jej stop doliny i jeziora.

Wedrowke planowalismy z Lukasem rozpoczac o 9, wyszlismy o 10:40, po czym zdalismy sobie sprawe ze zmiany strefy czasowej na granicy Alberty i BC. Byla zatem 9:40 :-)



Przerwa na papierosa...


Szlak stopniowo wspinal sie w gore doliny, a nad strumieniem zobaczylismy szczyt Mt Fitzwilliam w chmurach.






Swierki rosly gesto, jedynie na rozleglym bagnie mozna bylo ogarnac wzrokiem wieksza przestrzen. Ujrzelismy skalne sciany otaczajace nas ze wszystkich stron, a wsrod piargow piszczaly swistaki.




Tutaj zaczal sie trudniejszy etap wedrowki, polegajacy na kluczeniu wsrod glazow.



Zapowiadane na ten dzien opady skupily sie wokol sasiednich masywow, pozostawiajac skrawek blekitnego nieba akurat nad naszymi glowami.



Wdrapalismy sie w koncu na taras doliny i w kotlinie zobaczylismy polodowcowe jezioro. Woda byla cudownie przejrzsta, ale jej temperatura przerazala. Przeprawilismy sie po kamieniach na niewielka wysepke i tam przyrzadzilismy herbate na kuchence.





Zejscie ta sama droga zawsze wydaje sie malo ciekawe, tym razem jednak droga sie nie dluzyla, bo ladne swiatlo popoludnia uwzdatnialo wszystkie rozpadliny i odcienie skal. Musielismy troche przyspieszyc, bo deszczowe chmury jednak zdecydowaly sie zmierzac w nasza strone.




Puscilam Lukasa przodem i zajelam sie lesna fotografia - jesien byla w pelni, a las bardzo naturalny, wilgotny, gorski. Mozna bylo niemal poczuc jego oddech.










W Jasper czekala nowa porcja podroznikow, ktorzy nieustannie przewijaja sie przez lokal mojego kolegi. Tym razem byli to Wojtiech i Petra, rodzenstwo spod Pragi. Czekalismy na przyjazd Annette, ktora dziwnym zrzadzeniem losu takze miala sie zjawic w Kanadzie tej jesieni :-)


W dniu w ktorym miala przjechac nadeszla zima... 12 wrzesnia Gory Skaliste zasypal snieg i pokrzyzowal moje dalsze plany trekkingowe.





Pozostalo nam zasiasc na tapczanach i czekac na poprawe... Lody mialy w tym pomoc :-)


W Jasper pojawil sie takze Aaron znany Wam pod imieniem Goldilocks, moj kolega z CDT, z ktorym wedrowalam rownolegle przez jakis czas w Nowym Meksyku. Trasa Aarona jest dluzsza, zaplanowal on bowiem przejscie zarowno CDT jak i GDT, czyli dodatkowych 1300 km przez kanadyjskie Gory Skaliste. I ja mialam na to wielka ochote, ale nie chcialam flip-flopowac, czyli przerywac ciaglosci wedrowki CDT. Flip-flop jest konieczny ze wzgledu na zbyt krotkie lato. Aaron przerwal wedrowke CDT w Wyoming, pokonal prawie cale GDT i zostalo mu ostatnie 100 km, ktore ominal ze wzgledu na zalamanie pogody. Teraz planowal wrocic i dokonczyc GDT, a nastepnie wedrowac CDT od granicy do Wyoming. Zostal z nami na noc i wyruszyl nastepnego dnia. Wspaniale bylo powspominac i posmiac sie razem!




Old Fort Point

Old Fort Point Trail to klasyczna wycieczka z centrum Jasper do polozonego na wzgorzu punktu widokowego, na ktorym dawniej polozony byl fort. Spacer byl idealny w sniezna i mrozna pogode, wybralam sie tam wiec pewnego popoludnia. Poczatek szlaku to znajoma sciezka wzdluz Athabaski, a dalej porcja uczeszczanego lasu.




Z chmur wylanialy sie coponiektore szczyty, las przyproszony swiezym sniegiem takze wygladal uroczo.




Na punkcie widokowym, z ktorego podziwialam panorame oraz meandrujaca Athabaske spotkalam bighorna, gorska owce.






Zatoczywszy petle przeszlam przez most i wrocilam do miasta, zatrzymujac sie jeszcze kilka razy nad rzeka.




Na przejsciu dla pieszych spotkalam okazalego jelenia wapiti, ktory radosnie galopowal asfaltem.




Saturday Night Lake Loop

Po kilku dniach spacerowych bylam juz zmeczona siedzeniem w miescie i postanowilam wybrac sie na nieco dluzsza wycieczke. Nie bylo szans na gorska eskapade, wybralam wiec najnizej polozony szlak, petle o dlugosci 25 km - Saturday Night Lake Loop, majac nadzieje na unikniecie odmrozen :-)

Szlak pozostawal caly czas w lesie, ale zahaczyl o kilka przyjemnych jezior, ktore nawet w pogodowej szarzyznie stanowily mily dla oka widok.



Im wyzej tym wiecej sniegu... Snieg byl mokry i topnial powoli, bylo dosyc cieplo, tzn. powyzej zera, a ja poczulam zew wolnosci i maszerowalam razno w krotkich spodenkach. Bylo to mozliwe, poniewaz szlam pod gorke :-) Musialam jednak zalozyc wodoodporne skarpety, bo buty szybko przemokly.





Typowa kanadyjska trasa znakowana - kilka miejsc biwakowych, choc dystans mozna bez klopotu pokonac w calosci w ciagu jednego dnia.


Najwyzszym punktem byla mao znaczaca przelecz miedzy dolinami dwoch strumieni. Z nadbrzeznych zarosli zwieszaly sie sople lodu.





Przystanelam na chwile pod rozlozystym swierkiem w celu spozycia lekko zmrozonego jogurtu, a kiedy podnioslam wzrok (bo mialam wrazenie, ze ktos mnie obserwuje), zobaczylam przed soba losia o rownie rozlozystym jak swierk nade mna porozu. Sploszyl sie natychmiast, ale jeszcze raz odwroci, po czym pobiegl sciezka w dol. Podazylam ostroznie za nim, majac nadzieje, ze nie zszedl jeszcze ze szlaku i rzeczywiscie, odszedl tylko kawalek i zobaczylam jak obserwuje mnie  gory. Dalam mu spokoj i poszlam dalej w swoja strone.



Po tej stronie szlaku bylo wiecej jezior, wiatr hulal nad nimi swobodnie. Proszyl drobny snieg.






Stopniowo opuscilam kraine sniegu i wrocilam do jesiennego Jasper. Przyjemna wycieczka, zrealizowana w dobrym czasie - 7 godzin. Czas na goraca herbate!


Wiedzac juz ze nawet najnizej polozone szlaki sa juz na dobre przsypane sniegiem, a nie majac zimowego sprzetu, skupilam zainteresowanie na tym co znajduje sie dalej na zachod w Kolumbii Brytyjskiej, ale o tym w nastepnym wpisie.

4 komentarze:

  1. Całkiem przyjemna ta Kanada - jeleń galopujący po drodze, tropienie przez łosia etc. A miśki pewnie w dyskretnej odległości pochowane i cicho sza:-)

    Krótkie spodenki i śnieg dookoła, a zima na całego w Polsce może będzie pod koniec listopada - czyżbyś już się do niej przygotowywała?

    P.S. Więcej zdjęć Lukasa ze "szlugiem" - na polskich szlakach widok to coraz rzadszy niestety:-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciag dalszy nastapi i kolejne 5 misiow do kolekcji :-)

      Czlowiek sie przyzwyczaja do chlodu, zreszta nie bylo przerazajaco zimno. Trudno za to wytrzymac w ogrzewanych pomieszczeniach.

      Lukas niedlugo bedzie znow rzucal palenie :-)

      Usuń
    2. na pewno mu się uda: skoro ma doświadczenie... ;)

      jeleń na drodze zabójczy, łoś wspaniały, mao znaczaca przelecz podpada niestety pod propagowanie ustrojów totalitarnych...

      Usuń
    3. Ano, rzucal juz z 5 razy, ale pali z wyrazna przyjemnoscia niestety!

      Niejednokrotnie mi juz zarzucano totalitarne sklonnosci, ale uwazam to za lekka przesade :-)

      Usuń