niedziela, 25 listopada 2018

Bounce box - poste restante na szlaku i w podróży

Poste restante (fr. "poczta pozostająca") to bardzo stary wynalazek, istniejący tak długo jak istnieje instytucja urzędów pocztowych. Używały go zawsze osoby będące w podróży i nie posiadające adresu.

Rolę adresu odgrywa bowiem adres urzędu pocztowego. Przesyłkę opatrzoną swoim (lub czyimś) nazwiskiem oraz adnotacją "poste restante", można wysłać na adres dowolnego urzędu pocztowego, gdzie będzie ona oczekiwała na odbiór.
"Bounce box" to z angielskiego pudełko do popychania, przerzucania z jednej poczty na drugą; przesyłka, którą się wiele razy wysyła i odbiera. W ten sposób można mieć ze sobą dodatkowy bagaż, nie musząc go nosić.
W trakcie wędrówek długodystansowych jak i wszelkiego rodzaju podróży głównym problemem okazuje się często nadmiar bagażu. Kiedy opowiadam o swoich podróżach, zawsze wspominam o niskiej wadze swojego plecaka, jednak nie jest to przecież cały mój bagaż - oprócz tego, co na wyprawie jest mi stale potrzebne, do samolotu zabieram też sporo innych rzeczy, które przydadzą mi się w pewnym momencie (np. raczki). których będę potrzebować co jakiś czas (np. mapy na kolejne etapy wędrówki). Potrzebuję też sprzętu, który zastąpi te elementy ekwipunku, które nieuchronnie się zużyją (np. buty i skarpety).

Cała logistyka na długich szlakach polega na jak największym uproszczeniu wszystkich aspektów życia. Jesteśmy zbyt zmęczeni i zbyt zaaferowani samym przejściem by jeszcze martwić się czymkolwiek innym. Zmieniające się warunki, zużywający się sprzęt, potrzeba zaopatrzenia się w jedzenie czy inne niezbędne rzeczy wymagają jakiejś możliwości ich pozyskania - możliwości jak najmniej absorbującej czas i energię.

Rozwiązaniem jest posiadanie całego zestawu rzeczy zapasowych w podorędziu, dostępnych prawie że na zawołanie - w pudełku na poczcie. Towarzyszy nam ono cały czas, porusza się równolegle do szlaku - od miasta do miasta, od poczty do poczty.


O istnieniu tej sprytnej metody dowiedziałam się w tym samym momencie, kiedy odkryłam istnienie szlaków długodystansowych, oglądając filmy z przejść amerykańskich szlaków. Było to w 2012 roku, a już w 2013 postanowiłam sama ją wypróbować w trakcie przejścia 2/3 Głównego Szlaku Beskidzkiego, czyli na mojej pierwszej dłuższej wędrówce. Na tak krótkim dystansie w terenie tak cywilizowanym jak Beskidy nie było to oczywiście konieczne, ale będąc zafascynowana ideą długich dystansów, chciałam zobaczyć jak to działa. Wysłałam wtedy trzy paczki: do Krynicy, Iwonicza i Cisnej, zawierały one żywność, jaką trudniej byłoby dostać na szlaku oraz mapy, których nie chciałam nieść przez całą drogę. Tak naprawdę tylko to ostatnie miało sens.


Kiedy już ogarnęłam ideę korzystania z usług pocztowych w podróży byłam gotowa użyć jej na poważnie. Z powodzeniem wysyłałam swoje paczki zarówno w Nowej Zelandii, jak i na obu wyprawach w USA.

Kiedy korzystać

Poste restante jest szczególnie ważne dla wędrowców długodystansowych, bo im najtrudniej dźwigać nadmiar bagażu; skorzystają też rowerzyści i podróżnicy, np. kiedy będą potrzebowali ważnej przesyłki ze swojego kraju, innego niż przez większość swojej podróży sprzętu albo po drodze wejdą w posiadanie większej ilości pamiątek.
Przesyłkę pocztową można wykorzystać i w trakcie krótszych podróży, kiedy nie chcemy czegoś przewozić samolotem, a np. kupić przez internet z dostawą do miejsca, z którego rozpoczniemy trekking.

Wiele rzeczy można kupić na miejscu i to może się wydać najprostszym rozwiązaniem. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że będąc na szlaku nie będziemy mieć dostępu do sklepów, a zamawianie przez internet zajmie dużo czasu i obarczy ryzykiem, że tego, czego potrzebujemy akurat nie będzie.

Przed każdą wyprawą staram się jak najbardziej ograniczyć ilość spraw, które będę musiała załatwić w trakcie i uniknąć stresu. Wszelkie zakupy robię przed wyjazdem, a wszystkie mniej potrzebne rzeczy odsyłam paczką.


Co umieścić w pudełku

Bounce box pomieści najrozmaitsze rzeczy, ale ma ograniczoną objętość, dlatego należy dobrze się zastanowić nad tym, co w nim umieścić. Będą to przede wszystkim rzeczy na zmianę i rzeczy zapasowe, mające zastąpić zużyty sprzęt, a które mogą być trudno dostępne. Przede wszystkim chodzi o buty, które co prawda można zamówić w sklepie internetowym, jest to jednak zawsze kłopot (w sezonie letnich wędrówek popularne rozmiary są wyprzedane, trzeba znaleźć hostel lub inne miejsce które przyjmie naszą paczkę, bo większość sklepów nie chce wysyłać na poste restante). Poza tym dobrze mieć zapasowe skarpety, zwłaszcza jeżeli mamy swój ulubiony model.


W paczce możemy umieścić także kosmetyki w większych opakowaniach i mniejsze porcje pobierać co jakiś czas. Robię tak np. z szamponem czy dezodorantem.

Przydadzą się też rozmaite drobiazgi jak wyposażenie apteczki (nie potrzebujemy na raz całego opakowania magnezu), elementy zestawu naprawczego.

Jedną z podstawowych przyczyn, dla których będziemy chcieli wysłać do siebie przesyłkę może być potrzeba zaopatrzenia się w mapy. Rzadko można je dostać po drodze, a jeśli korzystamy z drukowanych samodzielnie arkuszy, drukowanie na miejscu będzie bardzo kłopotliwe i bardzo kosztowne. Mając je wszystkie w paczce będziemy tylko pobierać mapy na kolejne odcinki, oszczędzając przy tym na wadze (zestaw map na kilka miesięcy wędrówki do 1-2 kg).

Trzeba pamiętać o ograniczeniach  - w paczkach pocztowych nie wolno umieszczać rzeczy niebezpiecznych, w tym np. kartuszy z gazem (co nie znaczy, że nie da się tego zrobić, ale ryzykujemy konfiskatę), często płynów, baterii. Wszystko to przewoziłam, ale jest to zabronione. Przed nadaniem przesyłki składamy oświadczenie, że w naszej przesyłce niczego takiego nie ma.

Pod żadnym pozorem w paczce nie należy umieszczać ważnych dokumentów, w tym paszportu - paczki jednak czasem giną, a paszport jesteśmy zobowiązani mieć przy sobie, przebywając na terenie obcego kraju.
Od czasu do czasu dobrze jest dokonać selekcji tego co mamy w plecaku i zastanowić się czy w naszym ekwipunku nie ma czegoś, co można byłoby na jakiś czas odesłać. Jeśli np. nastaje lato możemy pozbyć się przeciwdeszczowych spodni, a kiedy idzie jesień kremu z filtrem UV. Po kieszeniach plecaka walają się często niepotrzebne drobiazgi - ich miejsce jest na poczcie.



Pakowanie

Myślę, że wszyscy wiemy czego potrzeba do zapakowania paczki, ale i tutaj są lepsze i gorsze rozwiązania.  Potrzebne jest przede wszystkim odpowiednie pudło. Możemy użyć każdego kartonu, ale nie zawsze jest to najlepsza i najbezpieczniejsza opcja. W przypadku wysyłania paczki kurierem to bez znaczenia, ale jeśli używamy poczty krajowej najlepiej wybrać firmowe opakowanie, wtedy w cenie jest też wysyłka z numerem do śledzenia przesyłki i taka paczka ma mniejsze szanse zaginąć. W przypadku amerykańskiej Priority Mail mamy do wyboru pudełka, z których największe nie mieści wiele rzeczy, ale za to mamy obietnicę nie zgubienia i taśmę klejącą w cenie. Samo pudełko jest darmowe, cena przesyłki nie ulega zmianie przy wymianie pudełka na nowe.

Musimy też pamiętać, że ograniczać nas będzie rozmiar pudełka. Rozmiary standardowych paczek pocztowych można sprawdzić na stronach internetowych poczt w poszczególnych krajach. W każdym wypadku dobrze jest mieć trochę rezerwy na rozmaite pamiątki. W ostateczności zawsze można mieć dwie takie paczki. Spotkałam raz rekordzistę, który paczek miał kilkanaście.
Taśma klejąca to też coś, o czym trzeba pomyśleć. Czasem będzie dostępna na poczcie, a czasem nie. Dobrze mieć swoją rolkę w pudełku, można w razie potrzeby odciąć kilka pasów i po zapakowaniu paczki wraz z rolką zakleić paczkę.
Potrzebujemy też narzędzia, którym paczkę otworzymy. Często na poczcie będą dostępne nożyczki, ale zawsze trzeba o nie poprosić z uśmiechem. Najlepiej mieć swoje nożyczki lub nóż w scyzoryku (Victorinox Classic posiada jedno i drugie). Osoby podróżujące w duchu super ultra light mogą wybrać żyletkę, której ostrze z jednej strony zabezpiecza się np. srebrną taśmą.



Potrzebna jest też lista odpowiednich adresów, którą najlepiej jest opracować przed wyjazdem, jeśli naszym celem jest długodystansowa wędrówka. W trakcie innego rodzaju podróży, szczególnie ze zmiennym celem możemy zaplanować wysyłki tylko na pierwszy etap.

Przepakowywanie

Paczkę pocztową można rozpakować od razu na poczcie, usuwając się w jakiś kąt tak żeby nie przeszkadzać. Można się przebrać, zmienić buty czy skarpety, nie zdarzyło mi się nigdy żeby ktoś mnie z poczty wyprosił. W czasie przepakowywania można jednocześnie np. naładować baterie powerbanku, bo poczty mają często kontakty elektryczne.



Nie trzeba się przejmować tym czy włożone do pudła rzeczy (np. buty) są suche, gdyż pudełko jest oddychające i wszystko i tak wyschnie.

Po przepakowaniu zaklejamy na nowo to samo pudło, w którym paczka przyszła i wypisujemy nowy adres. Możemy oczywiście za każdym razem wymieniać karton, ale używane jest już dostosowane do wymiarów naszego bagażu i łatwiej wszystko upchnąć.


Strategia

Posiadanie bounce box'u wymaga opracowania odpowiedniej strategii. Musimy się więc zastanowić gdzie wysyłać paczkę, jak często, biorąc pod uwagę przewidywany czas odbioru - tak aby nie wypadał on w weekend czy święto narodowe.

Znane są przypadki robienia podwójnych maratonów na szlaku, byleby tylko zdążyć na pocztę. W innych przypadkach trzeba odczekać np. niedzielę, tracąc cenny czas. Dlatego nie warto odbierać paczki zbyt często i martwić się nią zbyt dużo.

W Europie czasem trzeba poprzestać na wysłaniu "mail dropu", czyli tylko depozytu, i nie wysyłać paczki dalej, ze względu na krótki czas przechowywania przesyłek na poczcie (2 tygodnie). W innych krajach, gdzie paczkę przechowuje się miesiąc lub dłużej warto z tego skorzystać i oddać swoje dobra na jak najdłuższe przechowanie.
Optymalna częstotliwość wysyłania paczek to raz na dwa-trzy tygodnie, o ile pozwala na to okres przechowywania ich przez urzędy pocztowe. Od tempa naszego przemieszczania się będzie zależała odległość miedzy poszczególnymi urzędami. Dla przykładu na Continental Divide Trail wysłałam paczkę do 7 urzędów pocztowych, odległych od siebie o co najmniej 300 mil, czyli 500 km.
Odległość przelicza się na dni przejścia i należy tak wszystko obliczyć, żeby nie trafić na weekend ani święto, które uniemożliwi odebranie przesyłki. Żeby się przed tym zabezpieczyć dzielę odległości między kilkoma potencjalnymi lokalizacjami na dni przejścia przy najlepszej i najgorszej średniej dziennej, jaką mogę sobie wyobrazić i wysyłam paczkę na pocztę, na którą nie trafię w żadnym przypadku - np. jeśli będę iść szybko będę tam w poniedziałek lub wtorek, a jeśli wolno w środę lub czwartek.


Jeżeli terminy zupełnie nie pasują, jeśli w pobliżu miejsc, przez które będziemy przechodzić nie ma urzędu pocztowego, a jest np. hostel możemy wysłać paczkę właśnie tam. W takim przypadku upewnijmy się co do adresu i skontaktujmy się z właścicielem. Niektóre hostele przyjmują tylko zapowiedziane paczki.
W żargonie hikerskim paczka, która pozostaje w miejscu przeznaczenia i nie zostanie dalej odesłana nie jest przesyłana (np. zawiera tylko zapasy żywności) nazywa się "mail drop", czyli pocztowy depozyt. Korzystam z takiej możliwości tylko kiedy w danym miejscu nie ma urzędu pocztowego, tak było w Nowej Zelandii i na Appalachian Trail kiedy pilnie potrzebowałam nowego aparatu fotograficznego. Taka opcja jest wygodna, bo nie obowiązują godziny urzędowania poczty, a paczka nie zostanie odesłana po upływie terminu, jednak jest trochę zachodu z dowiadywaniem się o odpowiednim miejscu.


Zasady funkcjonowania

Zasady funkcjonowania poste restante w różnych krajach nieco się różnią, w związku z czym zawsze trzeba sprawdzić zasady panujące w kraju do którego się wybieramy. Różni się przede wszystkim czas przechowywania przesyłki (np. w Europie 2 tygodnie, w USA przeważnie 1 miesiąc, w Nowej Zelandii do 2 miesięcy). Nazwa tej usługi to przeważnie francuskie poste restante, choć np. w USA mamy General Delivery.
Różnie funkcjonuje też sama poczta - w Europie raczej rzadko się coś gubi, a poczta działa sprawnie. W USA paczki często giną, dlatego zawsze należy zachować numer przewozowy do śledzenia paczki, choć i on nie zawsze pomaga. W Kanadzie poczta pracuje bardzo powoli. Jak działa poste restante na innych kontynentach nie wiem, ale wiem że także istnieje.
Do odbioru paczki potrzebny jest dowód tożsamości - dowód osobisty (ID) lub np. prawo jazdy. Nie zdarzyło mi się nigdy żeby potrzebny był paszport.

Adresowanie

Adresowanie tego typu przesyłek w każdym kraju wygląda podobnie. Najpierw wpisujemy imię i nazwisko adresata, następnie adnotację "poste restante" lub "general delivery" w USA i kod pocztowy oraz miejscowość w której się poczta znajduje. Ja najczęściej wpisuję także adres poczty, ale nie trzeba tego robić o ile w mieście jest tylko jedna poczta lub paczki lądują na poczcie głównej - ale to zależy od zasad panujących w danym kraju. W niektórych przypadkach dodaje się na koniec ETA, estimated arrival time, czyli datę spodziewanego odbioru. Po upływie tego terminu paczka może zostać odesłana do nadawcy. Nigdy nie wpisywałam ETA i nie było z tym problemu, warto jednak wpisać te dane jeżeli paczkę wysyłamy gdzieś indziej niż na pocztę.
W adresie odbiorcy musi widnieć nasze prawdziwe imię i nazwisko, takie jakie mamy wpisane w dowodzie czy paszporcie. Nie może to być szlakowy pseudonim, trail name, czyli np. "Zebra". Amerykanie wpadali na taki pomysł, a potem nie mogli odebrać swojej przesyłki. Na popularnych szlakach warto jednak dodać swoje szlakowe imię gdzieś z boku pudełka wraz z informacją, że wędruje się szlakiem ("AT hiker Zebra"), w ten sposób urzędnicy na poczcie będą wiedzieli że możemy się spóźnić, a nasza paczka powinna czekać razem z innymi. Nasza paczka nie jest jedyna - zwyczaj wysyłania bounce box'ów jest tak powszechny, że w sezonie wędrówek urzędy pocztowe są zawalone całymi stosami pudełek.

Dla przykładu w Europie, w tym w Polsce adres odbiorcy powinien wyglądać tak:

Andrzej Nowak
Poste restante
33-380 Krynica-Zdrój

Jeśli wybierasz się na któryś z Amerykańskich szlaków będzie np. taki:

Andrzej Nowak
General Delivery
Damascus, VA 24236

c/o dodawane czasem przed General Delivery to skrót od "care of" i tak naprawdę nie jest niezbędny.

Najlepiej pisać drukowanymi literami.
Możesz dodać na końcu np. ETA 5/9/2019. Amerykanie wpisują najpierw cyfrę oznaczającą miesiąc, a później dzień, nie należy o tym zapominać wpisując ETA.
Istotną rzeczą jest też adres nadawcy, czyli adres pod jaki paczka zostanie odesłana w przypadku nieodebrania lub zgubienia. Warto, żeby adres ten znajdował się w tym samym kraju, co adres odbiorcy, nie chcemy przecież żeby odsyłano nasze rzeczy na inny kontynent. Najlepiej wykorzystać adres znajomych, znajomej instytucji, da się również użyć innego adresu poste restante, jeżeli nie dysponujemy żadnym konkretnym, przy czym najlepiej użyć przy tym swojego nazwiska, o ile przepisy w danym kraju pozwolą naszym znajomym odebrać taką paczkę (w USA tak, w Polsce nie).



Koszty

Przesłanie paczki na poste restante nie wymaga żadnej dopłaty. Na koszty wysyłki mają wpływ waga i rozmiar paczki - tak jak zawsze. W zależności od kraju różnią się zasady i koszty przechowywania - w większości poczt przechowywanie jest darmowe, choć np. w Nowej Zelandii w niektórych bardziej obleganych urzędach pocztowych po upływie tygodnia zaczynano naliczać opłaty za każdy dzień oczekiwania.
W USA obowiązuje zasada, że paczkę której się nie otworzy można przesłać dalej za darmo. Oznacza to, że jeśli niczego nie potrzebujemy, podajemy tylko nowy adres poczty i paczka będzie tam czekała kolejny miesiąc. Podać nowy adres możemy zarówno osobiście jak i przez telefon. Nazywa się to "forwarding".


9 komentarzy:

  1. Może nie w 100% na temat, ale - pokrewnie.
    Dzięki serdeczne za inspirację. O przesyłaniu paczek "na szlaku" piszesz od dawna i natchnęło mnie to do modyfikacji Twojego pomysłu. Mieszkam dość daleko od gór, natomiast mój pracodawca co jakiś czas wysyła mnie na różnego rodzaju konferencje etc. Grzechem byłoby nie skorzystać z sytuacji i nie ruszyć w teren. Problemem jest ekwipunek - przynajmniej jakieś buty, koszula, spodnie i marynarka muszą być. No a do tego rzeczy do wędrówki. Kilka razy udawało mi się uprosić np. obsługę hotelową, czy też uprzejmego Pana w sklepiku na dworcu autobusowym o przechowanie pakietu "konferencyjnego" na kilka dni mojej wędrówki. Jednak nie rozwiązuje to wszystkich problemów - trzeba liczyć na uprzejmość bliźnich (i ich dostępność), trzeba wrócić w to samo miejsce etc. Ostatnio wpadłem na pomysł - wysyłki rzeczy do domu paczkomatem. Szybko, wygodnie, tyle że trzeba mieć ze sobą jakieś pudło. I to jest super rozwiązanie które polecam innym, a na które wpadłem dzięki Tobie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Metoda jest bardzo przydatna i trzeba ją rozpowszechniać! Fajnie, że Tobie też się przydaje, o paczkomatach w ogóle nie pomyślałam, a to też jak najbardziej podchodzi pod temat. Cała moja rodzina zaczęła korzystać z usług pocztowych, jako że mieszkamy po połowie w Gdyni i w Cieszynie paczki krążą nieustannie, wysyłaliśmy już zimowe płaszcze, ciasto, a nawet kapustę kiszoną w słoiku :-)

      Usuń
  2. Artykuł, jak to mówią ziomki: na propsie ;)

    Zastanawiają mnie jednak dane nadawcy. Zakładając że twoja paczka z jakichś przyczyn poleci do NY to jak twoi znajomi ja odbiorą skoro nie są tobą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Ameryce listonosze nie przejmują się nazwiskami, doręcza się według adresu i rzuca na ganek. Raz popełniłam ten błąd, że wpisałam nazwisko mojego znajomego, a on potem nie wiedział co to za rzeczy :-)

      Ale masz rację, nie we wszystkich krajach to przejdzie, u nas na przykład nie.

      Usuń
    2. nie ma tam gotowych druków adresowych? Pisze się po prostu na pudle?

      Usuń
    3. Są naklejki adresowe, dostępne zawsze na poczcie. Urzędnik przepisuje dane z naklejki do komputera.

      Usuń
  3. Dzięki Poste Restante:
    - w Szklarskiej Porębie odbierałem foki przed wyrypą w Karkonoszach,
    - w tej samej szklarskiej odbierałem ciuchy, bo zapomniałem części zabrać.
    Poste Restante ma w sobie nutę przygody, wiąże się z wakacjami. W epoce przed telefonami komórkowymi, mailami itp... zostawiałem rodzicom rozpiskę gdzie i kiedy będę. W odpowiednich punktach czekała korespondencja. Ja im też często wysyłałem na Poste Restante. I proszę dało się funkcjonować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda: nieznane miejsce, nieznany adres i miasto, do którego może nigdy się już nie wróci, a na które się czeka, jak i na tą przesyłkę... Brzmi bardzo przygodowo i romantycznie, łańcuch urzędów pocztowych i łańcuch przygód.

      Wydaje mi się, że ostatnio to trochę zapomniana instytucja, choć jeszcze nie tak dawno można było polecić "pisz do mnie na Berdyczów" i zniknąć :-)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń