W 2018 roku po raz pierwszy miałam wędrować przez pustynię - szlak Continental Divide Trail rozpoczyna się na Pustyni Chihuahua i biegnie przez odosobnione pustynne i półpustynne masywy górskie rozsiane na obszarze stanu Nowy Meksyk. Dalej na północ prowadzi górskim grzbietem sięgającym powyżej 4000 m n.p.m., często zaśnieżonym, a więc tam również miałam mieć do czynienia z silnym promieniowaniem słońca.
Pustynia stanowiła przed wyjazdem największą zagadkę. Miałam przeczucie, że jej nie polubię, wiedziałam jednak, że będę musiała się z nią zmierzyć. Przypuszczałam, że żaden parasol nie będzie mi potrzebny, wystarczy duża jedwabna chustka, daszek, okulary przeciwsłoneczne, rękawiczki rowerowe, krem z filtrem na pierwszych kilka dni (bo nie wyrzekłabym się za nic krótkich spodenek) i wreszcie biała koszulka z długim rękawem - Pustynna, którą firma Kwark zaoferowała mi do przetestowania.
Pierwotnie rozważałam zakup jakiejś rozpinanej koszuli, tak modnej wśród długodystansowców. Koszule jednak są grube, mało przewiewne, a przede wszystkim źle na mnie leżą. Chciałam czegoś miłego w dotyku i cienkiego. Koszulki Icebreakera z krótkim rękawem, której z takim zadowoleniem używałam w Nowej Zelandii i w Appalachach nie produkują w wersji z długim rękawem. Propozycję testu Pustynnej przyjęłam z radością - to był strzał w dziesiątkę.
Dane techniczne i opis producenta
Cieniutka, bardzo lekka, przewiewna i świetnie chroniąca przed słońcem koszulka na upał. Jest bardzo elastyczna- jak inne rodzaje PowerDry wciąga pot i odsuwa go od ciała, nie śmierdzi, szybko schnie i łatwo się pierze. Przeznaczona do ochrony przed UV przy wszystkich rodzajach aktywności, bieganiu, wędrówce, jeździe na rowerze, kajakach.
Skład: 89% poliester 11% spandex
Kolor: biały
Rozmiar: M (ze skróconymi rękawami)
Waga: 96 g
Wyprodukowano w Szczecinie :-)
Warunki użytkowania
W trakcie przejścia CDT Pustynna była przez cały czas podstawą mojego ubioru. Zależało mi na tym, żeby w trakcie wyprawy nie zmieniać zbyt wielu elementów ekwipunku i ograniczyć w ten sposób ilość bagażu, także tego przebywającego w mojej wędrującej paczce pocztowej. Miałam tam koszulkę Icebreakera na wypadek konieczności wymiany, ale założyłam ją dopiero w Kanadzie.
Przede wszystkim chciałam zadbać o możliwie najlepszą ochronę przed przegrzaniem się, o ochronę przed wychłodzeniem martwiłam się nieco mniej, należę bowiem do osób, którym w czasie wysiłku nigdy nie jest zimno, za to umierają z gorąca kiedy na zewnątrz jest powyżej 10 stopni Celsjusza. Postanowiłam więc, że Pustynna wystarczy jako podstawa na całą wyprawę, a jako warstwa termiczna w trakcie wędrówki będzie mi służyła bluza z Polartec Powerstrech. Zestaw sprawdził się doskonale.
Warunki pogodowe trafiały się różne, przeważnie było jednak gorąco i sucho, do 38 stopni Celsjusza w cieniu, a zatem ponad 40 stopni w słońcu. Jedynie wysoko w górach Colorado oraz na północy Montany było zimno (lekki mróz). Bardzo mało padało, dni ze znaczniejszymi opadami było tylko 9.
Materiał
Pustynna jest wykonana z bardzo cienkiej i elastycznej odmiany Polartec Power Dry. Materiał ma fakturę drobnej kratki z mikroskopijnymi dziurkami, które mają wspomagać oddychalność. Jest miękki i miły w dotyku, nie jest śliski i nie robi wrażenia "plastikowego" jak niektóre materiały syntetyczne. Skład to 89% poliester i 11% spandex, zwany inaczej lycrą lub elastanem.
Materiał jest na tyle gęsty, że prawie całkowicie blokuje promienie słoneczne, które odbijają się od bieli. Przenika tylko odrobina, możliwe że przez dziurki. Różnica między opalenizną a skórą pod koszulką jest ogromna.
Materiał jest na tyle gęsty, że prawie całkowicie blokuje promienie słoneczne, które odbijają się od bieli. Przenika tylko odrobina, możliwe że przez dziurki. Różnica między opalenizną a skórą pod koszulką jest ogromna.
Krój i wygoda
Pustynna ma bardzo prosty krój. Materiał jest elastyczny i zadziwiająco dobrze dopasowuje się do sylwetki. Jest to model uniseks, nie ma żadnych specjalnych profilowań. Koszulka jest dość obszerna i nie przylega do ciała - tak być właśnie powinno w przypadku ubrań na pustynię, bo mają one przede wszystkim osłaniać przez słońcem, a skórze pozwolić odparowywać, zamiast odprowadzać cały pot. Dzięki temu, że koszulka powiewa na wietrze oraz jest bardzo cienka i przewiewna, mechanizm chłodzenia organizmu poprzez pocenie się może działać. Inaczej jest w przypadku ubrań przeznaczonych na niskie temperatury - te mają odprowadzać pot i szybko schnąć, tak żeby parująca wilgoć nie zdołała schłodzić naszego ciała.
Według tabeli rozmiar M jest na mnie za duży aż o 10 cm we wszystkich wymiarach, wcale jednak tak tego nie odczuwałam. Przy zakupie Pustynnej pamiętajcie żeby nie wybierać zbyt dopasowanego rozmiaru, ze względu na właściwości chłodzące.
Przy szyi jest dość szeroka lamówka. W tym miejscu koszulka zachodzi na szyję - to zrozumiałe, kiedy chcemy żeby osłaniała jak najwięcej. Metka nigdy mnie nie drapała i nie chciało mi się jej wyciąć.
Pustynna jest bardzo wygodna, nie krępuje ruchów i prawie jej nie czuć, tak jest lekka. Szwy są płaskie i poprowadzone w zwykłych miejscach. Można byłoby je trochę przesunąć, bo użyte nici są bardzo mocne, ale i bardzo sztywne. Na samym początku wędrówki miałam dwa drobne obtarcia od szwów. Zakleiłam je plastrem, a potem już nigdy mi to nie przeszkadzało.
Tak naprawdę jedyne mankamenty Pustynnej dotyczą jednak właśnie kroju. Faktem jest, że testowany model to uniseks, więc powinien także pasować na panów o muskularnej budowie ciała. Tym można byłoby może wytłumaczyć obszerny wykrój rękawów, które zwisają pod pachami. Nawet kiedy była nowa, marszczyła się w miejscu zetknięcia z szelkami plecaka. Osobiście lubię, kiedy koszulka bardziej przylega pod pachami i może pochłaniać wilgoć, chroniąc w ten sposób przed odparzeniami.
Kwark wprowadził zmiany w kroju Pustynnej i, jak się dowiedziałam, krój rękawów został zmieniony.
Kwark wprowadził zmiany w kroju Pustynnej i, jak się dowiedziałam, krój rękawów został zmieniony.
Drugi element, w którym jest nadmiar materiału to tył. Został on przedłużony, nie wiem dlaczego. Ze względów estetycznych wyrównałabym tył, tak żeby miał taką samą długość jak przód. W przypadku ubrania na pustynię nie ma mowy o potrzebie polepszenia termiki, bo tutaj im mniej izolacji tym lepiej. Przedłużony tył okazał się mieć wręcz odwrotny skutek, bo kiedy robiło się zimno i czasem koszulka była mokra, zwisający tył magazynował wilgoć i najwolniej ze wszystkich miejsc schnął. Kiedy koszulka wyciągnęła się zaczął nawet zwisać poniżej plecaka, a w czasie przerw na drugie śniadanie siadałam na nim. Było to irytujące.
W nowej wersji Pustynnej na szczęście nie ma już przedłużonego tyłu, więc problem zniknął.
W nowej wersji Pustynnej na szczęście nie ma już przedłużonego tyłu, więc problem zniknął.
Zdjęcie poniżej jest kiepskiej jakości (klatka wycięta z filmu), ale widać właśnie skalę zjawiska.
Termika i oddychalność
To właśnie te cechy były decydujące przy wyborze Pustynnej. Tak jak wspominałam, należę do osób, którym zawsze jest w ruchu gorąco, cóż dopiero na pustyni, dlatego niezwykle cienka Pustynna okazała się tak cennym nabytkiem.
Włókna materiałów syntetycznych nie pochłaniają wody (potu), dlatego ubrania z nich uszyte często powodują efekt sauny. Zwykle nie noszę ich jako pierwszej warstwy na gołą skórę, z tego właśnie powodu. Power Dry jest jednak inny, jego nitki są tak drobne, że wilgoć wsiąka pomiędzy nie i szybko odparowuje, w czym pomaga dziurkowana struktura. Choć Power Dry jest plastikowy, nie powoduje nieprzyjemnego odczucia.
Jedynym nieprzyjemnym zjawiskiem jest zakładanie wilgotnej koszulki - jeśli wieczorem pot nie zdążył wyschnąć rano jest zimny kompres. Zjawisko to dotyczy wszystkich syntetyków, a także w pewnym stopniu, choć nie tak dużym, ubrań z naturalnych materiałów.
Pustynna jest bardzo przewiewna, więc do skóry docierały powiewy wiatru. Na pustyni było to zbawieniem.
Grubość tej odmiany Power Dry jest tak niewielka że nie można właściwie mówić o tym, że grzeje, a jednak z powodzeniem nosiłam Pustynną w temperaturach około 10 stopni Celsjusza, dopiero poniżej tej wartości dokładając bluzę z Power Strechu.
Jestem wielbicielką koszulek z krótkim rękawem, ale tym razem nie miałam wyjścia, bo mam jasną skórę i chciałam uniknąć poparzeń. Obawiałam się, że będą mi przeszkadzać długie rękawy, ale wcale tak nie było. One także chroniły przed przegrzaniem, przepuszczały powiewy wiatru. Rękawy podwijałam sporadycznie, dopiero na samej północy. Materiał jest na tyle elastyczny, że rękawy można podwinąć na dowolną długość i nie zjeżdżają.
Power Dry, z którego uszyta jest Pustynna nie posiada wykończenia DWR ani włosków (włókien) jak np. wełna, dlatego woda nie perli się na jego powierzchni, tylko od razu wziąka w materiał. Na deszczu Pustynna przemaka błyskawicznie, dlatego mając ją na sobie, nie należy nigdy zwlekać z założeniem kurtki przeciwdeszczowej.
Smrodliwość, pranie i schnięcie
Choć Pustynną miałam na sobie każdego dnia wędrówki (było ich w sumie 128) nie odnotowałam nadmiernego łapania zapachów. Po materiale syntetycznym spodziewałam się, że po kilku dniach będzie śmierdział, ale bywał tylko nieświeży, mniej lub bardziej. Bez prania nosiłam ją zwykle 7 - 14 dni. Z pewnością dużą rolę odgrywał tu suchy klimat, bo bakterie rozwijają się w środowisku wilgotnym, a Pustynna bardzo szybko wysychała i tylko pod pasem biodrowym i na plecach bywała wilgotna. Miejscami, które najbardziej łapały nieświeży zapach był przedłużony tył, a także ramiona pod szelkami plecaka.
Pranie wykonywałam jak zwykle rzadko, nie mając do tego zbyt wielu okazji. Kilka razy będąc u kogoś w gościnie prałam ubrania w pralce, zwykle jednak robiłam to pod prysznicem w ramach oszczędności czasu i pieniędzy. Pranie pod prysznicem jest zresztą bardzo efektywne, tym bardziej im dłuższy jest prysznic...
W czasie najgorszych upałów, jeżeli tylko miałam okazję, Pustynną płukałam w górskich strumieniach bez użycia detergentów, tak żeby spłukać pył i sól z potu. Najczęściej robiłam to w ciągu dnia, zakładając mokrą koszulkę dla ochłody, na pustyni także wieczorem. Schła w tempie ekspresowym. Założona w gorący dzień nie potrzebowała pewnie więcej niż pół godziny, nocą na Pustyni także wysychała wywieszona.
Zużycie i wytrzymałość
Zmiana koloru była naturalną konsekwencją używania koszulki. Pustynna stopniowo nabierała koloru pustyni. Biała była zaledwie jeden dzień, po kilku następnych zaczęła przypominać całun turyński. Odbiły się na niej ciemne ślady moich pleców, ramion i bioder. Pył przynosił wiatr pędzący po pustyni, wcierałam go też na każdym postoju, często kładąc się na ziemi. Pranie oczywiście trochę pomagało, ale biel nigdy nie wróciła. Raz w Colorado wyprałam Pustynną w pralce z użyciem jakiegoś wyjątkowo silnego detergentu i wtedy była jaśniejsza niż zwykle, później już nigdy mi się to nie udało. Zmiany koloru nie odbieram jako wielkiego problemu, ponieważ po prostu niemożliwym jest aby ubranie noszone w takich warunkach zachowało biel. Nie wydaje mi się też żeby miało to znaczący wpływ na zdolność odbijania światła.
Zjawiskiem zaobserwowanym już wcześniej przez innych testerów jest trwałe rozciąganie się materiału. Następowało ono stopniowo, ale już od samego początku. Po miesiącu było już to wyraźnie widać. Nie wydaje mi się, żeby miało to jakikolwiek związek z praniem, bo koszulkę prałam rzadko. Myślę, że powiększyła się o dwa rozmiary (naturalnie w tym samym czasie moja osoba zmniejszyła się o jeden). Rozciągnięcie materiału nastąpiło zarówno wzdłuż, jak i wszerz. Rękawy, które zostały dla mnie skrócone ponownie zrobiły się za długie, a przedłużony tył zwisał jak potencjalna turniura.
Jeżeli chodzi o wytrzymałość mechaniczną jest bardzo dobrze. Dopiero po pokonaniu 2000 km zauważyłam pierwsze oznaki zużycia. Najpierw pojawiła się dziura na plecach, było to przetarcie na wysokości zapięcia biustonosza, które zdarza się we wszystkich moich koszulkach. Zdarza się jednak zazwyczaj o wiele wcześniej - w przypadku materiałów naturalnych jak wełna merino nawet już po kilkuset kilometrach. Materiał syntetyczny, nawet tak cienki, jest więc o wiele bardziej wytrzymały.
Nie spodziewałam się aż takiej wytrzymałości, bo dotąd na jeden długi dystans zużywałam po dwie koszulki, a jednak Pustynna wystarczyła na cały, nawet tak długi thru-hike jak Continental Divide Trail.
Oczywiście nie znaczy to, że po pokonaniu 4717 km nie było widać zużycia. Dziur było mnóstwo, niektóre z nich były ogromne, ale nie przejmowałam się tym, wręcz przeciwnie, nosiłam je z dumą, bo były świadectwem mojego wysiłku. Nie wymieniam ubrań natychmiast kiedy pojawią się uszkodzenia, czekam aż rzecz całkiem się rozpadnie.
Dziury pojawiły się głównie na plecach, wszędzie tam gdzie materiał tarł o plecak, na środku, na styku z pasem biodrowym i na łopatkach, a także pod szelkami. Z przodu na skutek kontaktu z kolczastą rośliną powstało tylko jedno małe zaciągnięcie z fragmentem wysnutej nitki.
Podsumowanie
Pustynna w najpraktyczniejszym na pustyni białym kolorze co dzień ratowała mnie od przegrzania. Okazała się wystarczająco wytrzymała żeby można ją było zabrać na długi trekking. Bardzo ją polubiłam i chętnie zaopatrzę się w Pustynną ponownie, zwłaszcza że zmiany w kroju już zostały wprowadzone (usunięcie przedłużonego tyłu, inny krój rękawów).
Będzie odpowiednia nie tylko dla wędrowców wybierających się na pustynię, ale także dla osób wybierających się w wysokie góry i wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z bardzo intensywnym promieniowaniem słonecznym. W dostępnym również kolorze ciemnoszarym nada się do wszelkich podróży i wędrówek w miejscach bardziej cienistych.
Przy zakupie Pustynnej pamiętajcie jednocześnie o tym żeby nie wybrać zbyt dopasowanego rozmiaru, a z drugiej o tym, że koszulka z czasem się rozciągnie.
Agnieszko dzięki za test. Zaraz po Twoim wyjeździe zmieniliśmy nieco formę Pustynnej. Poszerzyliśmy ją (teraz na Ciebie pasowałaby S-ka), usunęliśmy przedłużony tył i zmieniliśmy podkrój rękawów. To wynikło również z doświadczeń innych testujących osób, ja sama nosiłam najpierw ciasną potem luźną. Kiedy wyjeżdżałaś wiedzieliśmy już, że na pustynię ma być luźna ( dlatego masz M-kę), niemniej trwały jeszcze testy kajakowe i nurkowe (tu zawsze przydaje się przedłużony tył a forma do wody musi być bliżej ciała zrobimy im inne formy). Ja osobiście jestem uzależniona od sukienki z tego materiału, ale nie namawiam Cię, bo waży jednak parę gramów więcej niż koszulka :) Przy następnej okazji możesz sprawdzić poprawioną formę Pustynnej.
OdpowiedzUsuńDzięki za umożliwienie testu i uwagi, bardzo się cieszę ze zmian. Z tym większą chęcią przyjrzę się nowej wersji! Często zdarza się odwrotnie, że producent zmienia coś, co mi się podobało, to jest dopiero kłopot :-)
Usuńmamy już prototyp damskiej formy Pustynnej tylko nieprzetestowany. Masz damską figurę więc powinien być lepszy niż uniseks, ale lepiej go chyba sprawdzić przed długą trasą
UsuńMusiałabym przymierzyć, męskie ciuchy są z reguły swobodniejsze w noszeniu. W mojej Pustynnej wcale mi nie przeszkadzało, że nie jest damska.
UsuńKorzystając z gościnnych łamów bloga Agnieszki, zadam pytanie Kasi: czy w przyszłości jest szansa na bardziej praktyczne, choć wciąż jasne kolory, np. najchętniej jasnoszary?
OdpowiedzUsuńTo ja się przyłączam i wnioskuję o błękit
Usuńmyślę, że jest. Udało nam się właśnie zainteresować tym materiałem nasz rynek niemiecki, czyli weszlibyśmy w sensowne ilości (bo jak dotąd to było dłubanie). Dajcie mi chwilę, niech to ruszy. Raczej niebieski, żeby nie dublować szarego.
OdpowiedzUsuńAgnieszka, będzie toto lepsze niż merino w warunkach dużej wilgotności?
OdpowiedzUsuńW warunkach dużej wilgotności lubiłam mieszankę, bo raz zimno, a raz gorąco. Mokry syntetyk będzie zimny, ale schnięcie lepsze. W upaly nie bedzie trzeba wykręcać... Nie zaryzykowałabym czystego merino, pamiętam że bywało przykre w NZ. Chyba że na chłodny początek. A potem faktycznie, Pustynna z krótkim rękawem, ciemnoszara, mogłaby się sprawdzić.
Usuńużywam mixa merino/akryl 70/30 i jestem bardzo zadowolony, nie wiem czy warto poprawiać bo można pogorszyć
OdpowiedzUsuńNo to jak jesteś zadowolony to zostań przy mix'e, najwyżej później dojrzejesz to wypróbowania czegoś innego
UsuńA jak ten powerdry wypada w porównaniu z lnem? Używałaś kiedyś samego lnu czy jest za mało odporny na twoje warunki? W zeszłym roku odkryłam że na upały dużo lepiej sprawdza się u mnie długi cienki rękaw niż cokolwiek krótkiego ale z ciągłym kremowaniem filtrami żeby się nie spalić. I zaczęłam uwielbiać len, chociaż wiem że jest mało odporny mechanicznie. No i zastanawiam się jak się w końcu rozpadnie czy dalej iść w len czy może właśnie pustynną.
OdpowiedzUsuńNie używałam koszulki z lnu. Jestem pewna, że nie wytrzymałaby u mnie długo. W Nowej Zelandii miałam ręcznik z tej dzianiny lnianej, którego używałam jako osłony na głowę, na koniec rozpadł się. Ale len sam w sobie jest świetny, w cywilu często go noszę.
Usuńja używałam obu, Pustynna jest bardziej elastyczna i trudniej ją zaczepić o coś czy zaciągnąć. Nie chodzę na tak długie trasy jak Aga, więc ciężko mi porównać zużycie (miesiąc nie zabijał ani Lnianej ani Pustynnej),Łukasz Supergan nosił obie i uznał Pustynną za mocniejszą.
UsuńUżywam od kilku (4-5) lat bardzo ciekawych koszul "pustynnych" firmy Columbia (Silver Ridge II). Są uszyte z gęsto tkanego nylonu, ochraniają przed promieniowaniem UV A i B (UPF 50), nieco przed wiatrem, dobrze znoszę w nich upały (ostatnio w Portugalii wędrowałem z plecakiem w słońcu przy temperaturze 32-34 C). Ciekawym rozwiązaniem jest podwójny kołnierz - podwójnie podnoszony, a zatem znakomicie chroniący od słońca kark. Gdy wędruję z podniesionym kołnierzem i w kapeluszu "pustynnym" (Tilley Hikers), mam twarz i kark całkowicie osłonięte od słońca (ale i tak używam kremów ochronnych, bo jest też słońce odbite z dołu, od drogi). Kapelusz wyblakł bardzo (chyba w wysokich górach, gdzie wyjątkowo dużo UV), koszule nieźle się trzymają mimo upływu lat (dwie są lekko "podkurczone" w pewnym miejscu - dałem w Ladakhu miejscowej staruszce do wyprania, żeby sobie zarobiła, pewnie dała zbyt gorącą wodę...).
OdpowiedzUsuńPowyższy komentarz miał być nieanonimowy, ale nie potrafię tego zrobić...
UsuńCzasami ktoś zgłasza problemy z logowaniem - nie mogę nic na to poradzić. Zawsze można się podpisać imieniem :-)
UsuńKojarzę te koszule, wiele osób je lubi i w ogóle noszenie koszul z kołnierzykiem i długimi rękawami jest bardzo popularne. Ja po prostu źle w nich wyglądam, więc nie próbowałam. Kapeluszy na szlaku nie używam, bo wiatr je zwiewa i nie współpracują z moimi długimi włosami, ale w domu mam jeden ulubiony słomkowy, jest już poszarpany...