Lista sprzętowa przedstawiała się następująco:
Chorwacki Szlak Długodystansowy - Lista sprzętowa | ||
---|---|---|
Waga bazowa - sprzęt podstawowy (bez wody, jedzenia, paliwa) | ||
Sprzęt | Nazwa | Waga (g) |
Plecak | OnMyWay Triple Crown | 720 |
Worek na śmieci | Trash compactor bag, Walmart | 56 |
Namiot | Zpacks Solplex | 424 |
6 śledzi | V Hilleberg DAC | 70 |
2 szpilki tytanowe | Zpacks | 18 |
Folia pod namiot | Folia polycryo | 20 |
Materac dmuchany | Thermarest NeoAir Xlite Women's | 354 |
Śpiwór | Roberts Vagabond 325 custom | 592 |
Worek wodoszczelny na śpiwór | HMG Medium Roll-Top Stuff Sack | 34 |
Garnek tytanowy | Evernew ECA267 900ml | 100 |
Łyżka tytanowa | Aliexpress | 18 |
Palnik gazowy | BRS 3000T (zmodyfikowany) | 30 |
Zapalniczka | Mini BIC | 10 |
Kartusz z gazem | 230 g | 148 |
Butelka | Nalgene OTF, nakrętka klasyczna | 110 |
Butelka PET 1l | Biedronka, woda Polaris alkaliczna | 38 |
Butelka PET 1l | Biedronka, woda Polaris alkaliczna | 38 |
Butelka PET 1l | Biedronka, woda Polaris alkaliczna | 38 |
Filtr do wody | Sawyer Mini | 38 |
Strzykawka do filtra | Sawyer | 30 |
Worek wodoszczelny na jedzenie | Zpacks Blast Food Bag | 46 |
Kamizelka puchowa | Roberts Kasjopea | 178 |
Kurtka przeciwdeszczowa | Arc'teryx Alpha FL Women's | 280 |
Spodnie przeciwdeszczowe | As Tucas Acher Pants | 82 |
Łapawice wodoodporne | Z sinylonu, Roberts | 14 |
Bluza | Kwark Power Dry | 134 |
Getry | Kwark Power Dry | 116 |
Skarpety do spania | Smartwool PhD Outdoor Light Mini | 52 |
Majtki | Icebreaker Siren Hipkini | 21 |
Czapka | Arc'teryx RHO LTW Beanie | 26 |
Chustka na głowę | Jedwabna | 16 |
Worek wodoszczelny na ubrania | Zpacks Medium Plus Dry Bag | 24 |
Góra od kostiumu kąpielowego | 24 | |
Okulary do pływania | Arena | 34 |
Piłeczka do masażu | Easy Yoga, korek, 5 cm | 20 |
Kosmetyczka z zawartością | OnMyWay cuben | 116 |
Apteczka i zestaw naprawczy | W torebce strunowej | 38 |
Nakładka przeciwsłoneczna na okulary | W pokrowcu | 14 |
Szmatka do okularów | Ściereczka z mikrofibry, Biedronka | 2 |
Papier toaletowy | W torebce strunowej | 8 |
Kaganiec covidowy | FFP2 | 4 |
Środek na komary | Repel | 10 |
Portfel | Zpacks Zip Pouch "Wallet" | 24 |
Notatnik | 20 | |
Długopis | 6 | |
Scyzoryk | Victorinox Classic | 20 |
Czołówka | Petzl e+Lite (stara wersja) | 23 |
Baterie do czołówki | 10 | |
Smartfon w etui | Motorola Moto G7 Power | 210 |
Kabel USB do telefonu | 24 | |
Ładowarka do telefonu | 53 | |
Ładowarka 2 USB | Rossmann | 30 |
Aparat fotograficzny | Sony RX100 VII | 306 |
Zapasowa bateria do aparatu | 24 | |
Kabel USB do aparatu | 14 | |
Uchwyt na aparat do kijka trekkingowego | Stick Pick | 12 |
Statyw | Joby Gorillapod 325 | 50 |
Mikrofon | Rode Video Micro | 82 |
Szyna ze stopką | Ulanzi PT-9 | 40 |
Powerbank | Miller ML-102 | 32 |
2 ogniwa 18650 | Panasonic | 92 |
Kabel USB do powerbanku | 14 | |
Karty SD i adapter do kart SD | SanDisk | 8 |
Torebka na elektronikę | OnMyWay cuben | 10 |
Waga bazowa | 5249 | |
Ubrania i rzeczy niesione na sobie | 1948 | |
Koszulka z krótkim rękawem | Icebreaker Cool-Lite Sphere | 100 |
Koszulka z długim rękawem | Kwark Pustynna Sphere | 106 |
Krótkie spodenki | Patagonia Barely Baggies | 120 |
Daszek | Dynafit React Visor Band | 28 |
Biustonosz sportowy | Panache Sports Bra | 112 |
Majtki | Smartwool | 21 |
Rękawiczki rowerowe | Fox Ranger Gel Short Gloves | 58 |
Skarpety | Injinji Toe Socks Micro | 30 |
Skarpety | Smartwool PhD Outdoor Light Mini | 52 |
Buty do biegania | Altra Olympus 4.0 | 622 |
Buty do biegania | Altra Lone Peak 4.0 | 534 |
Stuptuty biegowe | Stuptut (Wanda Sarapata) | 36 |
Stabilizatory na kolana (2) | Cho Pat Knee Strap | 176 |
Zegarek | Casio | 16 |
Chusteczka do nosa | Bawełniana | 5 |
Kijki trekkingowe | Leki Corklite | 572 |
Plecak
Nie lubię wymieniać sprzętu zanim się on zużyje, więc używałam tego samego egzemplarza Triple Crowna, który miałam w zeszłym roku podczas przejścia Szwecji. Ten 45-litrowy plecak jest zaprojektowany z myślą o długich dystansach, o noszeniu dużych zapasów wody i jedzenia - a to właśnie było mi potrzebne w Chorwacji. Szczegółową recenzję znajdziecie w osobnym artykule (test prototypu, który miałam na PCT). Jest to typowy plecak ultralight - pozbawiony zbędnych elementów takich jak stelaż czy zamki, bardzo mocny, wyposażony w kieszenie, które łatwo się obsługuje.
Śpiwór i materac
Od wielu lat używam tego samego zestawu - dmuchanego materaca Thermarest i śpiwora Robertsa z taśmami, które go na tym materacu utrzymują, tak że mogę obracać się wewnątrz, nie zgniatam puchu. Zależnie od pory roku i klimatu używam materaca zimowego lub trzysezonowego oraz śpiworów o różnej objętości wypełnienia.
Do Chorwacji zabrałam customowy śpiwór recenzowany już Vagabond 300 (325), uszyty na przejście Nowej Zelandii. Przypomnę, że to ciekawa konstrukcja bez wypełnienia w plecach i bez kaptura, na Pertexie Quantum GL, z wypełnieniem najlepszym polskim puchem gęsim o sprężystości 850 cuin. Przez wyjazdem zrobiliśmy w nim z Romanem Werdonem, właścicielem firmy, drobne poprawki - usunęliśmy krótki zamek, którego nigdy nie używałam oraz wymieniliśmy gumkę wokół szyi na sznurek. Dzięki temu zabiegowi udało się zmniejszyć jego wagę o 20 g. 25 g puchu, pozostałego z izolacji zamka włożyliśmy w brzuch. Vagabond był oczywiście za ciepły na takie temperatury jakie były w Chorwacji (w nocy do +10 stopni, ale sporadycznie, najczęściej 15-25). Wystarczyłby mi spokojnie śpiwór z 200 gramami puchu i nawet taki posiadam (Cumulus LiteLine 200), ale nie odpowiada mi jego kształt ciasnej mumii oraz obecność zamka.
Było kilka nocy tak gorących, że w ogóle się nie przykrywałam. Przeważnie wkładałam do śpiwora tylko nogi, a nad ranem przykrywałam się cała. Kilka razy otulałam się szczelnie, śpiąc pod przewiewnymi wiatami w czasie ochłodzenia. Nie należę do osób, którym jest gorąco w nogi, a choć też w nie nie marznę, lubię mieć nogi przykryte. Jest to dla mnie synonimem bezpiecznego spoczynku po ciężkim dniu. Chłodzić wolę się od góry. Dlatego brak zamka czy kaptura jest dla mnie idealnym rozwiązaniem.
Kuchnia
Mój zestaw kuchenny pozostaje niezmieniony od lat. Używam doskonałego tytanowego garnka Evernew o pojemności 900 ml, ważącego zaledwie 100 g razem z pokrywką, do tego ultralekkiego palnika tytanowego BRS 3000 i tytanowej łyżki. Odpalam palnik zapalniczką Mini BIC. Zapalniczkę akurat musiałam wymienić, ta którą wzięłam z domu nie działała. Na tym zestawie przygotowywałam zwykłe potrawy - makarony z rybą lub kiełbasą, zupy z polentą czy kuskusem. Na wyprawę zabrałam jeden kartusz 230 g i starczył mi on na dwa miesiące, a nawet dłużej, bo resztkę gazu przywiozłam do domu. Gotuję mało, odrobinę wody na herbatę (150 ml), wodę na makaron czy zupę i to wszystko. Gazu zużyłam jeszcze mniej niż zwykle dlatego, że temperatura otoczenia (i wody) była wysoka, a także dlatego, że czasem nie jadłam ciepłej kolacji.
CLDT to szlak, na którym z powodzeniem można było uprawiać cold-soaking, czyli namaczanie sypkiego jedzenia w zimnej wodzie, zamiast gotowania albo po prostu jeść potrawy nie wymagające obróbki termicznej. Czasem zdarzało mi się to drugie - kupowałam pieczywo, rybę w puszce i warzywa i już nic nie gotowałam. Wszystko z powodu wysokiej temperatury - ostatnią rzeczą, jakiej pragnął przegrzany organizm było ciepłe jedzenie.
Do transportu wody służyły butelki PET po wodzie alkalicznej Polaris, butelki PET po lemoniadzie itp. Do tego miałam ulubioną butelkę Nalgene OTF, którą doskonale znacie, z wymienioną na zwykłą nakrętką (oryginalna jest ciężka i cieknie).
Odzież
Zestaw przeciwdeszczowy
Wzięłam lekkie łapawice z sinylonu, bo ważą tak niewiele (14 g), ale skarpet wodoodpornych oczywiście nie - latem nie ma to sensu.
Buty, stuptuty i skarpety
Zestaw tego, co noszę na stopach jest dość złożony. Więcej o swoim systemie opowiedziałam w filmie na YouTube, składa się on z butów do biegania, dwóch par skarpet i stuptutów.
Buty wybrałam źle. Postanowiłam przetestować Altra Olympus. Dotąd zawsze używałam modelu Altra Lone Peak, w różnych wcieleniach - zużyłam kilkanaście par. W posiadanie Olympusów, butów podobnie jak Lone Peak zero drop, czyli bez obcasu i z szerokim przodem, weszłam trochę przypadkowo. Wydawało mi się, że firma, która robi najwygodniejsze i najlepsze buty jakie miałam (czyli Lone Peaki) nie może schrzanić innego modelu aż tak bardzo. A jednak... Olympus to z kolei najgorsze i najbardziej niewygodne buty, jakie w życiu miałam i stanowczo ich nie polecam. Myślałam, że przejdę w nich cały szlak, a tymczasem zmuszona byłam organizować wysyłkę Lone Peaków z Polski (w Chorwacji nie da się kupić Altry). Zanim je dostałam męczyłam się z Olympusami przez kilka tygodni. Miałam z ich powodu pęcherze, coraz to nowe, moje tempo było słabe i stale towarzyszył mi ból. To były prawdziwe tortury.
Co więc jest z tymi butami nie tak? Wszystko. Chyba zaprojektował je ktoś, kto nigdy nigdzie nie chodził ani nie biegał. A więc:
To, co przeszkadzało najbardziej to wyjątkowo rozbudowana pięta. Powierzchnia podeszwy w tej części buta jest dwa razy szersza niż stopa, a na zewnątrz wystaje wielki plaster podeszwy jak również pianka śródpodeszwy. Taka pięta jest ciężka i tak szeroka, że kiedy szłam przez trawy hamowała mnie. W trudnym terenie nie daje oparcia, jest za mało precyzyjna, klinuje się w skałach. Ale najgorsze było to, że kiedy stąpałam i pięta wgniatała amortyzację ten nadmiarowy fragment uciskał stopę. W urozmaiconym terenie, na górskich ścieżkach było to nie do zniesienia. W miejscu nacisku robił mi się pęcherz na pęcherzu. Przekłuwałam je, zaklejałam, posypywałam talkiem. I wciąż robiły się nowe, a ja przeklinałam Altrę.
Taki idiotyczny kształt buta to efekt panującej w świecie zwykłego obuwia mody. Jest to też pokłosie noszenia butów z dużym dropem - w takich butach piętę się rozbudowuje żeby amortyzować krok i powstaje błędne koło. Ponieważ wygląd butów z dropem wydaje się modniejszy, Altra postanowiła sprawić, żeby Olympusy wyglądały jak buty z dropem i amortyzacja otacza stopę nad piętą (powodując nieszczęsne otarcia) - pięta jest w rzeczywistości głębiej w bucie niż się wydaje.
Kolejny idiotyzm, który popełniono przy projektowaniu tych butów to pozbawienie ich w ogóle podeszwy (sic!). Otóż użytkownicy narzekali na ich dużą wagę, a przecież podeszwa waży najwięcej. Chwalą się jakąś specjalną podeszwą Vibram, a tymczasem buty mają podeszwę tylko na zewnętrznym obwodzie. Tam gdzie się stąpa, pod stopą, na spodzie buta jest już tylko śródpodeszwa z pianki. Oczywiście szybko się starła, a mające zapewniać przyczepność klocki zniknęły. Gorszej głupoty nigdy nie widziałam.
W końcu udało mi się wymienić Olympusy na Lone Peaki. Widać, że Olympusy w tym samym rozmiarze są większe.
Dopiero po wymianie odetchnęłam. Przeszłam w Lone Peakach pozostałą jedną trzecią szlaku i już więcej nie miałam ani jednego pęcherza. Lone Peaki były doskonałe jak zawsze, lekkie, precyzyjne, przyczepne na skałach i niezmiernie wygodne. Obecnie 4.0 nie są już produkowane, 4.5 też trudno dostać, a 5.0 to niestety bardzo nieudane wcielenie Lone Peaków i czekam na 5.5. 5.0 mają niewygodnie przyszyty szub, są węższe i mają bardzo dużo gumy, która upośledza oddychalność.
Lone Peaki zapewniają świetne czucie podłoża, ale jeśli jesteście ciężcy lub nie lubicie czuć po czym stąpacie to nie będziecie zadowoleni. W Chorwacji szlaki i drogi były wyjątkowo kamieniste, składały się właściwie tylko z luźno leżących wielkich kamieni. Choć jestem przyzwyczajona to pod koniec moje stopy były już zmęczone i obolałe.
Skarpet używałam w takim samym zestawieniu jak zawsze: Smartwool PhD Outdoor Light Mini i palczaste linery Injinji Run Lightweight No Show. Choć mogłoby się wydawać, że w podwójnych skarpetach w wysokich temperaturach będzie nie do zniesienia, jest dokładnie odwrotnie. Linery odprowadzają wilgoć i sprawiają, że stopy się nie przegrzewają. W takim upale stopy się jednak pociły bardziej niż zwykle, dlatego zawsze posypywałam je talkiem.
Jak zawsze używałam dość ciężkich aluminiowych kijków Leki Corklite. Służyły też jako stelaż do namiotu. Nie doznały żadnych uszkodzeń, to wciąż ten sam egzemplarz co na poprzednich moich długich dystansach, stara wersja z mocnymi taśmami na nadgarstki z cordury (nowsza ma taśmy, które się szybo urywają). Na nie aż tak licznych, ale jednak uciążliwych odcinkach drogowych bardzo przydawały się gumowe końcówki.
Elektronika, sprzęt fotograficzny, czołówka
Elektronika była taka sama jak zawsze, wielokrotnie już ją opisywałam w podsumowaniach sprzętowych poprzednich wypraw: ładowarki, krótkie kable, prosty powerbank, do którego można użyć dowolnej ilości ogniw (wzięłam dwa).
Aparat fotograficzny też nie był nowy, Sony RX100 VII kupiłam w zeszłym roku na przejście Szwecji. Służył mi nadal doskonale. Statyw Gorillapod to wielkie rozczarowanie - połamał się już drugi egzemplarz, używałam sklejonego taśmą. Nie polecam. Dokupiłam nowy mikrofon Rode Video Micro, dzięki któremu jakość dźwięku w filmach jest o wiele lepsza, ale niestety były z nim problemy - czasami zamiast dźwięku nagrywał okropne zgrzyty. Straciłam przez to wiele fajnych ujęć.
Wciąż działa moja stara czołówka Petzl e+Lite, już nie da się jej kupić, nowa generacja ma o wiele krótszy czas świecenia.
Pozostałe
Z pozostałych rzeczy warto wymienić scyzoryk Victorinox Classic, który służy mi wiernie od 7 lat (recenzja na YouTube) oraz prosty i niepozorny zegarek Casio.
Kosmetyczka ma niezmienny skład od lat, apteczka również - wielokrotnie już go opisywałam. Przydawał się nifuroksazyd - zatrucia pokarmowe w ciepłym klimacie zdarzają się często. Dokupiłam rolkę szerokiego tekstylnego materaca oraz na bieżąco talk. Trudno było dostać bezzapachowy w małych miejscowościach, a na perfumowane mam alergię.
Pomimo w sumie niewielkiej ilości deszczu do plecaka zawsze wkładałam worek na śmieci, chroniący zawartość plecaka przed zamoczeniem. Używam mocnego worka, który kupiłam w USA o pojemności 70 l - jest za mały żeby mieściły się w nim wszystkie rzeczy razem z zapasem jedzenia na kilka dni, nie da się wtedy zakręcić końca, ale jeżeli nie wędruję w wielogodzinnej ulewie jest ok. Plecak puszcza bardzo niewiele wody przez szwy. Worków wodoszczelnych też zawsze używam, mając podwójne zabezpieczenie. Worki ZPacks wciąż spisują się świetnie, worek z sinylonu Lifeventure jest natomiast do niczego, wszystkie podklejenia się odkleiły.
Super opis dokładny i rzeczowy a co najważniejsze sprawdzony w "boju". Zegarek to sztos, to najlepszy przykład że jeżeli coś wystarcza jego użytkownikowi to się tego nie zmienia. Pozdrawiam bardzo.
OdpowiedzUsuńTyle lat już mam ten zegarek, nawet nie jest oznaczony jako wodoodporny, a przetrwał niezamierzone nurkowanie i tyle deszczy, zimnych nocy. Bije na głowę wszelkie wypasione wynalazki :-) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńPodziwiam Cię, że dajesz radę iść tyle dni z tak ciężkim plecakiem (woda ...); ja po pierwszym dniu z 10 km na grzbiecie mam odgniecione i obolałe obojczyki i okolice - tak mi wystają, że najlepszy system nośny i tak gniecie. Ale ostatnio odchudziłam plecak nosząc całą elektronikę w nerce, a okazałego victorinoxa w kieszeni cargo spodni. Poza tym w tym roku zainwestowałam w ładowarkę solarną (4 panelki), która świetnie się sprawdza w słoneczny czas. Przy okazji chcę Cię zapytać, jak często korzystasz z powerbanka/akumulatorków, czy nosisz je raczej awaryjnie? Pozdrawiam cieplutko i czekam z niecierpliwością na relację ze szlaku Brdy.
OdpowiedzUsuńedit: 10 kg a nie km oczywiście ;)
UsuńCzasem mniej rozbudowany system nośny, miękkie szelki i pas biodrowy tak jak w plecakach ultralight bardzo pomaga. Przyzwyczajenie pewnie też gra rolę. W każdym razie nie było mi niewygodnie na szczęście, tylko czasem ciężko.
UsuńUżywam prostego powerbanku z wymiennymi ogniwami, to najlżejsza opcja. Panele ważą więcej, bo akumulator do nich też trzeba nosić.
Pozdrawiam serdecznie!
Nie, do paneli nic więcej nie potrzeba, tylko kabel USB. 😘
OdpowiedzUsuńWtrącę się między wódkę a zakąskę ;)
OdpowiedzUsuńSwego czasu eksperymentowałem z panelami słonecznymi i sprawa nie jest wcale taka prosta. Żeby efektywnie przy zmiennej pogodzie móc naładować choćby baterię do aparatu fotograficznego w ciągu 1 dnia, panel musi mieć co najmniej 7-10 W mocy nominalnej. To się robi duże i wcale nie lekkie (>0.5-0.7kg). Nie da się ładować tylko na postojach, trzeba mieć przytroczona tę płachtę na plecaku w marszu.
W praktyce zapas akumulatorków do aparatu (dużo zależy, czy to kompakt, bezlustro czy lustrzanka - kompakty żrą najwięcej) i duży powerbank do smartfona są wystarczające. O ile tylko mamy możliwość ładowania raz w tygodniu czy co kilka dni. W ekstremalnych warunkach i 2 tygodnie off-grid można wytrzymać. Oczywiście mówię o swojej praktyce, bo ktoś może mieć inne potrzeby. Ja np. korzystam z GPS w smartfonie okazyjnie, jako uzupełnienia nawigacji papierowo-kompasowej. Leśna z tego co wiem używa go jako podstawowego narzędzia, choćby ze względu na e-mapy szlaków długodystansowych.
Jako,że moje eksperymenty z fotowoltaika na szlaku dotyczą ery przedsmartfonowej, nie jestem pewien, jaka moc panelu będzie wystarczająca dla samego telefonu. Podejrzewam,że wymagania są mniejsze. Dlatego nie wykluczam,że w dobrze nasłonecznionym kraju dałoby się tak funkcjonować i jakiś mały 5-6 W panel załatwiłby sprawę lepiej od powerbanka. Przy długiej wędrówce z rzadkim schodzeniem do cywilizacji miałoby to pewnie sens. Może Gosia zna parametry swojej solarnej ładowarki (model lub waga i moc znamionowa panelu) i napisze, czy i co poza telefonem ładowała? Oraz gdzie tzn. kraj, pora roku, pogoda. To byłyby b. przydatne dane. Mam nadzieję,że Agnieszka wybaczy nam te wrzutkę ;)
Pozdrawiam
-J.
P.S. Ładowarka solarna nie musi mieć własnego akumulatora, są modele obu rodzajów. Ważne,aby była regulacja/stabilizacja napięcia wyjściowego, bo goły panel może nam przewoltować elektronikę niechcący ;)
O ile wiem sensowny panel musi być dość duży. Mój telefon jest mocno prądożerny. Powerbank załatwia wszystkie potrzeby elektroniki bez zbędnych komplikacji... Ale dyskusja ciekawa :-)
UsuńFakt, w trasie ładowałam tylko telefon, starą Lumię 635, na której miałam genialną aplikację RunTheMap (działa doskonale w trybie samolotowym, więc nie zżera tak baterii; niestety tylko na windows). Podłączona do panelu w jasny, niekoniecznie czysto słoneczny dzień przez kilka godzin marszu albo jazdy rowerem na odkrytym terenie miała cały czas 100% mimo włączonej i działającej bez przerwy apki. W cieniu leśnym było gorzej. W domu eksperymentalnie ładowałam też średniego powerbanka na parapecie w słoneczny dzień. Po niecałych 4 godzinach świeciły wszystkie diody kontrolne, więc uważam, że całkiem nieźle. A model to PowerNeed ES-4, 6W, waga 220g. Nie upieram się, że jest to najlepsze rozwiązanie, ale dla mnie okazało się zbawienne wobec braku dostępu do gniazdka elektrycznego. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńW czasie moich wędrówek zbyt często jest pochmurno i leje. Gdybym miała gdzieś długo być poza cywilizacją to taki panel byłby pewnie fajny - nie wiem, jakaś Afryka czy np. długi rejs. Akumulator nie jest faktycznie niezbędny, jeśli urządzenie pracuje podczas ładowania i kabel jest dość długi, ale u mnie by się to nie sprawdziło, mój aparat nie robi zdjęć podczas ładowania. Z telefonem nie mam problemu, ma wielką baterię. Korzystam z nawigacji offline i mogę ładować go co tydzień jeśli jestem w trybie samolotowym. Z powerbanku ładuję więc głównie aparat, na krótszych dystansach też czołówkę. Nie ładuję niczego w dzień, tylko w nocy - w śpiworze. Wtedy wszystko jest ciepłe i nie wytraca energii.
UsuńBiegam ultramaratony w Altrach i akurat Olympusy sprawdzają mi sie nieźle w czasie biegów w skalistych i kamienistych górach. Rozbudowana pięta w podeszwie daje solidne i stabilne podparcie w czasie szybkich i trudnych technicznie zbiegów. Może po prostu to nie są buty do chodzenia a tylko i wyłącznie do biegania? Do chodzenia zdecydowania wybieram Lone Peaki, które z kolei na biegach dłuższych lub w mocno kamienistym terenie z racji słabszej amortyzacji mocno meczą mi stopy.
OdpowiedzUsuńArgument o tym, że nie są to buty do chodzenia był już podnoszony wielokrotnie, ale do mnie nie przemawia. Myślę, że jeśli komuś te buty odpowiadają do biegania to możliwe że odpowiadałyby też do chodzenia. I na odwrót. Biegam tylko na przystanek autobusowy, ale nie wyobrażam sobie biegania w Olympusach. Jednocześnie rozumiem, że są osoby, którym się w nich dobrze biega. Osobiście uważam, że ten model jest zaprzeczeniem idei naturalnego biegania, co było z początku założeniem Altry. Ale trzeba iść za popytem, a taka jest teraz moda i jak widać wielu osobom coś takiego odpowiada. Ciekawi mnie to zbieganie - naprawdę zbiegacie z pięty w butach zero drop? Wyobrażam sobie, że szeroka platforma może pomagać na łatwym szlaku (bez gęstych traw i luźnych kamieni) przy dużym zmęczeniu i już na tym etapie pewnej bezwładności. Ale zbiegania na piętę sobie nie umiem wyobrazić, przecież to gwarantowana kontuzja. Chyba, że chodzi o ten moment, kiedy po lądowaniu na przodzie stopy pięta zbliża się do ziemi (na zejściu to w dalszej fazie cała stopa dotyka podłoża).
UsuńNie zauważyłam właśnie tej zwiększonej amortyzacji w Olympusach, wydawały mi się bardzo podobne do Lone Peaków. Dopiero w Timpach odczuwam różnicę.